Europa otwartych drzwi

Z Ks. Paulem Zulehnerem, teologiem i socjologiem, rozmawia Marek Zając

06.01.2002

Czyta się kilka minut

MAREK ZAJĄC: Patrząc z polskiej perspektywy można odnieść wrażenie, że Kościół katolicki w Europie Zachodniej to zgliszcza i ruina:puste świątynie, brak powołań... Czy sytuacja jest rzeczywiście tak dramatyczna?
KS. PROF. PAUL ZULEHNER: W dzisiejszej kulturze liczy się przede wszystkim jednostka, a mniejszą rolę odgrywają instytucje. Ta prawidłowość dotyczy również Kościołów. Co ciekawe, odpływ pracowników ze związków zawodowych jest jeszcze bardziej dramatyczny niż liczba wystąpień z Kościoła. Z drugiej strony, choć wspólnoty katolicka i protestancka przeżywają kryzys, to na Zachodzie obserwujemy jednocześnie silny trend respirytualizacji. Ludzie nadal uważają się za religijnych, ale swoje relacje z instytucjami kościelnymi kształtują w poczuciu wolności lub co najmniej w tym, co za wolność uważają.

Czyli „Bóg - tak, Kościół - nie”?
Inaczej: duchowość - tak, Kościół - nie. Ta prywatna religia jest dosyć rozmyta, a zawarty w niej obraz Boga bardzo niewyraźny. To przeczucia, a nie konkretna wiedza. Można więc raczej mówić tu o duchowości czy religijnych poszukiwaniach. Kościoły traktowane są jako azyl na złe czasy.

Kościołowi katolickiemu na Zachodzie zarzuca się, że uległ protestantyzacji.
Przede wszystkim: w dobie ekumenizmu trudno posługiwać się pojęciem ,,protestantyzm” jako synonimem upadku. W spólnoty katolicka i protestancka przeżywają podobny kryzys. Nie jest on, by tak rzec, produktem tych Kościołów, ale owocem kultury, która najwyższą wartość przypisuje jednostce. Idzie więc o konflikt między dawną Ewangelią a kulturą współczesną - czy tę kulturę należy cenić, to już inna kwestia.

Konflikt ów dotknął zresztą Kościół protestancki o wiele boleśniej niż katolicki. Reformacja od samego początku mocniej koncentrowała się na jednostce, aktywniej uczestniczyła w modernizacji kultury i dlatego dotkliwiej przechodzi kryzys współczesności.

A Kościół katolicki? Przecież w dzisiejszym świecie nie może czynić nic innego, jak tylko zachować ogromny respekt wobec suwerennych decyzji wolnego człowieka. I to wcale nie jest protestantyzacja. Raczej inkulturacja Ewangelii we współczesną kulturę.

Po deklaracji „Dominus Iesus” pytano, co właściwie jest celem ekumenizmu: zjednoczenie chrześcijan w jednej wierze i w jednym Kościele czy tylko rozwijanie współpracy i przyjacielskich stosunków?
Kościoły chrześcijańskie muszą współpracować, bo od wieków głoszą to samo, gorszące świat przesłanie, że w jednym z nas, w konkretnej osobie, która zamieszkiwała konkretny kraj znajduje się zbawienie świata. To przeświadczenie jest dobrem wspólnym chrześcijan; nie dzieli ich, lecz łączy. I właśnie dziś, w świecie religijnego pluralizmu - gdy znów padają pytania o duchowość i zbawienie, a tak wielu ludzi ucieka się do gnostyckich, ezoterycznych czy azjatyckich tradycji duchowych - chrześcijanie powinni współpracować i wspólnie zajmować jasne, ewangeliczne stanowisko.

Współpraca to jednak tylko pierwszy krok. W dłuższej perspektywie czasowej drugim celem jest pojednanie na płaszczyźnie instytucjonalnej. Ale to pojednanie nie oznacza unifikacji. Przecież już dziś np. w ramach katolicyzmu mieści się Kościół rzymskokatolicki i greckokatolicki. Wszyscy chrześcijanie - protestanci, katolicy, prawosławni i inni - powinni zamieszkać w jednym domu, choć zajmować w nim będą różne pomieszczenia. Tak można odczytywać dziś sens modlitwy Chrystusa, „aby byli jedno”. Na razie mieszkamy jednak w osobnych domach.

