Górny Śląsk: zmącona perła w koronie

SEBASTIAN ROSENBAUM, historyk: Sto lat temu przyłączenie Górnego Śląska zmieniło oblicze międzywojennej Polski. Bez niego byłaby krajem głównie rolniczym. Ale dla wielu Ślązaków oznaczało to pęknięcie.

20.06.2022

Czyta się kilka minut

Francuscy żołnierze w otoczeniu gapiów pilnują porządku podczas plebiscytu na Górnym Śląsku. Widoczny francuski czołg Renault FT-17. Katowice, marzec 1921 r. / NAC.GOV.PL
Francuscy żołnierze w otoczeniu gapiów pilnują porządku podczas plebiscytu na Górnym Śląsku. Widoczny francuski czołg Renault FT-17. Katowice, marzec 1921 r. / NAC.GOV.PL

ZBIGNIEW ROKITA: W czerwcu 1922 r. formalnie włączono do Polski tę część Górnego Śląska, która została jej przyznana decyzją Ligi Narodów z jesieni 1921 r. W którym momencie po I wojnie światowej musiałby odbyć się ten plebiscyt, aby zwyciężyła w nim jednak Polska?

SEBASTIAN ROSENBAUM: Być może największe szanse Polska miała po lutym 1920 r., gdy na górnośląski obszar plebiscytowy w roli rozjemcy wkraczają wojska alianckie. Międzysojusznicza Komisja Rządząca i Plebiscytowa na Górnym Śląsku staje się swoistym lokalnym rządem, osłabiona zostaje niemiecka policja bezpieczeństwa, wyłapywane są niemieckie organizacje konspiracyjne, Niemcy są marginalizowani. Jednocześnie tworzy się Polski Komisariat Plebiscytowy, czyli pararząd Wojciecha Korfantego, który ma znakomity kontakt z grającymi tu pierwsze skrzypce Francuzami i gen. Henrim Le Rondem, przewodniczącym Komisji Międzysojuszniczej. Ten nie miał ochoty rozmawiać z „boszami”, czyli Szwabami… Nie wiemy, czy to wszystko sprawiłoby, że wahająca się część Ślązaków głosowałaby za Warszawą. Ale jeśli kiedyś Polska miałaby osiągnąć lepszy wynik, to pewnie wtedy.

Przed apogeum wojny z bolszewikami?

Wiosną 1920 r. wojsko polskie i sprzymierzone ukraińskie zajmują Kijów. Niektórzy mówią: „Polska miała być Saisonstaat, państwem sezonowym, a tu polska armia może stworzyć imperium słowiańskie!”. Ale potem przychodzi sierpień 1920 r. i widmo upadku Polski. W wielu górnośląskich miastach Niemcy wywołują zamieszki, które ciągną się tygodniami. W Bytomiu, gdzie teraz rozmawiamy, oblegają siedzibę Korfantego. W strzelaninach giną cywile i żołnierze francuscy.

Dodajmy, że po I wojnie przemoc była tu na porządku dziennym.

Agresja i przemoc na Śląsku narastają już w czasie wojny, by wybuchnąć po abdykacji cesarza Wilhelma, w czasie rewolucji i trwać kolejnych kilka lat. Społeczeństwo jest zdemoralizowane wojną, która odcisnęła na nim wielkie piętno. Zresztą Wielka Wojna jest zapisana w śląskim genotypie – choć nie było tu walk, dotknęła ona każdej rodziny, pochłaniając wielu ludzi, którzy padli gdzieś pod Verdun. Jak mój pradziadek: po ostrzale na froncie zachodnim zostały po nim tylko buty. Poza tym ludzie biednieją, blokada kontynentalna potęguje kryzys gospodarczy, nie wiadomo, jakie będzie państwo. A broni wszędzie jest mnóstwo. Ale wracając do dobrego terminu na plebiscyt – po „cudzie nad Wisłą” też nie był zły czas, bo przecież wśród Polaków wybuchła euforia, było II powstanie, zlikwidowano niemiecką policję bezpieczeństwa…

Czy podział Górnego Śląska w kształcie z 1922 r. był sprawiedliwy?

