Doktorat z telepatii

Czasem - naiwni maniacy. Zwykle - cyniczni hochsztaplerzy. To dwa główne typy pseudouczonych. Niezależnie od intencji, ich działalność szkodzi.

04.11.2008

Czyta się kilka minut

/rys. Zalley /
/rys. Zalley /

Szkodzą tym bardziej, im większe stoją za nimi pieniądze. W 1997 r. Sejm (AWS-UW) zapłacił pieniędzmi podatników pewnej firmie za zabezpieczenie pomieszczeń przed promieniowaniem radiestezyjnym. W 2000 r. premier Jerzy Buzek wydał nasze pieniądze na państwową nagrodę dla przedsiębiorcy produkującego "piramidkę energetyzującą". Pseudonauka przynosi zyski na całym świecie. Oto pięć najciekawszych przykładów.

Einstein i energia z orgazmu

Według niektórych, Albert Einstein zupełnie zgłupiał na starość. Dał się wciągnąć w wątpliwe eksperymenty nad nowym rodzajem energii, ale przynajmniej wykazał, że nie miały sensu. W latach 30. z Europy do USA wyemigrował austriacki psychiatra i seksuolog Wilhelm Reich. Rozpoczął kontrowersyjne wówczas badania nad orgazmem. Tak odkrył "orgon", podstawową energię kosmosu. Założył osadę Orgonon w stanie Maine, gdzie wzniósł laboratorium. Powstało tam "działo orgonowe" do sterowania chmurami deszczowymi, a nawet do bitew z UFO. Orgon miał też być uniwersalnym lekiem. Gdy publikacje Reicha o uzdrawianiu orgonem zyskały popularność, zbudował "akumulatory orgonowe" i wynajmował je pacjentom, by czerpali z nich "potencję orgiastyczną". Amerykańska prasa pisała, że "pudełka seksu" Reicha wzbudzają niemoralne namiętności i niekontrolowane erekcje. Odkrywca zaczął mieć problemy z władzami.

W 1941 r. Reich dotarł do samego Einsteina. Po czterogodzinnej rozmowie wybitny uczony zgodził się przetestować akumulator orgonowy. Była to klatka izolowana drewnem i papierem. Reich twierdził, że temperatura w niej wzrasta bez źródła ciepła. Jeśli tak, można by zbudować perpetuum mobile, które narusza prawa termodynamiki. Einstein wykonał w swojej piwnicy serię eksperymentów. Owszem, zaobserwował wyższą temperaturę wewnątrz klatki. Jednak asystent przypomniał mu, że temperatura przy podłodze zawsze jest niższa niż pod sufitem. Einstein grzecznie odpisał Reichowi, życząc mu więcej sceptycyzmu.

Sterowanie pogodą

Szalone lata 90. w byłym ZSRR pozwalały na ciekawe wykorzystanie funduszy państwowych. Wiktor Pietrowicz Bowbałan, dziennikarz, podobno również wykładowca na Uniwersytecie Kijowskim, założył firmę "Biokorinter". Zajmowała się ona sterowaniem pogodą. Bowbałan twierdzi, że w kwietniu 1993 r. osobiście przemieścił cyklon z Islandii na Morze Barentsa i że urodzaj na Ukrainie w latach 1990, 1993 i 1994 jest wyłącznie jego zasługą. Metoda polega na wykorzystaniu siły woli. Bowbałan najpierw nauczył się sterować pogodą w zasięgu wzroku, potem - poza horyzontem.

Ukraińskie ministerstwo rolnictwa, spodziewając się w 1995 r. nieurodzaju, wysupłało pewną kwotę na przetestowanie idei Bowbałana. Przy udziale specjalistów z państwowego Centrum Hydrometeorologii wykonano "eksperyment pokazowy". Miał polegać na korekcji ruchu masy powietrza nad rejonem kijowskim i dniepropietrowskim. Rok później szef Centrum Nikołaj Kulbida ostrożnie tłumaczył się prasie, że "dość trudno było rozróżnić, gdzie fronty atmosferyczne zmieniły trajektorię same, a gdzie pod wpływem Bowbałana". Z wnioskami nie spieszył się również ukraiński Instytut Hydrometeorologii. Starając się nie nazywać Bowbałana ani geniuszem, ani szarlatanem, dyrektor instytutu Władimir Wołoszczuk wypowiedział się oględnie: "Energia frontów atmosferycznych jest bardzo duża. Żeby na nie wpłynąć, potrzeba by potencjału elektrowni atomowej. Lecz mimo wszystko... może?".

Firma "Biokorinter" istnieje ponoć do dziś. W 2002 r. starała się o grant od międzynarodowej organizacji pozarządowej Regional Environmental Center...

Zdarza się najlepszym

Przez 28 lat Laboratorium Badań Anomalii Inżynieryjnych PEAR bezkarnie szargało honor uniwersytetu w Princeton. Ostatecznie, jak pisze "New York Times", laboratorium "prawie nie otrzymywało dofinansowania od uczelni". 10 mln dolarów przejedzonych przez pracownię pochodziło z datków ekscentrycznych milionerów. Pracownią kierował uznany niegdyś ekspert od napędu odrzutowego, Robert G. Jahn. Badał wpływ dobrych i złych myśli na działanie maszyn, w szczególności elektronicznych generatorów liczb losowych. Wyników nie udało się ogłosić w żadnym piśmie naukowym. Znana jest odpowiedź redaktora jednego z nich: "Rozważymy publikację, jeśli prześlą nam Państwo ten artykuł drogą telepatyczną".