Biskup Heinrich Mussinghoff z Akwizgranu powiedział kiedyś: „Będziemy mniejszym Kościołem”. Czy szybkiezmniejszanie się wspólnoty katolickiej w drugiej połowie XX wieku było szokiem dla zachodnich biskupów i kapłanów?
Byliśmy zaskoczeni rewolucją roku 1968. Pierwotnie nie była ona wymierzona w wiarę jako taką czy w Boga, ale w różne instytucje, także religijne, które chciały sterować życiem obywateli. Tymczasem Kościół nie od razu zrozumiał, że problemem była wolność, a nie wiara. Teraz powoli uczymy się prowadzić dialog z ludźmi „poszukującymi” - zachowując pełen respekt dla ich autonomii. Najwyższą sztuką w duszpasterstwie jest połączyć jednoznaczne stanowisko religijne z poszanowaniem wolności rozmówcy. Tylko taki Kościół zyska akceptację nowoczesnego świata. I jeśli będziemy cierpliwie podążać tą drogą, to może okazać się, że religijna ciekawość współczesnego człowieka doprowadzi do ilościowego rozrostu Kościołów.

Jeśli weźmiemy przykład monarchii austriackiej z końca XVIII w., w okresie największego rozkwitu oświecenia, to kryzys Kościołów chrześcijańskich był wtedy poważniejszy lub co najmniej identyczny z tym, który dotyka nas dziś. Potem owa negatywna tendencja została przezwyciężona. Trudno zatem dziś prognozować, że liczba wiernych będzie w przyszłości wyłącznie spadać. Obserwujemy wiele symptomów wskazujących na to, że tam, gdzie prowadzimy dialog, ludzie powracają do „komunikacyjnej przestrzeni” Kościoła. Rozmowa, jeśli Bóg tak zechce, może przynieść wspólnocie nowych wyznawców. Na razie obok niewielu formalnych członków zdobywamy coraz więcej zainteresowanych i sympatyków.

Wspominaliśmy o zarzutach wobec Kościoła katolickiego w Europie Zachodniej. Ale i Zachód nieraz krytykuje, np. katolików w Polsce, twierdząc że nasz Kościół jest przestarzały i zbyt konserwatywny, że naszej wierze brak solidnych podstaw intelektualnych.
Kiedy państwa postkomunistyczne wprowadzą się do wspólnego europejskiego domu, to wtedy ich Kościoły - podobnie jak chrześcijanie na Zachodzie - będą musiały zmierzyć się z rosnącymi roszczeniami wolnościowymi obywateli. I tu nie pomoże odwoływanie się do tradycji, ale potrzeba będzie personalizacji religii i przeniesienia odziedziczonej po przodkach wiary w świat osobistej wolności. Co więcej, wraz z rosnącym poziomem wykształcenia potrzeba będzie też dla wiary mocniejszych argumentów, można powiedzieć „teologii dla maluczkich”. Pamiętajmy, że wierni z tych krajów będą coraz częściej spotykać się z ateistami i ludźmi słabej wiary. I nie tylko z Unii, ale również z ich regionu, przede wszystkim z tych państw, gdzie ateiści są w większości -choćby z Czech czy byłej NRD.

A zarzut, że środkowoeuropejski katolicyzm jest zbyt bliski ideom narodowym?
To siła, a zarazem słabość Kościoła. Jeśli Ewangelia jest częścią narodowej kultury, to słyszymy: „Jestem Polakiem czy Chorwatem i z tym wiąże się mój katolicyzm”. I nic w tym złego. Niedobrze jednak, gdy -jak np. na Bałkanach - patriotyzm zamienia się w destruktywny nacjonalizm. Bliskie związki między religią a narodem stają się wtedy niebezpieczne. Powstaje pytanie: co zrobić, by religia wzmacniała narodową tożsamość, a jednocześnie zapobiegała kształtowaniu postaw agresywnych, które wymierzone są w inne narodowości? Ścisłe związki katolicyzmu i idei narodowych to stan ambiwalentny, który wymaga niezwykle skrupulatnego nadzoru.

