Bo szorty były za krótkie

Jedne walczą o swoje prawa i zapisują się na kurs samoobrony, inne dają się zabić. Islamizacja Turcji zbiera już krwawe żniwo. Organizacje kobiece biją na alarm: rośnie przyzwolenie na przemoc.

10.10.2016

Czyta się kilka minut

„Podwodny protest” przeciwko przemocy wobec kobiet, Stambuł, 5 marca 2016 r.  / Fot. Sebnem Coskun / ANADOLU AGENCY / EAST NEWS
„Podwodny protest” przeciwko przemocy wobec kobiet, Stambuł, 5 marca 2016 r. / Fot. Sebnem Coskun / ANADOLU AGENCY / EAST NEWS

Plakaty są fioletowe. Wiszą w całym Izmirze, prawie trzymilionowej metropolii nad Morzem Egejskim. Są naprawdę wszędzie: od zamożnej Karşıyaki po ubogie przedmieścia i wszystkie miejscowe uczelnie. Nieco zbyt ciemne tło odwraca uwagę od treści.

Ale patrząc z bliska, od razu można pojąć, o co chodzi. Postać kobiety z wyciągniętą pięścią sugeruje jakąś dużą akcję nawet tym, którzy nie znają tureckiego.

Przed afiszem zatrzymują się dwie panie, które właśnie wyszły z popularnej kawiarni Sevinç. – Do czego to doszło w tym kraju – komentują bardziej przygnębione niż zdenerwowane. Podchodzę bliżej i już wiem, że miałam rację. „Powstrzymać przemoc wobec kobiet – ruszają kursy samoobrony!”. Pod napisem dziwny znaczek: kółko z krzyżykiem – symbol płci żeńskiej – z tym że „ubrany” w czapkę czarownicy.

– Bo my jesteśmy czarownicami – słyszę, gdy dzwonię na podany numer telefonu. Rozmawiam z Eylem Gültekçe, członkinią organizacji Wiedźmy z Kampusu. – Zaczęłyśmy już trzy lata temu, po protestach w stambulskim parku Gezi. Z grupą studentek z różnych uczelni zrozumiałyśmy wtedy, że uliczne demonstracje to za mało, by zapewnić kobietom bezpieczeństwo w patriarchalnym społeczeństwie, które nie chroni nas wystarczająco. Gdy kobieta staje się ofiarą męskiej przemocy, piętnuje się ją, zamiast ukarać winnego – opowiada Gültekçe.

I wylicza, że ostatnio liczba gwałtów i napaści na kobiety rośnie w Turcji w zastraszającym tempie: – Wiesz, że przez pierwszych dziewięć miesięcy tego roku z rąk mężczyzn zginęło już 237 kobiet? Do tego przemoc werbalna, nękanie, gwałty.

Mogę obliczyć, jakie jest prawdopodobieństwo, że tobie lub mnie zdarzy się któryś z tych koszmarów. Dopiero się przestraszysz!

Z gołymi nogami

Młode Turczynki nie od dziś wymieniają się w internecie pomysłami na skuteczną obronę przed napaścią. „Noś w torebce gaz pieprzowy”, „Przez telefon mów głośno, gdzie jesteś, podaj numer autobusu”.

Rady nie zawsze się sprawdzają. Zamordowana w ubiegłym roku studentka z Mersin, Ozgecan Aslan, miała przy sobie gaz. Rozpyliła go nawet przed nosem kierowcy busa, który próbował ją zgwałcić. Nie wystarczyło. Okaleczone (celowo, żeby zatrzeć ślady) ciało dziewczyny policjanci znaleźli po kilku dniach od zgłoszenia przez rodziców zaginięcia córki. Zabójca i jego ojciec zrzucili je z klifu w pobliskim Çamalan.

Z badań Uniwersytetu Hacettepe wynika, że w pewnym momencie życia ofiarą przemocy pada niemal 40 proc. tureckich kobiet. Dziennie trzy-cztery zostają zgwałcone. – Dlatego same musimy umieć się bronić – mówi Eylem Gültekçe. – Kursy samoobrony prowadzimy już na 20 uniwersytetach w kraju. Są też warsztaty z praw kobiet i porady dla ofiar przemocy – opowiada.

Wiedźmy z Kampusu uważają, że to konieczne w kraju, gdzie swoje prawa zna zaledwie 18 proc. kobiet, a tylko co dziesiąta zgłasza policji lub prokuratorowi pobicie, gwałt czy molestowanie.

