Fragmenty mitu

Ta wystawa zapełnia puste miejsce po ludziach, których nie tak dawno spotykało się na zakopiańskich ulicach, w pracowniach, na tatrzańskich ścianach i stokach.

22.11.2011

Czyta się kilka minut

Stanisław Marusarz (z przodu) / fot. Władysław Werner, Archiwum Muzeum Tatrzańskiego /
Stanisław Marusarz (z przodu) / fot. Władysław Werner, Archiwum Muzeum Tatrzańskiego /

Na pierwszy rzut oka zwraca uwagę suro-wość wystawy "Zakopiańczycy. W poszukiwaniu tożsamości"; jej ascetyczna wręcz forma. Bo tworzą ją niemal same wielkoformatowe portrety ludzi, twarze pamiętnych umysłów, talentów i osobowości.

- Sama twarz, z jaką się konfrontujemy, to, idąc za Levinasem, jakieś pytania, a zarazem jakaś odpowiedź. To jest pewna niejednoznaczność, a jednocześnie przekaz niesłychanie mocny, zachęcający - wyjaśnia Maciej Krupa, jeden z trzech współautorów wystawy i wydanej równolegle książki.

Każda z tych postaci jest jakąś figurą zakopiańskiego losu, wszystkie naznaczały współczesne Zakopane od pierwszych lat po wojnie aż niemal do dzisiaj. Czyli w okresie niby najbardziej nam znanym, a jednak - pewnie z racji braku wyraźnej cezury, jaką dla ducha i obrazu miasta stanowiły niegdyś daty rozpoczęcia i zakończenia wojen - ciągle niedomkniętym, niedopisanym, a przez to najbardziej narażonym na zapomnienie, wymieranie wraz z ostatnimi świadkami, rozmycie w naszej pamięci. Tej, w której tak silnie utrwalone jest Zakopane przez nas niedotknięte, niedoświadczone, niepoznane empirycznie, a jedynie wyobrażone, wyśnione za pomocą magii literatury, sztuki, fotografii. Zakopane z czasów młodopolskiego rozwoju i świetności oraz międzywojennej twórczej i sportowej gorączki.

Powojenne losy

- Chcieliśmy uderzyć w myślenie, że ten szczególny sposób istnienia ludzi w Zakopanem zrodził się i zamknął w latach 30., pokazać, że jest to pewien uniwersalny zakopiański sposób bycia i po wojnie mieliśmy równie dużo "kolorowych ptaków" jak wcześniej - tłumaczy intencje projektu jego współautor, Piotr Mazik.

Pewną cezurą mógł być rok 1989, ale nią nie był. W końcu do niedawna żyło ciągle tak wiele postaci wypełniających obraz miasta w minionej epoce. Spacerowali jeszcze po ulicach Marusarz, Micińska-Kenarowa, Hasior, Paryscy, druh Marduła czy siostra Warszawska.

Może dlatego te "dziady" nad postaciami czasów PRL-u mogą się rozpocząć dopiero teraz, bo w jakimś sensie są nimi zarówno wystawa, jak i książka o powojennym Zakopanem. Choć związek prezentowanych postaci z ową epoką jest niejednorodny.

Są tu tacy, których szczyt życia, działalności, twórczości przypadł właśnie na ten czas. Jedni walczyli, buntowali się, mniej lub bardziej jawnie stawiali opór władzy ludowej, jak ks. Władysław Curzydło, taternik i działacz społeczny Wojciech Niedziałek, czy starszy od nich o pokolenie, lecz aktywny do końca długiego życia ostatni generał wolnej Polski Mieczysław Boruta--Spiechowicz. Drudzy z władzą nie walczyli, tylko robili swoje. Uciekali od peerelowskiej nudy i glajchszaltu w sport, twórczość artystyczną albo pisarstwo, jak piewca kultury regionalnej Adam Pach. Czasem, korzystając tylko z pewnych serwitutów, jakie dawała nieszczęsna epoka, wyskakiwali jednak, jak Stanisław Marusarz "Dziadek", z jej ram lub też ślizgali się po powierzchni jak - osobliwa doprawdy kategoria - artyści-narciarze, odstawiający czasem narty dla poezji (Tomasz Gluziński, debiutujący w 1958 r. na łamach "Tygodnika Powszechnego"), śpiewu (Andrzej Bachleda-Curuś), a czasem też niestety wódki.

