Flagi, mury i kolory

17 marca Belfast będzie zapewne jedynym miejscem na świecie, gdzie podczas parady z okazji Dnia św. Patryka - najważniejszego święta całej społeczności irlandzkiej - nie będzie dominować kolor zielony, tradycyjna barwa Irlandii. Władze miasta uznały go za zbyt polityczny, a przez to antagonizujący lokalną społeczność.

13.03.2006

Czyta się kilka minut

Wjazd do katolickiej dzielnicy Londonderry (napis: "właśnie wjeżdżasz do Wolnego Derry") /fot.KNA-Bild /
Wjazd do katolickiej dzielnicy Londonderry (napis: "właśnie wjeżdżasz do Wolnego Derry") /fot.KNA-Bild /

Protestanci i katolicy z północnych - tych należących do Wlk. Brytanii - prowincji Zielonej Wyspy, nawet jeśli pochodzą z jednego niewielkiego miasteczka, mogą się w ogóle nie znać. Podobnie jest w Belfaście, gdzie katolicką dzielnicę Falls od protestanckiego Shankill oddziela ośmiometrowy mur. Tak było i tak jest. Gdy jesienią 2005 r. nastąpiło rozbrojenie arsenałów Irlandzkiej Armii Republikańskiej (IRA), wydawało się, że wszystko idzie w dobrym kierunku. Ale to byłoby zbyt proste.

Tu nie sposób pozostać neutralnym. Wszystkich (może z wyjątkiem mieszkańców najbogatszych dzielnic) określa miejsce ich urodzenia i zamieszkania. To oczywiste, że jeśli pochodzisz z Falls, jesteś katolikiem i republikaninem (czyli zwolennikiem niepodległości Irlandii Północnej), a jeśli z Shankill czy Ballymacarrett, protestantem i lojalistą (zwolennikiem pozostania tej części Wyspy w granicach Wlk. Brytanii). I że w razie kłopotów możesz liczyć na swoją dzielnicę: "chłopaki z sąsiedztwa" pomogą, gdyby ktoś obcy robił ci przykrości.

Dlatego cudzoziemiec powinien jak najszybciej poznać geografię polityczną tego miasta, inaczej może mieć kłopoty. W najlepszym przypadku spotka się np. z odmową ze strony kierowcy taksówki. Bo taksówki też są wyznaniowe.

Zresztą taksówkarz to w Belfaście zawód etosowy: często przyczyną zamieszek było zabicie taksówkarza jednej lub drugiej strony. Mieszkańcy Falls wierzą, że to taksówkarze uratowali ich społeczność: gdy podczas walk ulicznych władze miasta wyłączyły zachodnią część Belfastu z systemu komunikacji miejskiej (zbyt często autobusy stawały się barykadami), mieszkańcy uruchomili system taksówek dowożących ich do pracy. Wśród słynnych belfasckich murali - politycznych graffiti malowanych przez obie strony konfliktu - są także poświęcone pamięci kierowców taksówek w kolorze czarnym (tj. katolickich).

Pozory pokoju

Trudno, aby w kilka miesięcy rozwiązać konflikt, którego historia sięga XVII w. Wtedy to, po zwycięstwie Wilhelma Orańskiego nad katolicką opozycją, podporządkowana Anglikom Irlandia (zwłaszcza północna) stała się miejscem protestanckiego osadnictwa, wspieranego przez Londyn.

Formalny podział Zielonej Wyspy nastąpił w 1921 r., gdy rząd brytyjski zgodził się na powstanie Wolnego Państwa Irlandii. Objęło ono całą wyspę z wyjątkiem sześciu hrabstw z północy: w historycznej prowincji Ulster protestancka część ludności zdecydowanie opowiedziała się za pozostaniem przy Koronie.

