Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
I efekty tego widać, kiedy zbliżający się koniec roku, jak zwykle, skłania do syntetycznej refleksji. Nie wszystko jeszcze wiemy, ale wnioski już mogą być optymistyczne. Okazało się, nie po raz pierwszy zresztą, że Polacy nie gęsi i swój rozum mają. Pozbawieni dobrej informacji o książkach, opuszczeni przez telewizję publiczną, w której od lat trwa dziki festiwal próżnych polityków, a o książce mówi się w godzinach, w których już koguty zaczynają piać ogłaszając świt, dzielni i niezłomni czytelnicy wykazują zaskakująco dużo zdrowego rozsądku. Po prostu udowadniają, że doskonale wiedzą, jaka literatura jest naprawdę wartościowa.
Już półroczna lista bestsellerów “Rzeczy o książkach" (“Rzeczpospolita") pokazała, że poza pozycjami z obszaru literatury popularnej, po które sięga się zawsze chętnie w chwilach mniejszego lub większego smutku, a czasami nawet bez niego, ukochaną lekturą ziomków był “Tryptyk rzymski. Medytacje" Jana Pawła II. Pojawił się on późną jesienią zeszłego roku, ale szaleństwo zakupów rozpętało się wiosną roku 2003. W rezultacie do końca czerwca sprzedano ponad 460 tysięcy tego małego, ale jakże ważnego tomiku wierszy. Bez względu na to, jak się będzie interpretować tak wielkie zainteresowanie poezją religijną, ustanowiony został jeden z rekordów sprzedaży (mówiąc językiem sportowym), który może zostać pobity tylko przez piąty tom sagi Joanne K. Rowling “Harry Potter i Zakon Feniksa".
Na marginesie warto zauważyć, że informacje o miejscu magazynowania zapasów tego tytułu są lepiej chronione niż wiele najwyższej wagi tajemnic państwowych. Nawet “Gazeta Wyborcza" nie podała jeszcze do publicznej wiadomości, że jako pierwsza dotarła do miejsca ukrycia książki, w której dochodzi do zagłady części magicznego świata. Będąc w Poznaniu widziałem kilku podejrzanych typków dźwigających laptopy, którzy szli jakoś dziwnie, z nosami podniesionym do góry. Wyraźnie starli się wywęszyć zapach góry papieru, nie wiedząc, że palenie papierosów przyjęte w ich redakcji czyni zmysł węchu nieczułym na wszelkie wonie.
Wstydzę się stawiać trywialne tezy, ale czasami muszę. Świat pozbawiony jest głębszych uczuć i rzadkie ich dowody należy opisywać. Polacy zakochali się w opowieściach Zygmunta Kubiaka. Trzecia jego książka napisana w ciągu kilku ostatnich lat została przyjęta równie entuzjastycznie, jak poprzednie. “Piękno i gorycz Europy. Dzieje Greków i Rzymian" już w pierwszym półroczu sprzedała się w ponad 60 000 egz. Oznacza to, iż bardzo wysoko znajdzie się na rocznej liście bestsellerów. Z pewnością na wielkie zainteresowanie tym tomem miał słynny rzymski profil Andrzeja Leppera, ale nawet bez tej hipotezy sukces musi cieszyć. Podobnie jak rewelacyjna sprzedaż “Rymowanek dla dużych dzieci" Wisławy Szymborskiej. Wprawdzie po przeczytaniu jednej z pisanych z głębi szczerego serca poetki “Odwódek": “Od whisky iloraz niski" popadłem w głębokie przygnębienie, ale szybko z niego wyszedłem po zapoznaniu się z kolejnym mądrym ostrzeżeniem: “Po martini potencja mini". Wszyscy bowiem na szczęście wiedzą, że nie znoszę tego trunku.
Nie mogę przytulić do piersi w odruchu wdzięczności wszystkich czytelników, ale mogę słowami wyrazić dla nich podziw. W końcu przeczytali, nie bacząc na drobny druk: “Godziny" Michaela Cunnnighama, Roberta McLiama Wilsona “Zaułek łgarza", Imre Kertésza “Los utracony", Virginii Woolf “Panią Dallowey" i Bohumila Hrabala “Auteczko". Co więcej, zauważyli i docenili piękno poezji Jarosława Marka Rymkiewicza - laureata Literackiej Nagrody Nike za rok 2002 - zawartej w tomiku “Zachód słońca w Milanówku". Nie pozostali też obojętni na niezwykłą wyobraźnię Yanna Martela, której dowodem jest “Życie Pi", oraz zrozumieli głęboki pesymizm prozy J.M. Coetzee, laureata literackiej Nagrody Nobla w roku 2003.
Polscy czytelnicy zatem wiedzą wszystko i czytają dużo. Tylko dlaczego, na Boga, krytycy nie chcą tego zauważyć? Zamiast szlochać, też przecież mogą czytać.