Homo sarmaticus?

Bez kapitału społecznego czeka nas marny los. System zbudowany na zasadzie piramidy kontrolerów, w dodatku kontrolujących się nawzajem, powoduje paraliż wszelkich inicjatyw.

08.12.2009

Czyta się kilka minut

Napisał do mnie - w związku z artykułem wstępnym "Dary wolności" - pan Piotr P. z Torunia. "Proszę mi wytłumaczyć - może zapytać czołowych naszych socjologów - dlaczego nasze obyczaje, relacje społeczne tak się zdeprecjonowały. Jaka jest przyczyna, że solidarność, ta przez małe »s«, uległa unicestwieniu? (...) Gdzie popełniono błąd? (...) Dlaczego ludzie odgradzają się tak ochoczo od innych, zamykają się za murem w swoich domach, a ci, co nie mogą się wyprowadzić z bloków, to przynajmniej grodzą swoje osiedle wysokim płotem? (...) A więc paradoks - im mniej murów na zewnątrz, tym więcej barier w nas samych? (...) Ksiądz Redaktor może nie podzielać moich niepokojów. Być może według oceny Księdza przemiana społeczeństwa idzie w pięknym - prawie już obywatelskim kierunku. Czy jestem pełen goryczy (ukończyłem 50-tkę)? Nie, raczej żalu".

Szanowny Czytelniku, odpowiadam w tym miejscu, bo postawione przez Pana pytanie trapi znaczną część naszego społeczeństwa. Obszerniejszą odpowiedź znajdzie Pan na stronach 37-40 tego numeru, w dodatku zatytułowanym "Wspólnota-zaufanie-wzajemność. Kapitał społeczny w rozwoju regionu". To jest relacja z ciekawego seminarium poświęconemu właśnie tym sprawom - zgodnie z Pana sugestią, debatowali nad tym ludzie bardzo kompetentni.

Wartości, o których braku pisze Piotr P., określa się zwykle "kapitałem społecznym". Różne jego definicje raczej się dopełniają, niż wykluczają. Amerykański socjolog Robert Putnam napisał, że kapitał społeczny odnosi się do takich cech organizacji społeczeństwa, jak zaufanie, normy i powiązania, które mogą zwiększyć sprawność społeczeństwa ułatwiając skoordynowane działania: "Tak jak i inne postaci kapitału, kapitał społeczny jest produktywny, umożliwia bowiem osiągnięcie pewnych celów, których nie dałoby się osiągnąć, gdyby go zabrakło. (...) Np. grupa, której członkowie wykazują, że są godni zaufania i ufają innym, będzie w stanie osiągnąć znacznie więcej niż porównywalna grupa, w której brak jest zaufania".

Inne, prostsze określenie: "kapitał społeczny oznacza umiejętność współpracy międzyludzkiej w obrębie grup i organizacji w celu realizacji własnych interesów". Nie wchodząc w dokładniejszą analizę terminu (uczynił to klarownie na wspomnianym seminarium prof. Piotr Sztompka), wypada zaznaczyć, że "kapitał społeczny" niekoniecznie i nie zawsze jest zjawiskiem pozytywnym. Może być negatywny, gdy istnieje w obrębie jednej grupy społecznej, wyklucza tych, którzy do niej nie należą, jest realizowany pod przymusem, ograniczając swobody osobiste. Pozytywny jest wówczas, gdy mamy do czynienia z siecią wiążącą ludzi z różnych społeczności.

Prognozy na przyszłość są groźne. Prof. Janusz Czapiński ostrzega: "Za kilka lat zbliżymy się do progu gospodarki opartej na wiedzy, gdzie o sukcesie zacznie decydować nie indywidualna zaradność, lecz zdolność do innowacyjnej współpracy". I pyta: co robić, by nie popaść w stagnację i nie zostać zepchniętym na peryferie?

Wśród różnych elementów składających się na ów społeczny kapitał bodaj najważniejsze wydaje się zaufanie. Jeśli go zabraknie, daremne okażą się wysiłki tworzenia kapitału społecznego. A bez niego marny los nas czeka.

System zbudowany na zasadzie piramidy kontrolerów kontrolujących się nawzajem umacnia wycofywanie zaufania w społeczeństwie i powoduje paraliż wszelkich inicjatyw ("ciekawe, jaki on/oni ma/mają w tym interes i tylko patrzeć, kiedy nas wykiwa/wykiwają").

A przecież Polak, określony przez prof. Czapińskiego jako homo sarmaticus (nie żaden sovieticus), był przez moment dla świata wzorcem człowieka solidarności. Więc ten potencjał w Polakach gdzieś drzemie. Jak go nie zdusić? Jak go na nowo rozbudzić?

O tym jest mowa w materiałach zamieszczonych na str. 37-40. To, co każdy może w tej materii zrobić, to budować swoje relacje z innymi na zaufaniu. Nawet jeśli (o, nasza ludzka słabości!) to zaufanie niekiedy zostanie nadużyte. Wtedy budowanie należy rozpoczynać od początku.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Urodził się 25 lipca 1934 r. w Warszawie. Gdy miał osiemnaście lat, wstąpił do Zgromadzenia Księży Marianów. Po kilku latach otrzymał święcenia kapłańskie. Studiował filozofię na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Pracował z młodzieżą – był katechetą… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 50/2009