Przez następne lata protestanci, broniący swej uprzywilejowanej pozycji, dyskryminowali katolików w dostępie do urzędów, pracy, mieszkań czy opieki zdrowotnej. W latach 60. organizacje praw obywatelskich starały się o prawa katolików. Ale w 1968 r. rozpoczął się okres krwawych zamieszek. Władze brytyjskie wprowadziły stan wojenny. Do walki wkroczyły organizacje terrorystyczne: po stronie katolickiej IRA, po protestanckiej szereg bojówek z UVF (Ulsterskie Siły Ochotnicze) i UFF (Bojownicy o Wolność Ulsteru) na czele. Bomby wybuchały także poza Irlandią Północną, nie ominęły Londynu i Dublina.

Kres walkom położyć miało Porozumienie Wielkopiątkowe (Good Friday Agree-ment) z 1998 r. Nie położyło.

Tymczasem bojownicy o zjednoczenie Wyspy zaczęli tracić grunt pod nogami. Dotąd IRA walczyła za pieniądze potężnej diaspory zza oceanu, teraz władze amerykańskie ogłosiły, że dopóki IRA stosuje przemoc, dopóty o żadnej pomocy nie może być mowy. W USA słynna była sprawa Roberta McCartneya, mieszkańca Belfastu (zresztą katolika i zwolennika partii Sinn Fein, politycznego skrzydła IRA), który w czasie barowej awantury został zamordowany przez członków IRA. Jego siostry bodaj jako pierwsze przełamały milczenie katolickiej społeczności i rozpoczęły kampanię przeciw przemocy republikańskich bojowników. Gdy w zeszłym roku lider Sinn Fein po raz pierwszy od wielu lat nie został zaproszony na obiad do Białego Domu w Dzień św. Patryka, to właśnie one zajęły jego miejsce przy prezydenckim stole.

Przed organizacją stanęło widmo finansowej katastrofy. To dlatego, po latach walki i kilku zrywanych zawieszeniach broni, IRA miała wreszcie ogłosić pokój. Gerry Adams, lider Sinn Fein, zapowiedział w lipcu 2005 r., że będzie ona kontynuować batalię o przyłączenie Irlandii Północnej do Republiki Irlandii, ale już bez przemocy. Jesienią nastąpiło kontrolowane przez niezależnych obserwatorów rozbrojenie IRA.

Wydawać się mogło, że wszystko idzie w kierunku rozwiązania konfliktu.

(London)derry

Największy kłopot to słowa. Bo jak nazwać dwie przeciwne sobie grupy? Określenia "katolicy" i "protestanci" nie są precyzyjne. Wszak nie wszyscy wyznawcy rozmaitych Kościołów protestanckich są lojalistami, nie wszyscy też katolicy dążą do połączenia z Republiką Irlandii (w połowie lat 90. jedna czwarta z nich optowała za pozostaniem przy Koronie).

Nie jest też tak, by konflikt miał przede wszystkim podłoże religijne. Przywódcy większości obecnych tu wyznań opowiadają się za pokojem i mają zasługi w budowaniu pojednania. Poza tym znaczna część tak katolików, jak i protestantów marzy o tym, aby Irlandia Północna była wreszcie miejscem jak każde inne.

Każdego zdradza tu język. Wprawne ucho z łatwością rozpozna akcent z robotniczej dzielnicy protestanckiej lub katolickiej. Co więcej, łatwo o słowa-klucze. Republikanie nigdy nie używają oficjalnej nazwy drugiego co do wielkości miasta Prowincji: Londonderry. Nazywają je Derry, z uporem zamalowując pierwszy człon na drogowskazach. Dziś nawet lojaliści po części przywykli do krótszej, wygodniejszej formy, ale najbardziej zatwardziali pozostają wierni nazwie oficjalnej.

Sama nazwa Prowincji to zresztą także przedmiot konfliktu. Oficjalnie i neutralnie - to po prostu "Irlandia Północna". Nazwy "Ulster" używają raczej protestanci, pojawia się ona w nazwach lojalistycznych bojówek. Katolicy najchętniej mówią o "Północy", a w ogóle - jak sami deklarują - nie uznają granicy dzielącej Wyspę i uważają się za część Irlandii. Sama Republika Irlandii zwana jest tu po prostu "Republiką" lub "Południem" (bo przecież nie Irlandią; tę nazwę stosuje się raczej w sensie geograficznym). Republikanie nazywają ją też niekiedy "26 hrabstwami", dla podkreślenia, że to tylko część całości, którą tworzą 32 hrabstwa.

