Donald Trump udowadnia, że trzyma w garści elektorat Partii Republikańskiej

Musiałby wydarzyć się prawyborczy cud, aby były prezydent nie stanął do jesiennej walki o Biały Dom. „Ta cała nagonka sprawia, że jeszcze mocniej go popieram” – mówią „Tygodnikowi” jego zwolennicy, niezrażeni nawet zarzutami karnymi wobec Trumpa.

23.01.2024

Czyta się kilka minut

Donald Trump na imprezie klubowej w Des Moines w stanie Iowa. 15 stycznia 2024 r. / fot. Andrew Harnik / AP / EAST NEWS
Donald Trump w Des Moines w stanie Iowa. 15 stycznia 2024 r. / fot. Andrew Harnik / AP / EAST NEWS

Ashley Long, mieszkanka Des Moines, stolicy stanu Iowa, przyznała to wprost: Donald Trump musiałby zrobić coś naprawdę obrzydliwego, aby ona go nie poparła. „Może gdybym zobaczyła filmik, na którym kopie dziecko, zagłosowałabym na kogoś innego” – stwierdziła w rozmowie z serwisem Slate, który jeszcze w listopadzie 2023 r. opisał fenomen popularności Trumpa w tym trzymilionowym stanie na Środkowym Zachodzie.

Aby dostać się na jego wiec, Ashley Long jechała półtorej godziny samochodem do miejscowości Fort Dodge i od świtu tłoczyła się w kolejce do szkolnej sali gimnastycznej, gdzie miał przemawiać Trump. Niektórzy jego fani, podobnie jak Ashley, założyli koszulki z jego wizerunkiem i hasłem Revenge (Zemsta). Pytana o to, Ashley żartowała, że nawiązuje to przewrotnie do kampanijnego hasła Baracka Obamy, który motywem przewodnim swej kampanii prezydenckiej w 2008 r. uczynił słowo Hope (Nadzieja).

Iowa nie ma wątpliwości

Inaczej niż Obama, Trump woli grać na negatywnych emocjach. Otwarcie zapowiada, że jeśli jesienią 2024 r. zdobędzie znów prezydenturę, zemści się na rywalach. Mimo to – a może właśnie dlatego? – Iowa pokochała go jak nikogo dotąd.

W tym rolniczym stanie, który 15 stycznia tradycyjnie jako pierwszy spośród amerykańskich stanów przeprowadził prawybory w Partii Republikańskiej – mozolny wyścig, którego celem jest wyłonienie partyjnego nominata do walki o Biały Dom – Trump dosłownie zmiótł rywali. Zdobył 51 proc. głosów, co dało mu przewagę aż 30 punktów procentowych nad drugim na liście Ronem DeSantisem, gubernatorem stanu Floryda. Dopiero trzecia była Nikki Haley, była ambasadorka USA przy ONZ, z wynikiem 19 proc.

Żaden Republikanin nie odniósł w historii prawyborów w Iowa tak dużego sukcesu. Pozycja Trumpa była tak silna, że już pół godziny od rozpoczęcia głosowania agencja Associated Press ogłosiła jego prognozowane zwycięstwo. Inna sprawa, że frekwencja była niska: w Iowa panują ostre mrozy i zagłosowało tylko około 110 tys. osób, czyli niecałe 15 proc. zarejestrowanych republikańskich wyborców (w 2016 r., gdy Trump startował tu po raz pierwszy, frekwencja wyniosła 29 proc.). Spośród głosujących niemal połowa deklarowała w sondażach, że należy do zapoczątkowanego przez Trumpa ruchu Make America Great Again, w skrócie MAGA („Uczyńmy Amerykę na powrót wielką”).

W roli ofiary

Trump wygrał w 98 spośród 99 hrabstw, zgarniając poparcie nawet wśród wyborców z wyższym wykształceniem. Jak wynika z analizy „Washington Post”, Trump najgorzej radził sobie w niektórych miastach, gdzie elektorat był bardziej umiarkowany. Mocno konserwatywna Iowa nie zawiodła go jednak, choć rzadziej niż rywale spotykał się tu z wyborcami i nie uczestniczył w debatach telewizyjnych, kreując się na pewnego faworyta w walce o nominację.

