Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Szacuje się, że głodem zagrożonych jest przeszło dziesięć milionów ludzi. W południowej Somalii prawie cztery miliony żyją na skraju wyczerpania. Ponad pół miliona uchodźców przekroczyło granice Kenii i koczuje w pośpiesznie stworzonych obozach lub wokół nich. Ofiar nie liczy się w dziesiątkach czy nawet setkach tysięcy. Operuje się wyłącznie milionami.
Są to liczby przerażające. Ludobójstwo w Rwandzie pochłonęło około miliona ludzkich istnień. Milion dwieście tysięcy ludzi zginęło w Auschwitz. Liczba ofiar Zagłady szacowana jest na sześć milionów. Od sześciu do siedmiu milionów zginęło podczas Wielkiego Głodu na Ukrainie. Teraz tyle samo walczy o życie w Afryce.
Celowo zapisuję te liczby słowami. To ostatnia próba obrony przed zobojętnieniem. Wielkie katastrofy - tak jak masowe zbrodnie - mają w sobie coś paraliżującego. Nie będzie możliwe nawet sporządzenie listy ofiar. A pomoc? Jeśli dobrze pójdzie, zdąży ją otrzymać 50, może 70 procent potrzebujących. Jakaś część jest więc z góry skazana na zagładę.
Oczywiście, katastrofie można było próbować zapobiec lub przynajmniej ograniczyć jej skutki. W końcu susza - jak mówił kiedyś Ryszard Kapuściński - jest katastrofą pełzającą, rozłożoną w czasie. Rejony, które dotknęła w ostatnich miesiącach, są regularnie nawiedzane przez tego rodzaju klęski. Problem w tym, że katastrofa humanitarna w Somalii to rezultat nie tylko warunków klimatycznych, ale i polityki. Nie-państwo, jakim Somalia jest od dwudziestu lat, pozostawia swoich obywateli na pastwę wszystkiego: zwalczających się ugrupowań, braku wody pitnej, epidemii i upałów. Społeczność międzynarodowa nie ma pomysłu, w jaki sposób zapanować nad tym chaosem. Można wręcz powiedzieć, że Somalia to "Afryka w Afryce" - kwintesencja sposobu, w jaki traktuje się mieszkańców tego kontynentu od wielu dziesięcioleci.
Oblicza się, że w ciągu ostatnich sześćdziesięciu lat Afryce przekazano przeszło bilion dolarów pomocy. Tyle że - jak twierdzą ekonomiści, socjologowie, politolodzy - suma ta została niemal w całości zmarnowana. Nie chodzi naturalnie o pomoc humanitarną; ta akurat jest skuteczniejsza niż działania poszczególnych rządów czy międzynarodowych organizacji politycznych. Chodzi o pomoc w formie kredytów, bezzwrotnych pożyczek czy inwestycji. Pomoc ta, o czym rzadko się pamięta, nie ma charakteru ściśle ekonomicznego, raczej wynika z doraźnej kalkulacji politycznej. Świat troszczy się o Afrykę, zamiast pomóc jej stanąć na własnych nogach. Przez całe dziesięciolecia nie inwestowano w infrastrukturę - w drogi, elektrownie czy szkoły - tylko po prostu dawano pieniądze rządzącym. Kupowano w Afryce surowce, nie dbając o to, co dzieje się w państwach, które powinny się na ich sprzedaży bogacić. Doprowadziło to do powstania oligarchii i silnych mechanizmów korupcyjnych, które do dziś skutecznie blokują jakąkolwiek zmianę. W rezultacie 70 procent mieszkańców tego kontynentu żyje za mniej niż dolara dziennie.
Dla ludzi, którzy umierają w rogu Afryki, nie ma nadziei, mówił przed dwudziestu laty Kapuściński. "Gdy kończy się ostatni worek kukurydzy przywiezionej z USA, zaczyna się wielkie umieranie". Nie możemy się jednak dać sparaliżować tej wiedzy. Wpatrzeni w wielkie liczby, myślmy przede wszystkim o tym, że opisują one ludzi. Ciągle żywych, ciągle mających nadzieję...
Pieniądze na pomoc głodującym można wpłacać na konto Polskiej Akcji Humanitarnej: BPH 91 1060 0076 0000 3310 0015 4960 z dopiskiem "Głód".