Żaden podział nie mógł być sprawiedliwy. Gdybyśmy chcieli być wierni wynikom plebiscytu z 1921 r., Polsce przypadłyby głównie tereny wiejskie i miasteczka, gdzie ją popierano. W Niemczech zostałyby zaś większe miasta.

Wyszłaby nam szachownica…

...którą nie dałoby się zarządzać. Ostateczny podział był arbitralny. Mocarstwa alianckie chciały tworzyć takie regiony, które mogłyby poradzić sobie gospodarczo. Jesienią 1921 r., czyli niedługo po trzecim powstaniu śląskim, Liga Narodów zdecydowała, że większość przemysłu górnośląskiego trzeba przekazać jednej ze stron.

I padło na Polskę.

Tak. Polska bardziej potrzebowała Górnego Śląska niż Niemcy, które miały jeszcze inne zagłębia przemysłowe. Miała też patrona w postaci Francji. Warto przypomnieć, że w pierwotnej wersji traktatu wersalskiego cały ten region miał przypaść Rzeczypospolitej. Gdy Niemcy dowiedzieli się o tym, podnieśli gwałtowny protest, podchwycili go Brytyjczycy i tak pojawiła się idea plebiscytu. Zachód myślał, że Polska ten plebiscyt i tak wygra.

Tymczasem wygrały Niemcy i to zdecydowanie: 60 proc. do 40 proc. głosów. Czy nie byłoby lepszym rozwiązaniem dla regionu przekazać go w całości stronie zwycięskiej?

Tak twierdzili Niemcy: że zwycięzca bierze wszystko. Ale alianci nigdy tego nie obiecywali, Berlin źle zinterpretował zapisy traktatu wersalskiego.

Polacy rozumieli zaś, że każdą piędź regionu trzeba sobie wywalczyć.

Rozumiał to zwłaszcza Wojciech Korfanty. Proponował korzystny dla Polski podział regionu, a jego propozycja spotkała się z aprobatą Francuzów.

Bo silniejsza Polska to wówczas słabsze Niemcy?

Tak, mieliśmy być ryglem blokującym Niemcy od wschodu. Jednocześnie to były czyste interesy polityczne – przecież w tym samym czasie Francja podjęła niekorzystną dla Polski decyzję odnośnie do przynależności Śląska Cieszyńskiego. Francji opłacało się wzmocnić Czechosłowację kosztem Polski i nie wahała się przyznać Pradze większości Zaolzia.

Natomiast w przypadku Górnego Śląska Francuzi sprzyjali Polsce, by wzmocnić ją kosztem Niemiec. Problemem była postawa Włochów i Brytyjczyków. Ci ostatni proponowali przekazanie Polsce tylko skrawków regionu: powiatów rybnickiego i pszczyńskiego oraz kawałki powiatów tarnogórskiego i katowickiego. Wtedy Korfanty postanowił wywołać trzecie już powstanie, aby zbrojnie zająć obszar, którego się domagał. Próbował prowadzić politykę faktów dokonanych.

To powstanie było pogwałceniem ustaleń traktatowych.

Oczywiście. Korfanty chciał dokonać zbrojnej manifestacji: pokazać, że „lud śląski powstaje i upomina się o swoje”.

Korfanty szantażował aliantów wizją czwartego powstania śląskiego, by zmusić ich do korzystniejszego podziału. Mogło wybuchnąć?

Trzecie wystarczyło. Korfantemu trudno byłoby wywołać kolejny zryw, bo potrzebowałby do tego zgody Paryża. Myślę, że o ile Francuzi najprawdopodobniej wyrazili zgodę na trzecie powstanie – oczywiście nie wprost – to nie zgodziliby się już na czwarte.

Dlaczego?

Zdawali sobie sprawę, że nie mogą konfliktować się z Wielką Brytanią, a ta twierdziła, że Niemców nie można zbytnio osłabiać i upokarzać. Obawiano się też, że bez Górnego Śląska władze niemieckie nie będą w stanie spłacać reparacji. Korfanty grał tak wysoko, jak pozwalali mu Francuzi.

