Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Gabriel – będący też przewodniczącym socjaldemokracji (SPD), współtworzącej „wielką koalicję” wraz z chadecją Angeli Merkel – został w ubiegłym tygodniu przyjęty na Kremlu przez Putina na dwugodzinnej „audiencji” (określenie dziennika „Bild”). Stanowisko rosyjskiego prezydenta, przedstawione w tej rozmowie, brzmiało jak szantaż wobec Europy: mówił on, że jest gotów współpracować z Zachodem „w znalezieniu rozwiązania” dla Syrii i dla kryzysu migracyjnego. Tymczasem, jak twierdzi umiarkowana opozycja syryjska, która od miesiąca jest celem rosyjskich nalotów, to właśnie one sprawiły, iż w paździer- niku ponad 100 tys. Syryjczyków porzuciło swe domy. Ale Gabriel mówił, że to „każda kolejna bomba zrzucona przez Asada napędza do nas więcej uchodźców”. Wicekanclerz rozmawiał też o rozbudowie Gazociągu Północnego – plan ten krytykują Polska, kraje bałtyckie i Ukraina – i wyszedł tu Putinowi naprzeciw: stwierdził, że będzie zabiegać, aby projekt nadzorowały urzędy niemieckie, a nie unijne, dzięki czemu będzie go można szybciej realizować.
„Zachód już prawie zapomniał o Krymie” – mówi Siergiej Kowaliow w tym numerze „TP” (zob. rozmowa w dziale Świat). Gdyby szukać ilustracji dla tej tezy, przykładem byłby Gabriel. Na Kremlu ubolewał on, że między Moskwą i Berlinem nie ma dziś takich „szczególnych relacji”, jakie były za kanclerza Schrödera. I mówił: „Nie jest dla mnie jasne, czemu nasze kraje rozwijają się w zupełnie różnych kierunkach”. ©℗