A może recepcja ostatniego Soboru jest w Europie Środkowo-Wschodniej, np. w Polsce, zbyt słaba?
Polityka komunistów w PRL i samoobrona ze strony polskiego Kościoła spowolniły bądź odroczyły głębokie przemiany w strukturze tej wspólnoty. Dziś, gdy wasz Kościół odzyskał już wolność, można zapytać, czy nie potrzebuje on „drugiej recepcji Soboru”. Musicie bowiem rozwiązać dwie kluczowe dla Vaticanum Secundum kwestie. Po pierwsze, jaką rolę w społeczeństwie powinny odgrywać Kościoły - chodzi zatem o ponowną, po okresie komunistycznej gettoizacji życia religijnego, realizację konstytucji soborowej „Gaudium et spes”. Po drugie, jakiej architektury wewnętrznej potrzebuje Kościół Europy Środkowo-Wschodniej - tu natomiast chodzi o konstytucję „Lumen gentium”. Ta późniejsza, ale konieczna recepcja Soboru ma jedną zaletę: można uniknąć błędów, które popełniły Kościoły w Europie Zachodniej.

Czy z perspektywy Zachodu Kościół polski zdał egzamin z demokracji?
Polski Episkopat na początku trochę eksperymentował. Dostrzegł jednak, że nie wszystkie jego decyzje dotyczące relacji Kościół-państwo-społeczeństwo po 1989 r. były najlepsze. To budzi uznanie. Ale demokratyczna świadomość musi dotrzeć na wszystkie piętra Kościoła. Pamiętajmy jednak, że jeśli społeczeństwo przez dziesiątki lat pozbawione było wolności, trzeba kilku pokoleń, by zakorzenić demokratyczne nawyki. Dlatego Izraelici po opuszczeniu Egiptu wędrowali przez pustynię przez 40 lat; musiały wymrzeć co najmniej trzy generacje przyzwyczajone do życia w niewoli.

Mówiliśmy o tym, co różni Kościoły katolickie Wschodu i Zachodu. A co je łączy?
Odpowiedź nie jest trudna: wspólne wyznanie wiary, liturgia i rytuały, jedność z papieżem, podobna organizacja wspólnoty, która zresztą wykracza poza granice naszego kontynentu itd. Jest wiele sił kształtujących i utrzymujących naszą jedność - nie musimy się martwić, że w codziennej pracy duszpasterskiej pojawiają się jakieś poważne różnice.

Jedna uwaga: podział Wschód-Zachód jest nieco uproszczony. Moje badania Kościołów Europy Środkowo-Wschodniej wykazały, że drastyczne różnice można zaobserwować np. między Polską a Czechami, Czechami a Słowacją, Chorwacją a Słowenią. Ta część Starego Kontynentu nie jest wcale religijnym monolitem, a wiele podobieństw można zaobserwować np. między Polską i Irlandią czy Czechami i Holandią. Polacy mogą więc uczyć się od Irlandczyków i na odwrót.

Tu pojawia się kolejna kwestia. Często mówi się o obawach, że np. po rozszerzeniu Unii liberalna zaraza z Zachodu zniszczy życie religijne w Europie Wschodniej. To dziwaczne; jeśli Kościoły tego regionu poczuwają się do bycia lekarzem całego kontynentu, to przecież lekarz musi przyjść do pacjenta. Nie powinien odmawiać spotkania z chorym i tłumaczyć, że może się zarazić.

Jakie zadania będzie wypełniać Kościół nowej zjednoczonej Europy?
Najpierw o zadaniach nowego, europejskiego społeczeństwa: trzeba budować kontynent wolności. Chciałbym również, by była to Europa sprawiedliwości, a nie tylko śrubowania gospodarczych osiągnięć kapitalizmu. Dlatego powinny istnieć solidne struktury socjalne. Życzyłbym też, by Europa miała niepodważalny fundament wartości, które konstytuują ten kontynent jako pewną całość. Chodzi tu o Europę jako przestrzeń wolności i sprawiedliwości, ale także o poszanowanie godności osoby ludzkiej od narodzin aż do śmierci, ochronę niepełnosprawnych itd. Nie chcemy, by jakikolwiek Europejczyk czuł się społecznie zbędny. Chcemy, by każdy miał możliwość pracy i godnego życia. W nowej Europie Kościół winien być adwokatem człowieczeństwa, które nie kończy się za murami europejskiego domu. Drzwi tego domu muszą być zawsze otwarte. To nie może być europejska twierdza, z której murów nie dostrzega się innych regionów, gdzie standard życia odbiega od naszego minimum socjalnego. Nie możemy ciągle powtarzać, że nam powodzi się dobrze, ale na razie nie jesteśmy w stanie sprawić, by dobrze żyło się też mieszkańcom Afryki czy Indii. A więc życzę nam Europy silnej, wolnej, solidarnej, która wielką wagę przywiązuje do godności osoby ludzkiej.