Codzienność potwierdza statystyki. Z roku na rok wzrasta liczba skrzywdzonych kobiet. Ostatni przypadek: Ayşegül Terzi, pielęgniarka pobita w stambulskim autobusie. Zmęczona po nocnej zmianie, wsiadła w szortach i cienkiej bluzeczce, zatknęła w uszy słuchawki smartfona i przysnęła. Obudziła się, gdy ktoś gwałtownie szarpnął ją za włosy, przewrócił i zaczął kopać w twarz, krzycząc, że szorty to wymysł szatana, a ona powinna zginąć za ich noszenie.

Kierowca nie zareagował, napastnik zdołał uciec. Policja namierzyła go, bo zajście zarejestrowała kamera umieszczona w autobusie. Okazało się, że to niejaki Abdullah Çakıroğlu, o dziesięć lat starszy od swej ofiary. Najpierw zeznał, że zdenerwował go nieodpowiedni strój współpasażerki. Później zasłaniał się leczoną u psychiatry chorobą afektywną dwubiegunową. „Teraz to ja potrzebuję pomocy psychologicznej – mówiła Terzi reporterom ShowTV, pokazując posiniaczoną twarz i szyję. – Ślady już znikają, ale wciąż się boję, że coś takiego może się powtórzyć. Strój to prywatna sprawa, ja nie czepiam się kobiet w hidżabach!”.

Nierówne i nie równiejsze

Choć ta historia, nagłośniona w mediach, wywołała w Turcji kolejną potężną dyskusję o przemocy wobec kobiet, to budujących konkluzji brak. Co więcej, Abdullah Çakıroğlu dorobił się naśladowców w różnych miastach. Pod koniec września 50-latek z Bursy zaatakował w metrze 20-latkę, która – podobno – słuchała głośnej muzyki.

Ale nie o muzykę chodziło, lecz o krótkie spodenki. „Wiesz, co się stało takiej jak ty w Stambule!” – miał wykrzykiwać napastnik, wyzywając kobietę. Świadkowie nie reagowali. „Kiedy staliśmy się takim społeczeństwem? Jak to możliwe, że miliony kobiet czują się zagrożone we własnym kraju, bo ubierają się, jak chcą?” – zastanawia się Cengiz Semercioğlu, publicysta dziennika „Hürriyet”, podkreślając, że gdyby ktoś próbował tak potraktować kobietę noszącą chustę, skala oburzenia byłaby nieporównywalna. „Gdzie jest różnica? Jedna i druga ubiera się tak, jak chce” – podkreśla dziennikarz.

Ale różnica jest. Nie dziwi się temu nikt, kto słyszał choć kilka z licznych wypowiedzi polityków. O tym, że odkrywające ciało same się proszą, zaś te, które głośno się śmieją w restauracjach, powinny zostać ukarane. A gdyby kobiety robiły to, do czego są stworzone (tj. rodziły dzieci i siedziały w domu), problemu przemocy w ogóle by nie było...

Rozmawiam o tym z Aslanem, samorządowcem z robotniczego miasteczka Aliağa. – Wszystko przekręcasz, im nie o to chodziło. Po prostu niektóre kobiety zachowują się nieodpowiednio. Wyglądają jak prostytutki, są głośne i wyzywające. Dlaczego ludzie spokojnie jedzący obiad mają na to patrzeć? – broni partyjnych kolegów.

Wspominam o filmie, który obiegł niedawno media społecznościowe. Widać na nim mężczyznę, który przy sklepowej kasie molestuje zakrytą od stóp do głów konserwatywną Turczynkę. Zapada niezręczna cisza. Aslan zaczyna dłubać widelcem w sałatce, traci pewność siebie.

Mąż i władca

– To trwa od lat. Pamiętasz, jak minister sprawiedliwości stwierdził, że spory między kobietami i mężczyznami oraz przemoc domowa to nie jest sprawa państwa? Albo tego polityka z Trabzonu, który dzień po lipcowym zamachu stanu napisał na Twitterze, że teraz żony puczystów przynależą do zwycięzców? – pyta Ecegül, Kurdyjka mieszkająca obecnie w Stambule. – W ten sposób dał jasny sygnał, że faceci mogą robić z kobietami, co tylko chcą, i nikt ich nie ukarze.

Ecegül wie, co mówi. Choć sama nigdy nie doświadczyła przemocy, w jej rodzinnym Van (to konserwatywny wschód Turcji) takie przypadki nie należą do rzadkości.

