Głosy z USA: Trump czy Biden?

Amerykanie martwią się dziś nie tylko o wynik wyścigu o Biały Dom. Boją się także tego, że w spolaryzowanym kraju może dojść do powyborczych rozruchów.
z Nowego Jorku

03.11.2020

Czyta się kilka minut

Lokal wyborczy w szkole publicznej na Brooklynie, Nowy Jork,  3 listopada 2020 r. / FOT. David Dee Delgado/Getty AFP/East News /
Lokal wyborczy w szkole publicznej na Brooklynie, Nowy Jork, 3 listopada 2020 r. / FOT. David Dee Delgado/Getty AFP/East News /

Bed-Stuy, nowojorski Brooklyn. Tuż przed ósmą rano kolejka do lokalu wyborczego przy Macon Street przesuwa się szybko. Grupkę około 20 osób co chwilę wymijają kolejni wyborcy, którzy mają przyczepioną do kurtki naklejkę z napisem „Voted” (Zagłosowałem). Zaczepiam młodą Afroamerykankę i pytam, na kogo zagłosowała. Dziewczyna nie chce podać nazwiska kandydata. Jednak po chwili zastanowienia dodaje: – Mam nadzieję, że nie będę musiała znosić kolejnych czterech lat jego rządów.

On to prezydent Donald Trump, którego reelekcji niechętny jest też Quentin Cameron. 46-letni czarnoskóry programista nie ma oporów, by rozmawiać o polityce. Już na wstępie mówi, że zagłosował na rywala prezydenta, Joego Bidena. Liczy, że Demokrata zjednoczy Amerykanów.

– Jeszcze nigdy nie byliśmy tak podzieleni jak za prezydentury Trumpa – mówi Quentin. – Cieszę się, że mieszkam w Nowym Jorku, a nie w rodzinnej Georgii, gdzie roi się od zwolenników Trumpa. Denerwuje mnie, że zarówno on, jak i lokalni republikańscy politycy podsycają tam niechęć do imigrantów i kolorowych społeczności. Już i tak mamy w Georgii problem z rasizmem! – krzyczy Quentin, którego rodzimy stan stał się miejscem wyrównanej walki o Biały Dom. W tradycyjnie republikańskiej części USA Donald Trump traci minimalnie do Joego Bidena.

Nowojorska prowincja

David Gordon, 62-letni prawnik z Highland w stanie Nowy Jork, jest jednym z ponad 100 mln Amerykanów, którzy oddali swój głos jeszcze przed dniem wyborów. Było to możliwe dzięki ułatwionej ze względu na pandemię procedurze głosowania korespondencyjnego. W wielu stanach już wcześniej można też było zagłosować w lokalach wyborczych.


WYBORY PREZYDENCKIE W USA – CZYTAJ WIĘCEJ W SERWISIE SPECJALNYM >>>


David deklaruje, że poparł Joego Bidena, co w jego rodzinnych stronach nie jest takie oczywiste. 

– Highland jest inne niż nowojorska metropolia – tłumaczy David. – Tu nikogo nie dziwi, że sąsiad ma w swoim ogródku tablicę z poparciem dla Donalda Trumpa. Nawet w mojej rodzinie do niedawna byli zwolennicy prezydenta. Na szczęście mój brat i jego żona przejrzeli w końcu na oczy i zagłosują dziś na Bidena. Przecież Ameryka nie wytrzyma kolejnej kadencji Trumpa! Spójrzmy na to, jak spolaryzował amerykańską politykę i pogorszył wizerunek Ameryki na świecie. Jeszcze kilka lat temu cieszyliśmy się szacunkiem i byliśmy dla innych krajów wzorem. Dziś mamy w Biały Domu klauna, który najchętniej wprowadziłby w Stanach dyktaturę – twierdzi David.

Nie ufam establishmentowi

Do Jerry’ego Stepanovicha, budowlańca z Grand Rapids w stanie Michigan (to stan kluczowy dla wyniku wyścigu), dzwonię w dniu wyborów, tuż po dziewiątej rano. Jerry mówi, że właśnie wrócił z lokalu wyborczego. Wolał oddać swój głos osobiście, bo nie ma zaufania do głosowania korespondencyjnego. Tak jak Donald Trump powtarza, że prowadzi ono do nadużyć.

– Kilka dni temu słyszałem w Fox News (popularna w USA konserwatywna telewizja – red.), że jeden z listonoszy wyrzucił pakiety wyborcze do śmietnika! Nie pozwolę, żeby coś takiego stało się z moim głosem. Prezydent musi wygrać i chcę mieć w tym udział – przekonuje Jerry, który jeszcze kilka miesięcy temu był rozczarowany rządami Trumpa. Nie podobało mu się, że prezydent zlekceważył zagrożenie związane z pandemią. Jeszcze w lutym powtarzał, że wraz z nadejściem cieplejszych dni „wirus zniknie”. 

