Gra w ślepą

Znajomość zwykłego futbolu nic nie daje: tu zawodnik wszystko odbiera czuciowo, na słuch, intuicyjnie. To, że niewidomi mogą uprawiać sport, dla wielu z nich jest jak darowanie drugiego życia.

18.06.2012

Czyta się kilka minut

Piłkarska druzyna niewidomych „Cross Wrocław" podczas treningu / fot. Marcin Maziej
Piłkarska druzyna niewidomych „Cross Wrocław" podczas treningu / fot. Marcin Maziej

NIE LĘKAMY SIĘ, WLEPIAMY
Przed tygodniem dołączyliśmy do numeru „TP” plakat i wlepkę z nieznanym zdjęciem ks. Karola Wojtyły grającego w piłkę. Publikując je – wraz z towarzyszącymi im tekstami – chcieliśmy pokazać, że kiedyś ta gra była czysta i nic nie stoi na przeszkodzie, żeby znów taka była. Sport „nie polega jedynie na sile fizycznej i wydolności mięśni, ale ma także duszę”, mówił Jan Paweł II. Wciąż możemy tę duszę uratować.
Osoby zainteresowane wlepką zapraszamy do redakcji „TP”, na Wiślną 12 w Krakowie.

Z czarnymi przepaskami na oczach zawodnicy wyglądają jak skazańcy. Na murawie nic nie widzą, ale muszą zaprezentować udany drybling, podanie, strzał. Pomaga im w tym przewodnik, którego słowo na boisku maluje sytuację i – niczym żywy GPS – ułatwia futbolową nawigację. W piłce nożnej niewidomych brak wzroku rekompensuje się słuchem.

– Ta gra to wyzwanie. Założenie na oczy czarnej przepaski jest jak zderzenie się z losem – mówi 18-letni pomocnik Robert Mekryczan, jednooki Armeńczyk urodzony w Polsce. – Naszą grę porównałbym do strefy Schengen: nie ma granic, każdy może spróbować pogrania w ciemności. „Ślepa” jest na miarę naszych czasów. Mamy dwóch zawodników B1, trzech B2, a pozostali to B3 [patrz słowniczek na końcu tekstu – red.]. Sam mam jaskrę i jestem w rodzinie niewidomych.

Boisko dla niewidomych piłkarzy jest znacznie mniejsze od tradycyjnego. Wzdłuż bocznych linii ustawione są bandy, które ograniczają pole gry, dzięki czemu rywalizacja na boisku jest płynna i dynamiczna. Mecz dzieli się na dwie części, każda po 25 minut. Drużyna składa się z pięciu zawodników. Gracze z pola są niewidzący i grają z czarnymi przepaskami na oczach, w trakcie meczu dodatkowo zaklejonymi opatrunkiem okulistycznym. Widzi tylko bramkarz, który gra bez opaski. W środku piłki zamontowana jest grzechotka, dzięki której zawodnik jest w stanie zlokalizować futbolówkę.

Boisko podzielone jest na strefę obronną, środek pola i atak. Zawodnikom pomagają widzący przewodnicy, których jest trzech. Gdy piłka znajduje się w obronie, wskazówek udziela bramkarz, gdy w strefie środkowej – trener stojący poza bandą, natomiast gdy piłka dotrze do strefy ataku – przewodnik znajdujący się za bramką przeciwnika. Przy rzucie karnym bramkarz najpierw stuka w lewy słupek, potem w prawy, aby strzelający zorientował się, gdzie stoi bramka.

NAJWAŻNIEJSZE JEST SŁOWO

Zasłonięte oczy i grzechocąca piłka przypominają goalball, grę stworzoną w 1946 r. przez Niemca Seppa Reindlego i Austriaka Hansa Lorenzena z myślą o weteranach, którzy podczas II wojny światowej stracili wzrok. Jednak właściwa piłka nożna dla niewidomych, blind football, została wynaleziona w latach 60. przez Brazylijczyków. Dzisiaj ten osobliwy rodzaj parafutbolu uprawiają niewidomi piłkarze z kilkudziesięciu krajów, a w Polsce gra w „ślepą” nadal jest prawie nieznana.

– Na trening przyszedłem z ciekawości. Ze względu na wyostrzenie słuchu i zasłonięte oczy, niektórzy z nas skarżyli się na ból głowy. O ile niewidomy jest przyzwyczajony do ciemności i ma wyostrzony słuch, to dla słabowidzącego największą karą jest zakrycie oczu – tłumaczy 22-letni Krzysztof Zarzycki, niedowidzący napastnik wrocławskiej drużyny. – Jak zawodnik nie potrafi słuchać, wtedy na kogoś się wpada i sporym problemem są kontuzje. Sam miałem liczne guzy i podbite oko, ale i tak jestem szczęściarzem, gdyż nasz kolega po zderzeniu doznał wstrząsu mózgu. Dlatego w naszej grze najważniejsze jest słowo. Prawdziwe boisko muszę sobie wyobrazić.