Powtórzmy: nie tylko w konserwatywnych regionach, lecz w całej Turcji rośnie liczba gwałtów i morderstw, których ofiarami są kobiety. W opublikowanym przed tygodniem raporcie organizacji Stop Mordowaniu Kobiet (Kadın Cinayetlerini Durduracağız Platformu) czytamy, że tylko we wrześniu życie straciło 35 kobiet. Ponad połowę zabili aktualni i byli mężowie, obecni lub dawni partnerzy, znajomi lub członkowie rodziny. Część przed śmiercią była torturowana lub gwałcona.

– Wszystko sprowadza się do tradycyjnych ról płciowych. Są regiony, w których rodziny zabraniają dziewczynkom chodzenia do szkoły. Nie mogą się uczyć, robić tego, co sprawia im przyjemność, a nawet wychodzić z domu – wyjaśnia „wiedźma” Eylem z Izmiru. – Potem wydawane są za mąż i analogiczna sytuacja ma miejsce w domu. Mąż robi, co chce, wychodzi, gdzie chce, i bije, kiedy chce. Ona siedzi w domu bez pracy i pieniędzy oraz bez świadomości swoich praw. Nawet gdy odważy się pójść na policję, nie znajdzie tam pomocy. Odsyłają ją do domu, gdzie czeka oprawca. Patriarchalne społeczeństwo i konserwatywne państwo nie dbają o bezpieczeństwo kobiet – zaznacza Eylem.

Kobiety, które nie wspierają kobiet

– Przesada – wzrusza ramionami 30-letnia Nuzhet, nauczycielka z Antalyi. – Większość Turków nie godzi się na przemoc wobec kobiet. Media lubią sensację, więc nie pytają o zdanie drugiej strony.

Nuzhet bagatelizuje niegdysiejsze wystąpienie prezydenta Erdoğana, który twierdził, że kobiety nie są równe mężczyznom. – Chyba nikt tego nie wziął na poważnie! – mówi Nuzhet i wyszukuje w internecie artykuł, w którym Erdoğan mocno podkreśla, że przemoc wobec „słabszej płci” to krwawiąca rana narodu.

– To dlaczego nikt nie tamuje tego krwotoku? – ripostuje Ecegül.

Jej pytanie zadaję kilku znajomym, słynącym z odważnego wyrażania poglądów.

– Nie ma sensu o tym rozmawiać – wymiguje się socjolożka, której facebookowy profil usiany jest informacjami o marszach w obronie praw kobiet.

– Nie jest aż tak źle, jak myślisz. Przemoc wobec kobiet zawsze istniała. Politycy rzucają obraźliwe hasła, ale moim zdaniem to zasłona dymna. Chcą odwrócić uwagę społeczeństwa od innych spraw – tłumaczy nagle swój rząd jego zagorzała przeciwniczka, 40-letnia Nuray, nauczycielka z Bursy, która ledwie rok temu drżała ze strachu, że rodzice dowiedzą się, iż nie jest już dziewicą.

– Idealny przykład na to, jak działa społeczeństwo, w którym żyjemy. Nawet jeśli dziewczyny robią, co chcą, to wciąż mają poczucie winy – tłumaczy Eylem Gültekçe.

Strach przed tym, jak rodzina zareaguje na styl życia młodych Turczynek – to jedno. Nagła niechęć do rozmów z dziennikarzami na „niebezpieczne” tematy – to drugie.

Jakimś wyjaśnieniem może być to, co pisze Gülsüm Kav z organizacji zajmującej się przeciwdziałaniem przemocy. „Wprowadzenie stanu wyjątkowego, a teraz wydłużenie go o kolejne trzy miesiące najbardziej godzi w kobiety. Gdy prawa człowieka są »zawieszone«, to my najczęściej stajemy się ofiarami” – pisze w swoim artykule.

Wtórują jej inne działaczki, wspominając też, jak w maju sąd konstytucyjny zawiesił przepisy karzące za seks z dziećmi poniżej 16. roku życia. Nie chodziło o legalne dopuszczenie takiej możliwości, lecz o to, że w ustawie były błędy. Niemniej zawieszenie jednego przepisu przy braku następnego wielu pedofilom otworzyło drzwi więzień.

Czasem prawo działa

– Właśnie o ten przepis tureccy politycy pokłócili się z naszymi – mówi mi Alex Enberg, szwedzka dziennikarka i krytyczka filmowa, która od czterech lat mieszka w Turcji. – Szwedzka minister stwierdziła, że to skandaliczne. W odpowiedzi Ankara zaczęła ostrzegać swoich obywateli przed wyjazdem do Szwecji, bo mamy najwyższy odsetek gwałtów. Zapomnieli tylko, że wynika to nie ze zdegenerowania szwedzkiego społeczeństwa, lecz ze znakomitej wykrywalności takich przestępstw. I z tego, że tak Szwedzi, jak i Szwedki natychmiast zgłaszają wszelkie przypadki molestowania.

