Góra niemożliwości

17.08.2020

Czyta się kilka minut

Panie, zlituj się nad moim synem! Jest epileptykiem i bardzo cierpi (...). Przyprowadziłem go do Twoich uczniów, lecz nie mogli go uzdrowić” (Mt 17, 15n) – liturgia przypomniała nam niedawno ten krzyk zrozpaczonego ojca. W jego słowach kryje się przede wszystkim ból z powodu dramatu własnego dziecka; dodatkowo ów ból zostaje pomnożony doświadczeniem zawodu i przetrąconej nadziei. Był pewien, że znajdzie pomoc ze strony Jezusowych uczniów, a tymczasem zderzył się z ich bezsilnością.

To właśnie zderzenie, zderzenie z bezsilnością czy bezskutecznością Kościoła, może być (i jest) coraz bardziej powszechne. Powinno działać, a nie działa. Niby wszystko robimy jak dawniej, a owoce są niewielkie, żadne, albo wręcz przeciwne... Stan opisany dramatycznym pytaniem świętego papieża Pawła VI: „Co zrobiliśmy, że obezwładniliśmy Ewangelię?”. Owszem, potrafimy ją objaśniać i kompetentnie o niej mówić; ale nie widzimy Jej mocy.

Niby wszystko jest. Są wszystkie możliwości: i ludzkie, i materialne, i każde inne. A mamy poczucie, jakbyśmy się zderzali z jakąś niemożliwością. Jakby na samym środku obranej przez nas drogi wyrosła ogromna góra, której nie sposób ani obejść, ani przenieść. O tym Jezus mówi w ostatnim zdaniu wspominanej perykopy: „Gdybyście mieli wiarę jak ziarnko gorczycy, powiedzielibyście tej górze: »Przesuń się stąd tam!«, a przesunie się” (Mt 17, 20).

Wszyscy czujemy, że nie chodzi o przesuwanie gór. Chodzi o bardzo różne, trudne sytuacje dotyczące nas samych osobiście, albo nas jako większej czy mniejszej wspólnoty wiernych. Taką górą, która się wypiętrzyła pośrodku mojego życia, może być np. nałóg, z którym nie mam już ani siły, ani pomysłu się zmagać; może być układ, w którym się znalazłem – krępujący na milion sposobów każdą z moich inicjatyw. Taką górą w życiu naszego Kościoła (lokalnego, partykularnego) mogą być nasze grzechy oraz zgorszenie i wszelkie inne konsekwencje, które się z nich zrodziły (już nie mamy ani siły, ani ochoty, ani pomysłu z nimi się zmierzyć). Góra.

Jezus mówi: może być przesunięta odrobiną wiary.

To oznacza tak naprawdę minimum rzeczywistej relacji z Nim. Wiara to przecież nie zbiór jakichś abstrakcyjnych idei i prawd, lecz osobiste spotkanie osoby z Osobą. Moje z Nim.

Bez spotkania z Nim – jak „ziarnko gorczycy” (kilka minut dziennie? ale naprawdę!) – nic się nie zmieni. Można sięgać po wszystkie ludzkie środki: treningi, warsztaty, kursy, projekty, regulacje prawne, nowe instytucje i struktury, programy reformistyczne itp., itd.

Spotkanie z Jezusem daje właściwy motyw i siłę. A następnie... wiarygodność. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Kardynał, arcybiskup metropolita łódzki, wcześniej biskup pomocniczy krakowski, autor rubryki „Okruchy Słowa”, stały współpracownik „Tygodnika Powszechnego”. Doktor habilitowany nauk humanistycznych, specjalizuje się w historii Kościoła. W latach 2007-11… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 34/2020