Jednym z dwóch dorosłych zawodników jest 40-letni Tadeusz Sypień, który wzrok stracił, gdy natrafił na niewypał przekopując ogródek w rodzinnym Woliborzu w Górach Sowich. Miał wówczas 20 lat i cały świat przed sobą. Brak lewego przedramienia i porozrywane policzki nie przeszkadzają mu w graniu. Widzi tylko częścią lewego oka i musi zadzierać głowę do góry, aby cokolwiek zobaczyć. W domu siedzieć nie chce. Uważa, że darowano mu drugie życie. – Przez przypadek dowiedziałem się, że niewidomi mogą uprawiać sport – mówi. – W drużynie gram od roku i muszę przyznać, że jestem teraz w innym wymiarze, który z graniem w klasyczną piłkę nożną nie ma nic wspólnego. Normalnie gra się wzrokowo, a u nas wszystko odbieram czuciowo, na słuch, intuicyjnie. Pamięć normalnej gry nic tutaj nie wnosi. Każdy ruch, układ stopy jest dotykowy. Bonusem jest dla mnie to, że sam biegam, wyprowadzam akcję, strzelam. To jest dla mnie najważniejsze.

Lubomir Prask, trener drużyny Cross Wrocław, pracuje z niewidomymi od 20 lat. Zawodnicy w większości są absolwentami i uczniami Dolnośląskiego Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego dla Niewidomych i Słabowidzących we Wrocławiu. To pierwsza w Polsce drużyna, która rozpoczęła treningi piłki nożnej dla niewidomych. Grać zaczęli półtora roku temu. Jednak nie każdy odnalazł się w tej dyscyplinie, niełatwo było skompletować skład. Wielu niedowidzących chciało pograć, ale nie potrafili przełamać strachu przed ciemnością. – Jesteśmy pionierami, a teraz staramy się wypracować system szkolenia w oparciu o doświadczenia naszych zachodnich sąsiadów – opowiada Prask. – Na początku wybraliśmy się do Kolonii i obserwowaliśmy rozgrywki ligi niemieckiej, a wyjazd stał się fundamentem dla naszych dalszych poczynań. Z powodu braku band okalających boisko do tej pory nie mieliśmy możliwości grania w Polsce. Żeby sprawdzić umiejętności naszych zawodników, musieliśmy wyjeżdżać do Berlina, gdzie rozegraliśmy już dwa mecze.

W „ślepej” wszystko polega na słuchaniu. Jeżeli zawodnik nie usłyszy piłki, nie będzie w stanie grać. Nie mówiąc już o trafieniu w futbolówkę, która co prawda dźwięczy, ale potem trzeba ją jeszcze podać albo strzelić na bramkę. Na hali gra się ciężko, a bieg powoduje hałas. Dlatego kibice muszą się zachowywać względnie cicho. Z tego powodu mecze najczęściej odbywają się na boiskach otwartych.

Na boisku trudno się przyzwyczaić do zupełnej ciemności. Przy zasłoniętych oczach kryzys percepcji u zawodników objawia się różnie, każdy ma inną granicę. Aby graczom zapewnić komfort, w pierwszych miesiącach ćwiczeń oczy na przemian im odsłaniano i zasłaniano. Z tego powodu opoką defensywy mógł zostać Adrian Słoninka, jeden z najsłabiej widzących zawodników, który w piłkę nigdy nie grał i od podstaw nauczył się piłkarskiego rzemiosła. Na co dzień chodzi z lupą w kieszeni, gdyż nie jest w stanie inaczej odczytać sms-a. To właśnie szczątkowe widzenie powodowało, że na treningach nie zawsze musiał zasłaniać oczy.

– Tutaj jest wojowanie – mówi Ela Mielczarek, na boisku pomocnik, jedyna dziewczyna grająca we wrocławskiej drużynie. – Na głowach mamy ochraniacze przerobione z kasków bokserskich. Na początku był strach przed biegiem z zamkniętymi oczami. Potrafiłam się nagle zatrzymać z obawy, że się z kimś zderzę. To wielka bariera, ale z czasem strach minął. Ciekawie jest biec za czymś, co się słyszy, a czego nie widać – opowiada. – Trzeba mieć dobry słuch, być skupionym na uwagach przewodnika, aby wyobrazić sobie boisko i jego rozmiary.