Są też tacy, których PRL dopiero wydał na świat i pozwolił im rozwinąć kolorowe skrzydła ledwie u swego schyłku lub już nawet na swoich gruzach.

Są wreszcie ci, całkiem liczni, kojarzeni przez swe dokonania głównie z międzywojniem lub czasem okupacji, których nowy ustrój zdusił ciasnotą poglądową i twórczą, utopił w morzu nieufności i podejrzeń, zasypał szarością, w końcu próbował nawet skazać na zapomnienie. To życiorysy dwóch byłych naczelników TOPR-u, obrosłe w legendę: słynnego narciarza Józefa Oppenheima i jednego z największych przedwojennych taterników Zbigniewa Korosadowicza. "Tego niemłodego człowieka, po strasznych przejściach, zaraz po wyjściu z otchłani ludzie z bliskiego mu środowiska oskarżą o kradzież i defraudację. Małe to, podłe, bezduszne, znak nadchodzących marnych czasów, w których dla takich jak on nie było miejsca" - pisze w szkicu o krótkim powojennym zakopiańskim losie Oppenheima Kuba Szpilka. - "Mniej ważne jest, czy zabito go dla biednych dóbr, czy dlatego, że był Żydem, co wielu wówczas z komunizmem łączyło. Ważniejszy jest symboliczny wymiar tego mordu. Wraz ze starym naczelnikiem grzebie się świat, styl życia, którego był twarzą. I już wiadomo, że tak tutaj być się nie da - albo się zmienić należy, albo barwy ochronne nałożyć. Tych, którzy tego nie uczynią, nowe zniszczy".

I zniszczyło, choć w inny sposób, także Korosadowicza. Bo jego powojenny zakopiański los to historia tuszowania zasług, odtrącenia, w końcu jego stopniowego wycofywania się: ze wspinaczki, z środowiska, z życia. "Logika świata powojennego była dwuwymiarowa i również taka ocena była powszechna. Nikt nie zdecydował się na politykę grubej kreski. Przypisany do człowieka opis rzadko był weryfikowany" - notuje Mazik.

Nie jak "za dawnyk casów"

Ale czy to powojenne niebycie Korosadowicza nie współtworzy jego mitu w równie istotnym stopniu, jak jego przedwojenne i wojenne bycie? Czy nie jest to równie ważną cegiełką (bądź raczej deseczką - bo to obiekt budowany raczej z płazów i gontów, rzeźbiony w drewnie), która buduje zakopiański mit?

Przecież o tym w istocie traktują "Zakopiańczycy. W poszukiwaniu tożsamości". O tym micie, który nie zamknął się wraz z wybuchem II wojny światowej, ale trwał dalej, dopełniał się, dopowiadał swoją kontynuację czynami i słowami jego bohaterów oraz egzegetów. W powojennym Zakopanem nie ma już wprawdzie Witkacego, ale po ulicach chodzą ciągle postacie, które malował: chociażby jego przyjaciel, meteorolog Józef Fedorowicz "Pimek", Stefan Zwoliński, jeden z najwybitniejszych polskich speleologów, czy wdowa po Janie Kasprowiczu, Maria. Po zamordowaniu Oppenheima, pamięć o nim nie tylko przechowuje, ale też propaguje malarka i towarzyszka jego narciarskich "wyryp" Wanda Gentil-Tippenhauer Widigerowa, znana po prostu jako "Ruda". Nie ma już pod Tatrami jednego z piewców zakopiańskiego mitu, malarza, pisarza, taternika Rafała Malczewskiego, ale warsztat samochodowy prowadzi tu kierowca rajdowy Jan Ripper, który na najsłynniejszym bodaj obrazie Malczewskiego sunie swoim wyścigowym bugatti po zaśnieżonej górskiej drodze. Nie ma architekta i rzeźbiarza Karola Stryjeńskiego, ale miejsce po nim zapełnia ze zdwojoną energią jego uczeń Antoni Kenar, który w trakcie zbyt krótkiego życia zdąży wychować godnych następców: Antoniego Rząsę i Władysława Hasiora.