Alex dodaje, że w Szwecji definicja gwałtu jest szeroka. W ojczyźnie nigdy nie zdarzyło się jej, aby ktoś ją molestował, a w Turcji owszem. Opowiada: – Wracałam busem do domu, był wieczór. Gdy wszyscy wysiedli, kierowca zaczął zapraszać mnie na przednie siedzenie. Nie zareagowałam, więc sięgnął do tyłu ręką, nawet nie odwracając głowy i dotykał moich nóg.
Wtedy nic jej się nie stało. Wrzasnęła: „Przestań!” i zażądała, by się zatrzymał. – Zrobił jedno i drugie, a ja natychmiast wysiadłam – opowiada Alex, która całe zajście zgłosiła policji i została tam potraktowana bardzo poważnie.

– To tak jak ja – mówi Polka z Izmiru, która w lutym zgłosiła prokuratorowi, że jest nękana przez byłego męża, Turka. Nie chce podać personaliów, bo sprawa jest w toku. – Kilka miesięcy po rozwodzie zaczął przysyłać maile i wiadomości. Sypał wyzwiskami, groził, że mnie znajdzie. Napisałam skargę, dołączyłam maile i złożyłam zeznania – opowiada Polka. – Gdy prokurator zapytał, czy boję się o swoje życie, bo jeśli tak, to przyzna mi ochronę policyjną, nie wierzyłam własnym uszom.

Kiedyś, jeszcze w Polsce, zgłosiłam policji stalking. Wyśmiali mnie, radząc, bym przestała korzystać z internetu – mówi kobieta.
O tym, że poważnie traktuje się nie tylko cudzoziemki, przekonała się Hulya, asystentka w jednym z ankarskich biur. – Nękał mnie nieznany facet. Dzwonił, sapał w słuchawkę. Napisałam skargę. Znaleźli go po numerze telefonu. Został ukarany.

Jak w kinie

– Świadome kobiety walczą o swoje prawa, inne nie. Klimat w kraju temu nie sprzyja – gasi ten optymizm Eylem Gültekçe.

Wtóruje jej Jolanta Korucu, polska dziennikarka, która niedawno poznała turecką rodzinę męża. – Siedzimy przy stole i jemy śniadanie. W tle leci popularny serial. Para na ekranie się kłóci. On uderza ją w twarz. Obruszyłam się, a rodzina nawet nie zwróciła uwagi. Skoro tutejsze produkcje, nałogowo oglądane przez całe rodziny, pełne są scen mężczyzn, którzy biją, szantażują, nachodzą i w różny sposób terroryzują psychicznie kobiety, to jak niby coś ma się zmienić? – denerwuje się Jolanta.
Szwedzka filmoznawczyni się z nią nie zgadza. – Z roku na rok coraz więcej kobiet zbiera się na odwagę i zgłasza przestępstwa. To częściowo zasługa seriali – Alex przypomina wyświetlany również w Polsce serial „Grzech Fatmagul”, w którym zgwałcona bohaterka dojrzewa do walki o swą godność, idzie na policję, do psychologa i zeznaje w sądzie. – Ten film przełamał tabu nie tylko w Turcji, lecz także w innych krajach Wschodu, gdzie przemoc bywa kulturowo i religijnie usankcjonowana – Alex podkreśla, że w finałowej scenie idącą do sądu bohaterkę wspierają zwyczajne kobiety skrzyknięte przez różne organizacje. – Przyniosły nawet własne transparenty!

– Seriale, portale społecznościowe, marsze: wszystko jest dobre, byle jak najwięcej kobiet znało swoje prawa – przyznaje Eylem Gültekçe, która ma nadzieję, że w końcu ktoś uświadomi mężczyznom, do czego prawa nie mają.

I wyciąga kolejne statystyki. Z 35 kobiet zabitych we wrześniu 34 proc. zginęło, bo chciały same decydować o swoim życiu (np. studiach, pracy, strojach). Co piąta, gdyż chciała zerwać z chłopakiem lub rozwieść się z mężem. Kilka dla pieniędzy. A pozostałe? Pozostałe bez powodu... ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka, korespondentka „Tygodnika Powszechnego” z Turcji, stały współpracownik Działu Zagranicznego Gazety Wyborczej, laureatka nagrody Media Pro za cykl artykułów o problemach polskich studentów. Autorka książki „Wróżąc z fusów” – zbioru reportaży z… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 42/2016