I podzielono jeden śląski organizm.

Górny Śląsk był wówczas jednym z najważniejszych gospodarczych centrów Europy. Nie dało się podzielić tak zwartego obszaru bez okaleczenia go. Tu w jednym zakładzie produkowano części do innego zakładu, a teraz przedzieliła je granica.

Co dzieje się z niemieckim kapitałem?

Nie dochodzi do rewolucji, na mocy konwencji genewskiej Niemcy mają w województwie śląskim szereg gwarancji. W połowie lat 20. w ich rękach jest tu wciąż 75 proc. przemysłu. Jeszcze w 1939 r. odsetek ten wynosi jakieś 50 proc.

Gdy wyznaczono granicę, podzielili się też Ślązacy.

Jeszcze przed podziałem, w latach ­1920-21, migrują tysiące ludzi. Np. ludność niemiecka, która boi się powstańców, ucieka z prowincji do miast, niemieckich bastionów. Jeszcze inni na zawsze opuszczają Śląsk, jadą w głąb Rzeszy. Gdy zaś w 1922 r. pojawia się granica, rusza prawdziwa wędrówka ludów. Do końca lat 20. z Niemiec do Polski ucieka kilkadziesiąt tysięcy, zaś z polskiego województwa śląskiego na stronę niemiecką jakieś 200 tys. ludzi. W takich miastach jak ówczesne Beuthen, Hindenburg i Gleiwitz (Bytom, Zabrze i Gliwice) dziesiątki tysięcy koczują na ulicach czy po szkołach. W ustawionych na cegłach starych wagonach kolejowych niektórzy będą żyć przez kolejne lata.

Aż tak zależało im na opuszczeniu Polski, że porzucali domy i 20 km dalej stawali się uchodźcami?

Tak, i płacili za to cenę. Mamy wtedy kryzys gospodarczy, ci ludzie nie mogą znaleźć pracy. Berlin uruchamia potężny program Osthilfe, pomocy dla mieszkańców wschodnich Niemiec. Powstają osiedla mieszkaniowe. W twoich rodzinnych Gliwicach takich osiedli masz kilka, podobnie w Zabrzu i Bytomiu. Ten kryzys rozładowuje się definitywnie, gdy do władzy dochodzą naziści. W Gliwicach palą wówczas w symbolicznym geście baraki, gdzie mieszkali uchodźcy, zapowiadając początek nowej epoki.

Wróćmy na polską stronę granicy. Jak do miejscowych odnoszą się polskie władze?

Mówiono o Górnoślązakach jako o ludzie polskim, który przetrwał mimo stuleci opresji, najpierw czeskiej, a później pruskiej. Pokazywano ich jako najwierniejszych wśród Polaków i zapowiadano, że otrzymają wszystko, czego chcieli, w tym szeroką autonomię. Województwo śląskie jako jedyne w Polsce było autonomiczne, miało własny parlament i skarb.

A jak odnoszono się naprawdę?

Województwem śląskim rządziło 5 proc. ludzi, którzy przyjechali tu po 1922 r. z Galicji, Wielkopolski czy Kongresówki. Poza pierwszym wojewodą, krótko urzędującym, wszyscy następni byli z Galicji. Nauczyciele czy urzędnicy też w ogromnej większości nie byli stąd.

Ślązacy do dziś mają o to żal. Ale czy wśród Ślązaków było wielu z kompetencjami?

Niezbyt. Ta niechęć do napływowych, którzy obsadzili urzędy, to typowy dyskurs ofiary. Miejscowe kadry trzeba było dopiero wykształcić i to działo się przez 17 lat istnienia województwa śląskiego. Skądinąd także opowieść o Ślązakach, którzy nigdy nie mieli swoich elit, jest nieprawdziwa, bo elity wcześniej były, lecz one się asymilowały w niemczyźnie. Jak ktoś kończył studia, stawał się na ogół Niemcem. Ludzi takich jak Korfanty, Konstanty Wolny [działacz społeczny, pierwszy marszałek Sejmu Śląskiego – red.] czy Józef Rymer [jeden z przywódców trzeciego powstania śląskiego, potem pierwszy wojewoda śląski – red.] było niewielu.