Mało emocjonujący wieczór wyborczy w Iowa pokazał jedno: Trump trzyma w garści kluczowy republikański elektorat. Choć sięga po coraz bardziej skrajną retorykę, choć był dwukrotnie postawiony w stan oskarżenia w ramach procedury impeachmentu i choć ciąży na nim łącznie 91 zarzutów karnych (w tym w związku z nawoływaniem do pamiętnego szturmu na Kapitol), wyborców to nie odstrasza.

A wręcz przyciąga: robiąc z siebie ofiarę rzekomego prześladowania politycznego, Trump wzmacnia swoją pozycję w partii. W sondażach prowadzonych przed lokalami prawyborczymi w Iowa aż dwie trzecie pytanych deklarowało, że Trump powinien kontynuować walkę o Biały Dom, nawet jeśli zostanie skazany w którymś z postępowań karnych.

Trump powtarzał mantrę o „polowaniu na czarownice” także w nowojorskim sądzie, dokąd udał się tuż po zwycięstwie w Iowa. Zaczął się tam proces cywilny o zniesławienie, wytoczony mu przez pisarkę E. Jean Carroll. Na rozprawie Trump zachowywał się tak skandalicznie, że sędzia zagroził mu wyrzuceniem z sali.

Małe szanse rywali

Po tak mocnym zwycięstwie Trumpa w Iowa słabną nadzieje, że jego rywale, a zwłaszcza Nikki Haley, podtrzymają bój o nominację partyjną. Nawet jeśli Haley udałoby się zwyciężyć w prawyborach w New Hampshire (głosowano 23 stycznia, już po zamknięciu tego numeru „Tygodnika”), może być to jedynie wyjątek od reguły. Elektorat w tym stanie, gdzie 40 proc. to wyborcy niezdecydowani o umiarkowanych poglądach, nie jest reprezentatywny dla reszty kraju.

Szacuje się, że w kluczowej dla wyścigu Karolinie Południowej Trump ma nad Haley ok. 30 punktów procentowych przewagi. W sondażach ogólnokrajowych poparcie dla niego deklaruje ponad 65 proc. sympatyków Republikanów. Prof. Andrew Smith, dyrektor ośrodka sondażowego na Uniwersytecie w New Hampshire, ocenia tę sytuację na chłodno. – Jeśli Haley nie pokona Trumpa 23 stycznia, powinna zrezygnować z wyścigu. Jej rywal jest tak pewny siebie, że nawet nie zwiększył tu liczby spotkań z wyborcami – tłumaczy Smith w rozmowie z „Tygodnikiem”.

Wiele mówi fakt, że po sukcesie w Iowa Trump skupił się od razu na atakach na ubiegającego się o reelekcję Joego Bidena. Podczas triumfalnego przemówienia 15 stycznia nazwał go „najgorszym prezydentem w historii USA”. Z kolei Biden w noc prawyborczą pisał na platformie X: „Ten wyścig od zawsze sprowadzał się do jednego: ja i wy musimy stoczyć walkę przeciw Republikanom wspierającym ruch MAGA. Tak było wczoraj i tak będzie jutro”. W ciągu doby od zwycięstwa Trumpa w Iowa na kampanię Bidena wpłynęło 1,6 mln dolarów darowizn.

Kapitał polityczny w tym dniu zbijała też wiceprezydentka Kamala Harris: podczas przemówienia w Karolinie Południowej ostrzegała, iż Trump jest zagrożeniem dla amerykańskiej demokracji. Obarczyła go też winą za zniesienie federalnego prawa do aborcji na życzenie – zdecydowali o tym bowiem sędziowie Sądu Najwyższego, spośród których trzech nominował za swojej prezydentury Trump.

Biden jako mniejsze zło?

Konserwatywny serwis The Hill twierdzi, że w obliczu toksycznego w opinii wielu wpływu Trumpa na amerykańską politykę, sojusznikiem Bidena mogą stać się znów umiarkowani zwolennicy Republikanów. Według sondażu NBC News/Des Moines Register 43 proc. wyborców, którzy w Iowa poparli Nikki Haley, deklaruje, że w przypadku starcia Trump-Biden zagłosują na kandydata Partii Demokratycznej.

Poparcie dla obecnego prezydenta sygnalizują też niektórzy byli współpracownicy Trumpa. „Nigdy nie głosowałam na Demokratę, ale zrobię to, jeśli Trump zdobędzie nominację republikańską. Nie poprę kogoś, kto nie chciał pokojowo przekazać władzy, próbował wyrzucić do kosza legalnie przeprowadzone wybory i zagrzewał do ataku na Kapitol” – mówiła serwisowi The Hill była doradczyni medialna Trumpa podczas kampanii w 2020 r., Sarah Matthews. Z kolei Anthony Scaramucci, były dyrektor działu komunikacji Białego Domu, ostrzegł, że od wyniku wyborów zależą losy demokracji w USA.