Ale każdego mieszkańca najmocniej określa szkoła, którą kończył. Nawet mieszkańca bogatej, neutralnej dzielnicy. Bo prawie wszystkie szkoły należą albo do Kościoła rzymskokatolickiego, albo do któregoś z Kościołów protestanckich. Szkoły mieszane to mniej niż 10 proc. Trudno przecenić znaczenie separacji szkolnej dla podtrzymywania wzajemnej niechęci. Zresztą liberalni politycy Republiki, którzy toczą obecnie batalię o sekularyzację irlandzkich szkół, chętnie powołują się na przykład Północy.

Mieszkając w osobnych, niechętnych sobie dzielnicach, chodząc do innych szkół i kościołów, protestanci i katolicy mogą się w ogóle nie znać. Młodzi często po raz pierwszy spotkają się na uniwersytecie. Tu zresztą konflikt wydaje się nie istnieć: większość młodych Irlandczyków w okresie studiów poświęca się bez reszty zabawie i nawet pinty wypijanego co wieczór piwa rzadko powodują konflikty polityczne.

Co nie znaczy, że na Queen's University w Belfaście nie działają młodzieżówki radykałów republikańskich i lojalistycznych. Na ławkach czy w toaletach bez trudu trafimy na napisy wysyłające do piekła "papistów" bądź "sekciarzy".

Kolory: zielony...

Katolicką tożsamość buduje wszystko, co łączy się z celtyckimi tradycjami Zielonej Wyspy. To oni, katolicy, są tu rdzenną ludnością, a protestanci, nawet jeśli żyją tu od wieków, to ich zdaniem najeźdźcy.

Drugim filarem tożsamości jest martyrologia. Szczególne miejsce w pamięci republikanów zajmuje ochotnik IRA Bobby Sands i jego dziewięciu towarzyszy, którzy walcząc o status więźniów politycznych zmarli w 1981 r. podczas strajku głodowego w więzieniu Maze, przeznaczonym specjalnie dla członków bojówek. Społeczność katolicka wybrała głodującego od miesiąca Sandsa na posła do londyńskiej Izby Gmin.

Od czasu wprowadzenia polityki równego zatrudnienia społeczność katolicka radzi sobie całkiem dobrze, może nawet lepiej niż protestancka. Złośliwi twierdzą, że skłania ich to, aby niejako w zastępstwie cierpieć za wszystkich innych: w katolickich dzielnicach znajdziemy więc murale wyrażające solidarność z Palestyńczykami, Baskami, Katalończykami, Afroamerykanami czy z prześladowanymi kobietami.

Jednak w wiadomościach lokalnej telewizji w ciągu ostatnich miesięcy zaledwie kilka razy można było obejrzeć Gerry'ego Adamsa, podczas gdy przywódca radykalnej, lojalistycznej partii DUP, wielebny Ian Presley, jest tam częstym gościem. Jest to o tyle zaskakujące, że od czasu rozbrojenia trudno posądzać Sinn Fein o terroryzm. Tymczasem lider DUP, który zaprzecza zresztą, jakoby rozbrojenie IRA było czymś ponad dobrze wyreżyserowany spektakl, odmawia konsekwentnie złożenia broni przez wspierające partię, zdelegalizowane bojówki.

W tym roku Belfast będzie prawdopodobnie jedynym miejscem na świecie, gdzie podczas parady 17 marca z okazji Dnia św. Patryka - niewątpliwie najważniejszego święta społeczności irlandzkiej - nie będzie dominować kolor zielony, ta tradycyjna irlandzka barwa. Zabroniły tego władze miasta, uznając, że jest to kolor zbyt polityczny, a przez to zbyt niebezpieczny.

...pomarańczowy

Nic nie wskazuje na to, aby podobna przykrość spotkała miłośników koloru pomarańczowego, który bezapelacyjnie dominuje w Prowincji w połowie lipca.

Wtedy to odbywają się najważniejsze marsze protestanckie: parady tak zwanego Zakonu Orańskiego, z kulminacją 12 lipca, w rocznicę zwycięstwa Wilhelma Orańskiego nad katolikami pod Boyne w 1690 r.

