Hitler versus Hammurabi

Rzecz działa się niedawno, niedawno temu, w Hamburgu.

06.07.2015

Czyta się kilka minut

Chodziło o walizkę, a S-Bahn był na lotnisko. Poszło o walizkę, zawsze chodzi o jakąś walizkę, o cóżby innego mogło chodzić. Pan trzymał walizkę w przejściu między siedzeniami. Inny pan chciał usiąść. Walizka była duża, podobnie jak pan, który niezbyt się obok walizki mieścił, właściwie walizka niezbyt mieściła mu się między masywnymi udami przyodzianymi w szorty-ogrodniczki w kolorze Feldgrau (zawsze w kolorze Feldgrau, czarne to już byłaby przesada).

Właściciel ogrodniczek i właściciel walizki jakoś tak się sobie od pierwszego spojrzenia nie spodobali, nader gruntownie i szczerze. Co tu dużo gadać, zaczęli rozmawiać w języku powiedzmy Goethego, wymieniać poglądy na tematy przestrzenne (obaj zdawali się zagorzałymi czytelnikami „Ukrytego wymiaru” Edwarda T. Halla) oraz różnice kulturowe. Później długą chwilę na siebie patrzyli, przeglądając się w sobie w środku zatłoczonej kolejki. Widzieli tylko zwierciadła swych dusz: przerośnięty bobas Hitlerjugend nie widział śniadego businessmana w eleganckim garniturze, a przedstawiciel drugiego pokolenia imigrantów z klasy średniej nie patrzył na ogrodniczki proletariusza rasy panów. Widzieli co innego, każdy co innego.

Mierzyli się wzrokiem, od czasu do czasu popychając walizkę to w jedną, to w drugą stronę, oraz słuchając muzyki (zapomniałem napisać, że obydwaj mieli w uszach małe słuchawki). Nie wiem, czego słuchał przedstawiciel Nowych Niemiec, ale zauważyłem, niestety, wyświetlaną w telefonie okładkę płyty białego oldschool-młodziana: tak, tak, owszem, zmieściło się na niej sporo hitlerowskich symboli.

Kto miał rację w sporze o uplasowanie konkretnej urlopowej walizki? Bez wątpienia neonazista, co obiektywnie stwierdziłem ja oraz kilkoro innych pasażerów płci obojga, rasy mniej więcej nordyckiej. Być może byliśmy nieobiektywni, ale nie sądzę. Więc odpowiedź na pytanie, czy neohitlerowiec może mieć rację, w moim – popartym hamburskim doświadczeniem – mniemaniu brzmi: czasem może.

Ale wszystko to nie ma znaczenia, nie warto zgrywać Hammurabiego, zwłaszcza że na peronie końcowej stacji nastąpiło rozwiązanie sporu w stylu talionu (więc moralnym zwycięzcą okazał się nienagannie przyodziany późny wnuk babilońskiego władcy). Język niemiecki przestał panom wystarczać (z wyjątkiem jednego wyrazu, ale o tym na końcu), więc przemówiły pięści... Nie mam pojęcia, kto zwyciężył w międzyrasowym pojedynku na ostateczne argumenty (musiałem biec do samolotu), wiem, że długo na ruchomych schodach niosły się krzyki biznesmena: „Nazista! Nazista! Ty nazisto!”. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Reżyser teatralny, dramaturg, felietonista „Tygodnika Powszechnego”. Dyrektor Narodowego Teatru Starego w Krakowie. Laureat kilkunastu nagród za twórczość teatralną.

Artykuł pochodzi z numeru TP 28/2015