Geniusz z Wrocławia

Były to czasy, gdy Stany Zjednoczone niechętnie przyjmowały ludzi dotkniętych niepełnosprawnością. Gdyby w 1889 r. pewnego niedowidzącego karła zawrócono z Ellis Island, postęp techniczny Ameryki opóźniłby się o całe lata.

30.12.2008

Czyta się kilka minut

Dr Charles P. Steinmetz z Josephem L. Haydenem, i asystentem w laboratorium General Electric, 1921 r. / fot. Corbis /
Dr Charles P. Steinmetz z Josephem L. Haydenem, i asystentem w laboratorium General Electric, 1921 r. / fot. Corbis /

Kilkanaście lat później ten sam człowiek, obwołany guru przemysłu elektrycznego, zażądał od firmy General Electric 10 tys. dolarów za jedną konsultację w sprawie wadliwego generatora prądu. Na obudowie maszyny zaznaczył kredą, w którym miejscu należy skrócić zwojnicę. Wypisany przez niego rachunek opiewał: "10 dolarów - za postawienie »X«, 9990 dolarów - za wiedzę, gdzie należy go postawić".

Charles Proteus Steinmetz - wrocławianin, Żyd, Niemiec, Amerykanin - zostawił świat zupełnie innym, niż go zastał. W roku jego urodzenia, 1865, wysunięto hipotezę, że światło jest falą elektromagnetyczną. Gdy ośmioletni Carl (takie było jego niemieckie imię) Steinmetz zaczynał naukę w Johannes-Gymnasium we Wrocławiu, James Maxwell ogłaszał drukiem teorię elektryczności i magnetyzmu. Nie zweryfikowano jej doświadczalnie aż do czasu, gdy 22-letni Carl, po uzyskaniu dyplomu Uniwersytetu Wrocławskiego, przygotowywał doktorat z matematyki. Steinmetz dorastał w świecie, w którym elektryczność była czymś tak nowoczesnym i imponującym, jak dla nas nanotechnologia lub inżynieria genetyczna.

Wkrótce sam wkroczył w świat nowych technologii. Gdy zrozumiano już podstawy elektromagnetyzmu, otworzyło się pole dla wynalazców i inżynierów. Carl chciał być tam, gdzie dzieją się rzeczy ważne. W 1888 r., wciąż bez dyplomu doktora matematyki, uciekł z Wrocławia. Zdecydował się na to z powodów politycznych, rodzinnych i naukowych. Jego działalność socjalistyczna, w którą zaangażował się na uczelni, powodowała problemy z policją. Miał konflikty z ojcem, macochą i przyrodnimi siostrami. Wreszcie - zaległości w studiach.

Niezrażony, rozpoczął nowe studia na politechnice w Zurychu. Tu odnalazł swe powołanie: z teoretyka stał się praktykiem - inżynierem. Zaczął zgłębiać elektrotechnikę.

Nie zagrzał długo miejsca w Szwajcarii. Namówiony przez amerykańskiego kolegę, w 1889 r. popłynął do USA. Zamiaru spełnienia "amerykańskiego snu" omal nie pokrzyżował mu urzędnik imigracyjny. Nie dojrzał materiału na wartościowego obywatela w słabo widzącym, garbatym karle, nieznającym angielskiego i nieposiadającym pieniędzy. Gdyby nie prośby towarzyszącego mu kolegi, Steinmetz zostałby zawrócony do Europy.

Wojna prądów

Tymczasem w Stanach trwała wojna technologiczna. Thomas Edison promował elektryfikację kraju prądem stałym (dziś używa się go w urządzeniach na baterie). Jego rywal, George Westinghouse, stawiał na prąd zmienny (dziś mamy go w gniazdkach). Edison, choć zdolny wynalazca, nie był inżynierem i brakowało mu wiedzy matematycznej. Podczas gdy urządzenia prądu stałego można było konstruować metodą prób i błędów, to do budowy maszyn na prąd zmienny konieczna była solidna matematyka. Te pierwsze, pozornie prostsze w projektowaniu, były nieekonomiczne: przesyłanie prądu stałego daje duże straty energii. Elektrownie trzeba by budować w każdym miasteczku - na co po cichu liczył Edison, oczekując większych zysków. Natomiast prąd zmienny, mimo że wymagał bardziej skomplikowanego sprzętu, okazał się tańszy w przesyłaniu i łatwiejszy w eksploatacji.

"Wojna prądów" wygenerowała kampanię medialną. Edison starał się obrócić społeczeństwo przeciwko konkurencyjnej technologii. Uciekł się do oczywistego chwytu: przekonywania, że jest ona niebezpieczna. W rzeczywistości, przy wysokich napięciach, stosowanych w liniach przesyłowych, skutki porażenia są tak samo niebezpieczne przy obu rodzajach prądu. To jednak nie przeszkadzało Edisonowi w nagłaśnianiu nieszczęśliwych wypadków związanych z prądem zmiennym. W 1888 r. zorganizował makabryczny spektakl: zaproszona publiczność i dziennikarze mogli na żywo podziwiać pokazy rażenia prądem zwierząt gospodarskich. Następnie - samemu będąc przeciwnikiem kary śmierci - Edison zlecił wynalazcom Haroldowi Brownowi i Fredowi Petersonowi skonstruowanie krzesła elektrycznego. Pierwsza egzekucja - zastosowano za małe napięcie i skazany umarł w strasznych męczarniach - odbyła się w rok po tym, gdy 24-letni Steinmetz postawił stopę na amerykańskiej ziemi.