Znamienny jest też komentarz opublikowany w dzienniku „USA Today”. Były republikański kongresmen Fred Upton, który po szturmie na Kapitol głosował za impeachmentem Trumpa, krytykuje niewydolny, jego zdaniem, system prawyborów. Argumentuje, że przy niskiej frekwencji nieproporcjonalnie duży wpływ na wynik ma zdeterminowany elektorat wspierający kandydatów o radykalnych poglądach. „Przeciętni wyborcy zachodzą w głowę, dlaczego ich partie premiują najbardziej skrajnych polityków” – pisze Upton.

Ukraina zakładniczką kampanii

Tymczasem partyjny establishment Partii Republikańskiej znów stoi przy Trumpie: w ostatnich dniach jego kandydaturę w wyścigu o Biały Dom poparło kilku kluczowych Republikanów, w tym senator z Teksasu Ted Cruz, jego rywal w prawyborach w 2016 r.

Przyjmując za pewnik, że partyjna nominacja należy się Trumpowi, senator Lindsey Graham – jeden z tych republikańskich polityków, którzy mocno wspierają Ukrainę – ostrzegał kolegów, którzy blokowali kongresowe negocjacje m.in. w sprawie pakietu pomocowego dla Ukrainy. „Jeśli myślicie, że uda wam się ugrać lepszy kompromis po zwycięstwie Trumpa w wyborach prezydenckich, na które liczymy, to się mylicie” – stwierdził, odnosząc się do apetytu części Republikanów, by jeszcze bardziej zaostrzyć politykę migracyjną. To kluczowa sprawa dla poparcia dealu przez Republikanów.

Jednocześnie, jak donosi serwis CNN, w kręgach partyjnych rośnie obawa, że Trump może zagrzewać do zerwania negocjacji w Kongresie, aby w ważnym momencie dla swojej kampanii nie pompować wizerunkowo Demokratów, którzy walczą o fundusze dla Ukrainy.

„Nie chcę Bidena”

W cieniu obaw o wpływ Trumpa na amerykańską politykę jest jeszcze optyka zwykłych wyborców ze stanów kluczowych dla wyścigu o Biały Dom. John Geraghty, 44-letni pracownik fabryki traktorów w stanie Wisconsin, już teraz zapowiada, że jesienią poprze Trumpa. Uważa, że lepiej niż Biden rozumie on problemy Amerykanów, jak wysokie koszty życia, wzrost przestępczości czy rekordowy napływ imigrantów na granicę USA-Meksyk.

– Nie śledzę problemów prawnych Trumpa – mówi John „Tygodnikowi”. – Wiem, że grożą mu poważne zarzuty, ale uważam, że oskarżono go z pobudek politycznych. Ta cała nagonka sprawia, że jeszcze mocniej go popieram.

Podobnie uważa Jerry Stepanovich, budowlaniec z Grand Rapids w Michigan, z którym po raz pierwszy rozmawiałam po wyborach prezydenckich w 2020 r. Głosował wtedy na Trumpa. – Sytuacja na południowej granicy jest dramatyczna, a dług publiczny USA urósł do monstrualnych rozmiarów. Demokraci mają nas za głupków. Nie przekonują mnie ich bezpodstawne oskarżenia wobec byłego prezydenta – mówi Jerry.

Z tej perspektywy szczerze zatroskani o demokrację amerykańscy politycy być może robią sobie dziś rachunek zysków i strat. Zanim w kwietniu 2023 r. Trump usłyszał pierwsze zarzuty karne, postrzegany był w swojej partii jako balast, który należy zastąpić nowym liderem. Dziś jego rywale są bliscy zawieszenia swojej kampanii, a republikański establishment znów musi stać murem za jego powyborczymi kłamstwami. Ten pociąg zajechał za daleko.

Autorka jest dziennikarką „Press”.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka specjalizująca się w tematyce amerykańskiej, stała współpracowniczka „Tygodnika Powszechnego”. W latach 2018-2020 była korespondentką w USA, skąd m.in. relacjonowała wybory prezydenckie. Publikowała w magazynie „Press”, Weekend Gazeta.pl, „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 4/2024

W druku ukazał się pod tytułem: Sznurem za Trumpem