Ta trójka odciska swój twórczy ślad na Zakopanem aż po grobową deskę, i to w sensie dosłownym: bo ich najpiękniejszymi dziełami w przestrzeni publicznej miasta są rzeźby nagrobne zaprojektowane na mogiły przyjaciół na cmentarzu na Pęksowym Brzyzku. Przez Kenara Stryjeńskiemu, przez Rząsę Kenarowi, przez Hasiora "Rudej". Patrząc, jak dzisiaj niszczeją, wysmagane przez halny wiatr, niekonserwowane, butwiejące wraz z mitem Zakopanego, aż chce się powiedzieć: "Oni by do tego nie dopuścili". Bo pamięć o ludziach była dla tamtych zakopiańczyków dziełem o najwyższej wartości. Warunkiem trwania pisanego przez nich mitu.

Podział na role w tym micie nie jest po wojnie już tak oczywisty jak "za dawnyk casów" zasiedlanych przez panów i górali. Stąd tytułowe "poszukiwanie tożsamości" przez zakopiańczyków. Niejednokrotnie góralscy synowie zajmują już miejsca niegdyś przeznaczone dla panów, choćby Andrzej Bachleda-Curuś na scenach operowych świata, gdy tymczasem zakopiańczycy z wyboru, zafascynowani góralszczyzną, jak Tadeusz Staich, aspirują do pasowania na górali.

Ale nie chodzi tylko o tożsamość kulturową, etniczną, ale także o tożsamość twórczą, poszukiwanie siebie w podtatrzańskim świecie. Jakże wielu rozciągało ten obszar poszukiwań na tak liczne dziedziny aktywności twórczej, społecznej, sportowej. Każdemu z nich Krupa, Mazik i Szpilka poświęcają w książce autorski malowany słowem portret-miniaturę, niewielką impresję, daleką od tradycyjnych not biograficznych, aczkolwiek noszącą w sobie ambicję szkicu do biografii krytycznej. Jakże wielu zgubiło się bowiem na drodze swoich poszukiwań, popadając w niemoc, depresję, alkoholizm. To także część powojennego zakopiańskiego losu. Nie należy jej wypierać z pamięci, raczej przyswoić, zrozumieć, bo wielu także "dzięki temu jest wśród nas, w legendzie".

***

Ta legenda składa się zawsze tylko z pojedynczych obrazów, anegdot, wrażeń, fragmentów wyrwanych ze szponów niepamięci. Cytowany przez autorów Dariusz Czaja pisze: "Fragment to przecież zawsze świadectwo braku, jakiegoś niedopełnienia".

- To nie jest wystawa o najbardziej znanych czy zasłużonych zakopiańczykach, ale o pewnym fenomenie pamięci - podkreśla Maciej Krupa.

Dlatego zarówno na ścianie muzeum, jak i na kartach książki jest puste miejsce. Można je zapełnić kimś, kogo wśród przywołanych przez autorów zakopiańczyków zabrakło: Heleną Roj-Kozłowską, Konstantym Steckim, Stanisławem Zubkiem, Jerzym Ustupskim... Fragmentem pamięci o nich.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz od 2002 r. współpracujący z „Tygodnikiem Powszechnym”, autor reportaży, wywiadów, tekstów specjalistycznych o tematyce kulturalnej, społecznej, międzynarodowej, pisze zarówno o Krakowie, Podhalu, jak i Tybecie; szczególne miejsce w jego… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 48/2011