Gdyby w tamtych czasach media były tak skuteczne jak dziś w sianiu lęku przed niektórymi technologiami, mielibyśmy teraz w gniazdkach prąd stały. Lecz gdy Steinmetz zaczynał pracę w USA (w małej firmie elektrycznej Rudolfa Eickmeyera, Niemca), szala zwycięstwa przechylała się już w stronę prądu zmiennego.

Socjalista buduje kapitalizm

Tymczasem Carl zmienił imię na Charles i dodał swój studencki przydomek Proteus - imię greckiego bóstwa zdolnego do zmiany postaci. Czy nadano mu go ze względu na deformacje ciała? A może z powodu zdolności szybkiej adaptacji? Bo tylko kilka lat wystarczyło mu na zdobycie międzynarodowej reputacji eksperta od prądu zmiennego. Na początku sławę przyniosły mu dwie prace naukowe: o teorii obwodów i o stratach mocy z powodu magnesowania i rozmagnesowania materiałów. Tymczasem Edison pogodził się z porażką i postanowił wejść w szranki w dziedzinie prądu zmiennego. W 1893 r. kompania General Electric Edisona przejęła firmę Eickmeyera. Steinmetz był najbardziej pożądanym nabytkiem. Zatrudniono go w głównej siedzibie firmy, w mieście Schenectady w stanie Nowy Jork.

Choć wciąż zadeklarowany socjalista, Stein­metz błyskawicznie piął się po szczeblach kariery w kapitalistycznej korporacji. Wkrótce został głównym inżynierem General Electric. Nie chciał regularnej pensji. Od firmy otrzymał dom i wszystko, co potrzebne do życia. Od czasu do czasu wystawiał pracodawcy rachunki za swe usługi. Życie pod opieką przedsiębiorstwa chyba odpowiadało jego socjalistycznym ideałom. Jednocześnie prowadził działalność społeczną, występował przeciwko rasizmowi. Choć w pracy był istnym tytanem, postulował wprowadzenie czterogodzinnego dnia roboczego. Korespondował z samym Leninem i być może to on podsunął wodzowi rewolucji hasło: "Komunizm to władza sowiecka i elektryfikacja". Tuż po śmierci inżyniera, tygodnik "Time" napisze: "W 1922 r. zaoferował swe techniczne zdolności Rosji Sowieckiej, lecz zostały odrzucone".

Największe osiągnięcie zawdzięczał połączeniu wykształcenia matematycznego z inżynierską tendencją do ułatwiania sobie życia. Działanie maszyn prądu zmiennego było dotychczas niełatwe do zrozumienia. Steinmetz opracował więc metodę analizy obwodów za pomocą liczb zespolonych, do dziś stosowaną w inżynierii. Ten prosty aparat matematyczny pozwolił, by przeciętny inżynier zrozumiał i umiał projektować nowoczesne maszyny elektryczne. Otwarło to drogę do lawiny zastosowań komercyjnych elektryczności.

Wyobraźnię współczesnych rozpalały spektakularne badania Steinmetza nad piorunami. Gazety pisały o jego generatorach sztucznych błyskawic. Jednak ważniejsze były inne prace. Zarejestrował dwieście patentów. Budował elektrownie wodne, pracował nad elektryfikacją kolei i nowymi typami świetlówek. Napisał kilkanaście mistrzowskich podręczników, wyjaśniających nie tylko najnowsze zagadnienia elektrotechniki, lecz również - teorię względności.

Byt "X" i auta na prąd

Wbrew pozorom, stojący mocno na ziemi inżynier był też myślicielem. W 1922 r. pisał w eseju "Nauka a religia": "Nie ma żadnego naukowego dowodu na istnienie bytu »X«. Lecz wszystkie nasze dedukcje są prowadzone przez analogię - to jest przez spekulacje, marzenia - i jest to nieuniknione, ponieważ jesteśmy tu blisko granicy, gdzie logiczne rozumowanie zatraca się we mgle sprzeczności. Lecz jednocześnie nie ma żadnego dowodu przeciwko koncepcji bytu »X«. Nie jest to nielogiczne, przynajmniej nie mniej logiczne niż pojęcia energii lub materii. Ponieważ nauki empiryczne zajmują się energią i materią, a byt »X« nie jest żadnym z nich - to nie może być zaobserwowany metodami fizyki doświadczalnej czy chemii. Poszukiwania bytu »X« należą do domeny psychologii - a raczej: szerszej dziedziny nauki, gdzie psychologia jest tylko jedną z gałęzi, zajmującą się szczególną formą bytu »X«, to jest umysłem".

Jednak dziś największe wrażenie robi jego wizjonerstwo. Przewidywał rozpowszechnienie radia, telewizji, klimatyzacji, elektrycznych urządzeń AGD, wykorzystanie energii słonecznej. Nie doceniono jego ukochanej koncepcji samochodów na prąd: choć od 1917 r. osobiście je projektował i usiłował sprzedawać - poszły w zapomnienie. Po prawie stu latach, w obliczu kryzysu paliwowego, ta odrzucona technologia okazuje się poważną szansą.

Steinmetz nigdy się nie ożenił. Bał się, że jego dzieci odziedziczyłyby ułomność (jego ojciec też cierpiał na deformacje ciała). Stworzył sobie zastępczą rodzinę - zaadoptował młodego inżyniera Josepha Haydena. Gdy ten ożenił się, jego dzieci stały się dla Charlesa rozpieszczanymi wnukami. Zmarł w 1923 r. na zawał serca. Miał 58 lat.

We Wrocławiu do dziś nie ma ulicy Steinmetza.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 01-02/2009