Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
15 czerwca zostało ogłoszone zarządzenie papieża, zgodnie z którym „zanim biskup diecezjalny eryguje – dekretem – publiczne stowarzyszenie wiernych z zamiarem przekształcenia go w instytut życia konsekrowanego lub stowarzyszenie życia apostolskiego na prawie diecezjalnym, musi uzyskać pisemne zezwolenie Dykasterii ds. Instytutów Życia Konsekrowanego i Stowarzyszenia Życia Apostolskiego”. Jest to kolejny krok cichej, a trwającej od kilku lat centralizacji w kwestii zakładania uznanych prawnie katolickich wspólnot.
Kodeks prawa kanonicznego wprowadzony w 1983 r. wymagał tylko, by biskup diecezjalny konsultował się z Rzymem przed prawnym ustanowieniem takiej wspólnoty. W 2016 r. Franciszek doprecyzował, że brak takich konsultacji czyni akt biskupa nieważnym. W 2020 r. wydał motu proprio „Authenticum charismatis” zmieniający prawo – dotychczas obowiązujące konsultacje zamienił na „pisemną zgodę” Watykanu, ale dotyczyła ona tylko wspólnot o charakterze zakonnym. Teraz konieczność zgody została rozszerzona na wszelkie wspólnoty, które w przyszłości mogą nabrać takiego charakteru (czyli de facto zgoda Rzymu potrzebna jest już na najwcześniejszych etapach tworzenia nowego zakonu).
Prawne działania Franciszka nie zgadzają się z retoryką decentralizacji, którą papież posługuje się w swoich wystąpieniach i dokumentach duszpasterskich – co zauważają krytycy obecnego pontyfikatu. Obrońcy papieża tłumaczą, że chodzi o zapobieganie nadużyciom, które – co ostatnio wychodzi na jaw – miewają miejsce w wielu nowych wspólnotach. Przykład Legionistów Chrystusa pokazuje jednak, że aprobata Watykanu też nie chroni przed aberracjami. Wątpliwe, by centralizacja była właściwym sposobem naprawy Kościoła. ©℗