VOY, VOY, VOY

Piłkarze po usłyszeniu grzechotki mają odruch szukania piłki. Im dłużej to trwa, tym większa dezorientacja na boisku, a zawodnicy wyglądają, jakby tańczyli pogo. Dlatego przewodnik z uwagą obserwuje grę i precyzyjnie dobiera słowa. Tylko one otwierają drogę do zdobycia gola i zapewniają bezpieczną grę. Krótkie komunikaty są podstawą: „do tyłu, do tyłu”, „jeden”, „nie idź dalej”, „wapno, wapno”, „w prawo, stop, w lewo” „w prawo, dwa”, „gaz”.

– Widzący przewodnik jest na boisku najważniejszy – tłumaczy Lubomir Prask. – To on jest oczami piłkarzy. Zawodnicy chronią się przed zderzeniem, wystawiając rękę przed klatkę piersiową. W tej grze ważne jest wypracowanie takiego języka, aby gracze wiedzieli, co mówię podczas gry, i aby na boisku się nie pozabijali. Język komend ewoluuje. Podpowiadam zagrywkę i krzyczę odpowiednie słowo, a wtedy zawodnik wie, co ma grać, i czujemy się pewniej.

Najczęściej słyszanym słowem jest hiszpańskie voy, odpowiednik angielskiego go, które informuje niewidomego o tym, kto znajduje się bezpośrednio w jego otoczeniu. Zawodnika, który atakuje, lokalizuje grzechocząca piłka, gdy natomiast do zawodnika bez piłki zbliża się ona na odległość trzech metrów, musi on wypowiedzieć słowo „voy”. Kto tego nie zrobi albo wypowie je za cicho, a zostanie dotknięty przez zawodnika z piłką, powoduje faul osobisty i rzut wolny. Aby temu zapobiec, zawodnicy, wykrzykują to zaklęcie co pięć sekund, z prędkością karabinu maszynowego.

– Zawodnik, aby zorientować się w swojej pozycji na boisku, zbiera dane od przewodnika, gdzie jest bramka – dodaje bramkarz Bogdan Micorek. – Ważne jest, jak prędko udzielimy wskazówki, gdyż w każdej chwili sytuacja na boisku może ulec zmianie, a decyzję, co zrobić, trzeba podjąć szybko. Gracze często robią zamach po omacku i wtedy dochodzi do zderzeń, piłka ucieka, a noga trafia w piszczel kolegi. Jesteśmy punktami odniesienia dla zawodników. To cel główny.

***

Dzięki uczestnictwu w projekcie „Uszanuj Niepełnosprawność – Futbol Bez Barier”, prowadzonym pod patronatem UEFA, drużyna Lubomira Praska otrzymała upragnione bandy oraz możliwość wystąpienia w meczu pokazowym przed ćwierćfinałem w Gdańsku na Euro 2012. Niewidomi futboliści chcą pokazać, że osoby, które straciły wzrok, mogą uprawiać piłkę nożną. – To dla nas ogromne wydarzenie – przekonuje trener. – Mamy tremę, gdyż nie jest to dla nas naturalne środowisko, będziemy mieli mało ograniczników i band. Murawa też będzie inna, gdyż na co dzień gramy na tartanie albo sztucznej trawie, a tu będziemy mieli na nogach korki i nie wiemy, jak nam będzie piłka grzechotała. Ważne jest – dodaje – że przepisy tej dyscypliny nie wprowadzają żadnych ograniczeń związanych z wiekiem ani płcią zawodników.

Niewidomi piłkarze to „ślepaki”, którzy grają w „ślepą”. Widzący napastnik drużyny, Dawid Bieski, o swojej przygodzie grania w ciemności mówi już spokojnie: – Na początku było ciężko, nie wiedziałem, co się dzieje – wspomina. – Pół roku potrzebowałem, aby dojrzeć do ciemności.


Słowniczek niewidomych piłkarzy

kąt martwy – pozycja zawodnika, z której nie można zdobyć bramki

stop – zawodnik musi się zatrzymać, aby nie doszło do zderzenia

jeden – natychmiastowa zmiana kierunku biegu lub przeszkoda na boisku

wapno – pole karne

– zagranie między pole karne a punkt na środku boiska, wyjście przed obrońców

cztery – stanięcie za plecami obrońców

voy – idę

B1 – zawodnik niewidzący zupełnie; nie rozróżnia palców przed oczyma, widzi tylko cienie

B2 – wzrok jest szczątkowy, zawodnik rozróżnia palce, ma powyżej 5-8% pola widzenia

B3 – widzi w miarę dobrze, ma orzeczenie lekarskie o niepełnosprawności ze względu na wzrok

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 26/2012