– Prezydent nie powinien wygadywać takich głupot! – krzyczy Jerry. – Z drugiej strony, uważam, że mamy teraz ważniejsze sprawy na głowie niż pandemia. Naszym priorytetem powinna być szybka odbudowa gospodarki po kryzysie. A ja nie wierzę, że Biden jest w stanie to zrobić! Co nam po polityku, który spędził prawie 50 lat w Waszyngtonie i ma do zaoferowania tylko puste frazesy? Biden wciąż podkreśla, że będzie lepszym przywódcą od Donalda Trumpa. Tylko czemu nie podaje przy tym konkretnych propozycji reform? Mam wrażenie, że ciągle coś obiecuje, w zależności od tego, w jakim akurat stanie ma swój wiec wyborczy. Do tego jeszcze te ciemne interesy jego syna... – dodaje Jerry, odnosząc się do niedawnych doniesień amerykańskiego tabloidu „New York Post”. Wynika z nich, że Biden spotkał się z doradcą ukraińskiej spółki energetycznej, w której zarządzie zasiadał jego syn Hunter Biden. Oparty na niezweryfikowanych materiałach artykuł został uznany za tak wątpliwy, że Twitter i Facebook ograniczyły jego dystrybucję w sieci. Donald Trump chętnie wykorzystał jednak sensacyjne doniesienia, oskarżając swojego rywala o korupcję. Najwyraźniej trafił swoją retoryką do Jerry’ego, który właśnie po tej publikacji zdecydował, że poprze reelekcję prezydenta. 


STRACH PRZED POWTÓRKĄ: Tracący w sondażach Donald Trump robi wszystko, by pozostać w Białym Domu. Eksperci studzą jednak entuzjazm tych, którzy myślą, że Joe Biden ma zwycięstwo w kieszeni >>>


– Donald Trump nie jest święty, ale przynajmniej nie należy do establishmentu i nie siedzi w tym bagnie po uszy – twierdzi Jerry, który żałuje, że nie mógł wziąć udziału we wczorajszym wiecu prezydenta w Grand Rapids. To właśnie tam, podobnie jak w 2016 r., prezydent zakończył kampanię, przemawiając do swoich zwolenników o 22.30 czasu lokalnego. Prezydent w Michigan nie odpuszcza, bo według sondaży traci tu do Bidena ponad 6 pkt proc. 

Mobilizacja w Teksasie

Jedną z niespodzianek tegorocznego wyścigu jest tradycyjnie republikański Teksas, gdzie według sondaży Trump ma zaledwie 1 pkt proc. przewagi nad Bidenem. Południowy stan nie znika z nagłówków gazet także z jednego powodu: jeszcze przed 3 listopada zagłosowało tutaj prawie 10 mln mieszkańców. To więcej niż całkowita liczba Teksańczyków głosujących w wyborach prezydenckich w 2016 r.

Dzwonię do Denise, 70-latki z Austin, która już dwa tygodnie temu oddała głos na Joego Bidena. 

– Widziałam w telewizji długie kolejki do lokali wyborczych, ale w moim przypadku obyło się bez problemów – mówi. – Czekałam tylko pół godziny. Na szczęście wszyscy mieli maski i zachowywali odpowiednią odległość od innych. Cieszę się, że frekwencja w Teksasie dopisuje i mam nadzieję, że to zadziała na korzyść Bidena. To przyzwoity człowiek, który lepiej niż Trump wyciągnie nas z pandemii. Może nie zdziałał zbyt wiele w swojej karierze, ale przynajmniej nie wywróci wszystkiego do góry nogami jak Trump. Nie mogę zrozumieć, dlaczego tak wielu Amerykanów popiera jego ciągłe kłamstwa i obrzydliwe wpisy na Twitterze! To nie jest człowiek, który zasługuje na urząd prezydenta! Boję się, że nawet jeśli przegra wyścig, to i tak może podburzać swoich zwolenników do wyjścia na ulice. Czytałaś o wyborcach Trumpa w Teksasie, którzy otoczyli na autostradzie autobus sztabu Bidena? (amerykańskie FBI wszczęło w tej sprawie śledztwo – red.) To może być przedsmak zamieszek – przekonuje Denise.

Strach 

Powyborczych rozruchów obawia się cała Ameryka. W Nowym Jorku już na kilka dni przed 3 listopada zabito deskami sklepy na manhattańskim SoHo, kultowym placu Times Square, a nawet w dalszych rejonach miasta, jak Brooklyn czy Bronx. Ten sam los spotkał wiele lokali usługowych w Waszyngtonie, w szczególności w pobliżu Białego Domu czy Kapitolu. Na wypadek rozruchów gubernatorzy stanów, jak np. Massachusetts czy Oregon, postawili w gotowości oddziały Gwardii Narodowej.

Przedwyborcze doniesienia ze Stanów z niepokojem śledzi Ryan Dylla, 43-letni nauczyciel angielskiego, który osiem lat temu przeprowadził się z Teksasu do Warszawy. Amerykanin obawia się nie tylko powyborczych zamieszek w swojej ojczyźnie, ale także powtórki z 2016 r., gdy Donald Trump wygrał wyścig o Biały Dom, choć to sondaże dawały Hillary Clinton pewne zwycięstwo.

– Nigdy nie zapomnę momentu, gdy tuż po wstaniu rano przeczytałem w internecie, że Trump wygrał. Nie mogłem w to uwierzyć i szukałem w innych serwisach potwierdzenia, że to fake news. Nie zniosę kolejnych czterech lat czytania o skandalach z udziałem Trumpa. Nie chcę się już wstydzić za Amerykę.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka specjalizująca się w tematyce amerykańskiej, stała współpracowniczka „Tygodnika Powszechnego”. W latach 2018-2020 była korespondentką w USA, skąd m.in. relacjonowała wybory prezydenckie. Publikowała w magazynie „Press”, Weekend Gazeta.pl, „… więcej