Wielu Ślązaków czuło się w międzywojennej Polsce obco. W 1930 r. w wyborach do Sejmu Śląskiego wygrał blok partii niemieckich.

Po 1922 r. śląska scena polityczna była niestabilna. Elektorat nie składał się tylko z dwóch części, ludności polskiej i mniejszości niemieckiej. Była jeszcze trzecia grupa, ludność indyferentna, która raz brała stronę niemiecką, raz polską. Scena polityczna spacyfikowana została dopiero wtedy, gdy sanacja zaczęła demontować demokrację i fałszować wybory.

Rozczarowanie Polską po 1922 r. wśród miejscowych wywołują jednak przede wszystkim nie sprawy tożsamościowe, lecz gospodarcze. Materialny poziom życia ludności nie polepsza się, a przeciwnie: upadają kopalnie, zaczyna się bezrobocie, którego tu wcześniej nie znano. Jasne, że na ten kryzys wpływa szereg czynników i nie ma tu winy państwa polskiego. Ale zwykły górnik kojarzy, że złe czasy nastały wraz z Polską. Chodzi w łachach, je darmową zupę, a równocześnie widzi wychodzących z urzędów „ponów” z Galicji, którzy mówią „ą-ę”, jedzą wurszt z kartoflami, mają robotę. Takiego bezrobotnego oczywiście szlag trafia.

Mówisz o grupie, która nie czuła się Polakami ani Niemcami. Czy kiedykolwiek była szansa na dopuszczenie w plebiscycie trzeciej opcji i na samodzielną niepodległość Śląska?

Był taki moment, gdy rozważano neutralność regionu na wzór Szwajcarii, ale krótko: między upadkiem Cesarstwa Niemieckiego jesienią 1918 r. a podpisaniem traktatu wersalskiego w czerwcu 1919 r., który ostatecznie uciął temat. Za niezależnym Śląskiem lobbowali m.in. tutejsi przemysłowcy, bo nie musieliby dokładać się do reparacji niemieckich. Alianci się nad tym zastanawiali. To czas rewolucji, ludzie mają najdziwniejsze pomysły, za które jednego dnia dadzą się pokroić, a dwa tygodnie później o nich nie pamiętają. Mapa rysuje się na nowo. Austria nazywa się wówczas Niemiecką Republiką Austrii i czeka na zjednoczenie z Niemcami. Powstaje nowy twór – Wolne Miasto Gdańsk. Niepodległość Śląska, poza względami geopolitycznymi, nie udała się może też dlatego, bo brakowało tu kilku tysięcy ludzi, którzy codziennie przekonywaliby do swego pomysłu polityków, założyliby kilka gazet itd.

Jakim krajem byłaby Polska bez Śląska? Gdy dochodzi do przyłączenia regionu do Polski, jej potencjał przemysłowy rośnie trzykrotnie.

Górny Śląsk zmienia oblicze Polski, która bez tego regionu byłaby krajem głównie rolniczym. W międzywojniu ok. 70 proc. polskiego eksportu nierolniczego szło ze Śląska: żelazo, stal, ołów, cynk, węgiel. Tak ogromny potencjał pochodził z województwa, które zajmowało 1 proc. powierzchni kraju. To była perła w koronie. Ale, jak już mówiłem, śląski przemysł zaczął w tym czasie padać. Polska nie była w stanie sama skonsumować śląskich bogactw ani ich wszystkich wyeksportować – za mały był choćby jej potencjał kolejowy. Węgiel leżał więc na zwałach. Ale nie była temu winna Polska, jak chcą niektórzy.

A co?

Przede wszystkim rozerwanie regionu oraz to, że od roku 1925 do 1934 między Warszawą a Berlinem trwała wojna celna, blokująca eksport m.in. węgla do Niemiec, głównego odbiorcy tego surowca. Dopiero dojście Hitlera do władzy polepszyło stosunki polsko-niemieckie. Rzecz jasna, do czasu.

Po II wojnie światowej na Śląsku starano się zatrzeć wszelkie ślady niemieckości. A jak wyglądało odniemczanie po 1922 r.?