Po zamknięciu laboratorium w 2007 r., pod patronatem tej prestiżowej uczelni pozostał projekt "Globalnej Świadomości". Prowadzi go Roger D. Nelson, związany dawniej z PEAR. W kilkudziesięciu punktach kuli ziemskiej rozmieszczono generatory liczb losowych, bez przerwy zapisywanych. Autorzy projektu twierdzą, że zauważyli korelacje pomiędzy liczbami w dniu śmierci księżnej Diany, w dzień ataku na WTC, podczas tsunami na Pacyfiku i pod innymi datami, do których można było dopasować nieszczęścia. Podobno to "świadomość Ziemi" wpływała na urządzenia. Rzecz tkwi w metodologii: dane są sprawdzane tylko, gdy "coś ważnego" wydarzy się w mediach. Nie zdefiniowano też ściśle, które zdarzenia są "ważne", ani co oznacza "korelacja". Naukowcy, którzy niezależnie sprawdzili dane z 11 września 2001 r., nie znaleźli niczego, co odbiegałoby od czystego przypadku.

Germańska Nowa Medycyna

"Spisek żydowski ukrywał przed ludzkością metodę »naturalnego« leczenia nowotworów" - twierdzi niemiecki lekarz Ryke Geerd Hamer. Metodę nazwał Germańską Nową Medycyną i zarabia na niej krocie. Namawia pacjentów do rezygnacji z normalnego leczenia i do terapii siłą ducha. Według najnowszych danych, liczba ofiar śmiertelnych sięga już prawie 150.

Szczęście miała sześcioletnia Austriaczka Olivia Pilhar, chora na raka nerki. W 1995 r. jej rodzice, fanatycy metody, zostali pozbawieni praw rodzicielskich za odmowę leczenia dziecka. Wówczas porwali córkę do Hiszpanii, by tam kontynuować "germańską terapię". Tymczasem guz nowotworowy urósł do wagi kilku kilogramów. Po interwencji samego prezydenta Austrii, dziewczynkę sprowadzono do kraju i uratowano.

Germańska Nowa Medycyna jest reklamowana również w Polsce. Ilu ciężko chorych pacjentów dało się oszukać? W kwietniu 2007 r. entuzjastyczny artykuł o metodzie wydrukował "Miesięcznik Politechniki Warszawskiej", a autorem był... Jędrzej Fijałkowski, redaktor sensacyjnego pisma "Nieznany Świat".

Inteligentna woda

Woda nas rozumie. Gdy zwrócimy się do niej miłymi lub cierpkimi słowy, to po zamrożeniu kryształki lodu będą miały piękne lub brzydkie kształty. Wystarczy nawet postawić słoik na zapisanej kartce - woda umie bowiem czytać. Japończyk Masaru Emoto zrobił na tym nonsensie fantastyczny biznes. Przedstawia się jako doktor nauk, szef kilku ośrodków badawczych. W rzeczywistości skończył stosunki międzynarodowe, a rzekomy stopień naukowy to tytuł "doktora medycyny alternatywnej" z pewnej szemranej "uczelni". Ośrodki badawcze to firmy-krzaki, dzięki którym reklamuje się i zarabia.

Emoto prowadzi warsztaty w szkołach na całym świecie i sprzedaje dzieciom książeczki o inteligentnej wodzie. Wydaje też książki dla dorosłych. Nakręcił nawet paradokumentalny film "What the bleep do we know?", w którym łączy propagandę własnych osiągnięć z reklamą pewnej sekty zwanej Ramtha. Fakt, że Hollywood odrzucił propozycję produkcji obrazu, dodał mu tylko splendoru "filmu niezależnego". Szczególnie popularny jest w USA, jako "pierwszy film o fizyce kwantowej, który przyciągnął tak szeroką publiczność".

W Polsce twórczość Emoto biorą serio niektórzy naukowcy: dr inż. Waldemar Targański z Politechniki Gdańskiej powołuje się na nią w prasie fachowej - w 2006 r. opublikował artykuł pt. "Zagadkowe fale torsyjne a oszczędności w chłodnictwie". Prof. Czesław Cempel z Politechniki Poznańskiej pisze o "odkryciach" Japończyka w skrypcie dla studentów. W "Miesięczniku Politechniki Warszawskiej" podobne rewelacje opublikował znany nam już Jędrzej Fijałkowski ("Człowiek Roz... strojony", styczeń 2006 r.). Numer był poświęcony... Rokowi Fizyki.

Ciekawe, czy reforma nauki poradzi sobie z inteligentną wodą?

Dr ANNA OCHAB-MARCINEK jest fizykiem teoretykiem, pracuje na Uniwersytecie Jagiellońskim. Zajmuje się biofizyką. Współautorka "Tygodnikowego" bloga naukowego: "Świat: Jak to działa?" ( www.swiat-jaktodziala.blog.onet.pl ) i autorka bloga " Będąc młodym fizykiem - nonsensy z nauki polskiej i zagranicznej "

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 45/2008