Marsze te, rozpoczynające się zresztą od tradycyjnego palenia wizerunku papieża w przeddzień, są od lat zarzewiem konfliktów: Orańczycy stanowczo odmawiają zmiany tras swych pochodów tak, aby omijały one dzielnice katolickie. Nic też dziwnego, że ci drudzy w okresie parad pozostają zwykle w domu, zasłaniają okna (na Falls Road jest nawet dom zbudowany tak, aby okna nie wychodziły na trasę lipcowego przemarszu). Wielu katolików wręcz opuszcza Prowincję, udając się do Republiki, a często jedynie do pobliskiego Donegal. Byle tylko symbolicznie przekroczyć granicę.

Wreszcie, protestancką tożsamość buduje lojalizm. Historyczny i współczesny.

Ten pierwszy to przede wszystkim pamięć o udziale Ulsterczyków w brytyjskich siłach zbrojnych, a zwłaszcza mit 36. Dywizji Ulsterskiej i jej krwawych walk pod Sommą podczas I wojny światowej. Współczesny - to krawężniki pomalowane w kolor brytyjskiej flagi. I kult monarchii.

Oglądając murale poświęcone Elżbiecie II albo pamięci Królowej Matki, odnieść można wrażenie, że lojaliści północnoirlandzcy to ostatni Brytyjczycy, którzy traktują instytucję monarchii z pełną powagą.

...i biały

Monumentalny pałac Stormont, siedziba północnoirlandzkiego parlamentu, zbudowany jest z portlandzkiego białego wapienia. Mało kto tu dociera: gmach wybudowany w 1928 r. ze względów bezpieczeństwa umiejscowiono daleko od centrum Belfastu.

Porozumienie z Wielkiego Piątku 1998 r. miało na nowo ożywić to miejsce, ale radykałowie z obu stron nie zawarli ugody, głównie na skutek sprzeciwu DUP, które odmówiło współpracy z Sinn Fein. Mimo że posłowie są wybrani, parlament nie działa, a jego siedziba w obawie przed zamachami jest zamknięta. I nie wydaje się, by w najbliższym czasie coś miało się zmienić.

Biała jest też peace line - "linia pokoju". Trudno orzec, czy ta nazwa to ponury żart, czy przykład myślenia życzeniowego. Bo "linia pokoju" to wysoki na osiem metrów mur, oddzielający katolickie Falls od protestanckiego Shankill. Nie sposób przejść, nie sposób nic przerzucić. Obie dzielnice płonęły w przeszłości w wyniku zamieszek. Na murze znaleźć można niekiedy wezwania do pokoju - dzieło turystów, którzy przychodzą zobaczyć z bliska największą "atrakcję" miasta. I murale, które po obu stronach muru wzywają do walki.

***

Gdy w trakcie antybrytyjskiego powstania w 1848 r. przywódca ruchu Młodych Irlandczyków Thomas Francis Meagher projektował flagę zwaną Irish Tricolour, jej przesłanie było jasne: zielony reprezentował jej celtycką tradycję i rodzimą, czyli katolicką ludność. W zielonych szatach przedstawia się bowiem św. Patryka, apostoła Irlandii z IV-V w., a potem katolickiego patrona Wyspy. Dalej, kolor pomarańczowy na fladze symbolizował irlandzkich protestantów. Biały zaś ducha pojednania.

Dziś trzykolorowe flagi powiewają nad katolickimi dzielnicami Belfastu. Ale ich mieszkańcy zdają się nie dostrzegać, że są one w jednej trzeciej pomarańczowe. Z kolei protestanci nie przyjmują do wiadomości, że znienawidzona flaga Republiki Irlandii nosi także barwy "ich" Wilhelma Orańskiego - i mówią, że jest ona zielono-biało-złota. Co znaczył kolor biały, nie pamiętają ani jedni, ani drudzy.

Biały oddziela zieleń od pomarańczu. Tak jak biały mur oddziela dzielnice katolickie od protestanckich.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 12/2006