Nie było takiego odniemczania, konwencja genewska w wyjątkowy sposób chroniła mniejszość niemiecką. Na ulicach Katowic czy Królewskiej Huty były niemieckie szyldy, ukazywały się gazety, funkcjonowały niemieckie partie, Niemcy zasiadali w radach miast i gmin oraz w Sejmie Śląskim. Działały niemieckie chóry kościelne, związki zawodowe, kluby sportowe, szkoły. Z drugiej strony, Berlin używał mniejszości do swoich celów, manipulował nią, pchał do różnych politycznych działań. Mógł to robić, bo odkręcił kurek z pieniędzmi. Bez tego mniejszość byłaby słaba. Zresztą w drugą stronę działało to podobnie: Warszawa wspierała przecież Polaków na tzw. Śląsku Opolskim, czyli zachodnim Górnym Śląsku.

Ze wszystkich mniejszości w II RP tylko niemiecka miała tak potężnego patrona.

Śląscy Niemcy mieli ojczyznę ideo- logiczną i lgnęli do niej. Ale w innych regionach z Niemcami było inaczej. Co Berlin obchodził Niemców łódzkich, którzy nigdy nie żyli w Niemczech? Czy galicyjskich, bielskich, dla których punktem odniesienia był Wiedeń? Tyle że Wiedeń już się nimi nie interesował.

Od podziału Śląska mija 100 lat. Widzisz jeszcze jakieś powidoki tej istniejącej przez 17 lat granicy?

Bez roku 1922 Katowice nie stałyby się stolicą regionu. To Gliwice i Bytom, które zostały po niemieckiej stronie, były predestynowane do roli centralnych ośrodków Górnego Śląska. Przed I wojną Katowice były co prawda ważnym centrum urzędniczym, ale jednak miastem drugorzędnym. Inne są losy Górnoślązaków w czasie wojny. Mieszkaniec Bytomia to cały czas, już przed 1939 r., obywatel Rzeszy. Jego krewny z Katowic w 1939 r. ląduje pod niemiecką okupacją, jest zmuszany do przyjęcia volkslisty, jest obywatelem drugiej kategorii.

Ważny jest rok 1945. Skala sowieckiej przemocy – deportacje, masowe mordy, gwałty – po niemieckiej stronie regionu była znacznie większa niż po polskiej. Pamięć o tych wydarzeniach do dziś jest żywa na zachodnim Górnym Śląsku. Następnie emigracja do Niemiec Zachodnich: za PRL wyjeżdża tam ok. 1,2 mln Ślązaków, spośród nich 75-80 proc. pochodzi z dawnej niemieckiej części Śląska, bo oni w RFN automatycznie dostają niemieckie obywatelstwo. A byli obywatele polscy z przedwojennego województwa śląskiego – nie. Niemiecka część regionu zostaje więc demograficznie przetrzebiona.

I dlatego dziś największy odsetek osób deklarujących narodowość śląską czy znajomość języka śląskiego przypada na powiaty w międzywojniu polskie: rybnicki, pszczyński czy mikołowski.

Rok 1922 wpływa też na mentalność Górnoślązaków. Region staje się Janusem o dwóch obliczach, zwróconych w dwóch kierunkach: Polski i Niemiec. To nadal jedna społeczność, ale pod tym względem trwale pęknięta na dwoje.©

Dr SEBASTIAN ROSENBAUM (ur. 1974) jest historykiem, pracownikiem Oddziałowego Biura Badań Historycznych IPN w Katowicach. Autor książek o historii Górnego Śląska, m.in. „Między katolicyzmem i nacjonalizmem. Związek Niemieckich Katolików w Polsce w województwie śląskim 1923-1939” (wyd. 2020).

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz zajmujący się Europą Wschodnią, redaktor dwumiesięcznika „Nowa Europa Wschodnia”. Autor książki „Królowie strzelców. Piłka w cieniu imperium”, Czarne 2018.  Za wydany w 2020 r. reportaż „Kajś. Opowieść o Górnym Śląsku” otrzymał podwójną… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 26/2022