Przyszła granica Unii przebiegać będzie na Bugu. Ukraina, Rosja i Białoruś raczej nie mają szans na członkostwo, nawet za kilkanaście czy kilkadziesiąt lat. Cywilizacja katolicko-prote-stancka odgrodzi się zatem od prawosławia?
To wielkie wyzwanie, które coraz wyraźniej dostrzegamy, ale jeszcze nie mamypomysłu, jak ten problem rozwiązać. Chodzi nie tylko o prawosławie, ale i o islam oraz judaizm. W projekt wspólnej Europy trzeba włączać coraz więcej krajów, którym obca jest tradycja katolicka czy protestancka. Musimy budować sojusze z muzułmanami na Bałkanach czy z prawosławnymi Grekami; ci są już zresztą członkiem Unii, czego często zdajemy się nie dostrzegać. A takie kraje jak Rumunia, Bułgaria czy Ukraina? Kościoły muszą przypominać, że - aby Europa rozwijała się i kształtowała także w tym kierunku - nie wystarczy ekspansja neoliberalnego kapitalizmu, ale wcześniej potrzebujemy pojednania między prawosławiem a katolikami i protestantami.

Podczas V Międzynarodowego Kongresu „Akcji Solidarności Katolików Niemieckich z Mieszkańcami Europy Środkowej i Wschodniej - Renovabis” w sierpniu tego roku ostrzegał Pan przed kolonizacją Kościoła wschodniego przez Kościół zachodni.
Takie niebezpieczeństwo faktycznie istnieje. W kwestiach gospodarczych Europa Zachodnia mówi dziś: „To my ustalamy standardy, które wy musicie przyjąć, jeśli chce-cie wstąpić do Unii”. W przypadku Kościołów może zadziałać podobny mechanizm: „My, Kościół zachodni mamy bogate doświadczenia, które chcemy eksportować na wasz grunt. Jeśli je przyjmiecie, to będziemy was wspierać finansowo”. Tymczasem Kościoły z Europy Środkowo-W schodniej oraz Zachodniej powinny zastanowić się wspólnie, co dała W schodowi ponad 40-letnia lekcja komunizmu i co ta lekcja oznacza dla Kościoła na całym świecie, także na Zachodzie. Dopiero gdy znajdziemy odpowiedź na te pytania, możemy zacząć skuteczny dialog - uczyć się od siebie nawzajem.

Przeciwieństwem kolonizacji jest getto-izacja na własne życzenie: w obawie przed dominacją za wszelką cenę unika się dialogu. Europa potrzebuje rozmowy, w którą wszystkie kraje Starego Kontynentu wniosą swoje doświadczenia i siły: wewnątrz-kościelny dialog między Wschodem a Zachodem byłby niezwykle cenny.

A może Kościół Europy ŚrodkowoWschodniej, np. polski, z pełnymi świątyniami i licznymi powołaniami skolonizuje Kościoły Zachodu?
Jeśli do nieco zmęczonego Kościoła zachodniego wpłynęłoby nieco siły i żaru, to nazwałbym to nie kolonizacją, ale darem, zastrzykiem energii. Jednak na razie w Europie Wschodniej nie ma tak wiele, jak się można było spodziewać, tej religijnej energii. Kościoły narodowe na Starym Kontynencie potrzebują przede wszystkim spokoju, namysłu i wzmocnienia własnej tożsamości, a nie kolonizacji. Wówczas będzie można mówić: ,,mam coś, co mogę ci ofiarować, a ty masz coś, czego mi potrzeba”.

Ks. PAUL ZULEHNER jest profesorem teologii pastoralnej na uniwersytecie w Wiedniu. Byt doradcą Rady Konferencji Episkopatów Europy; opublikował ponad pięćdziesiąt prac z dziedziny socjologii religii, w tym także na temat przemian w religijności w Europie Środkowej i Wschodniej.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Były dziennikarz, publicysta i felietonista „Tygodnika Powszechnego”, gdzie zdobywał pierwsze dziennikarskie szlify i pracował w latach 2000-2007 (od 2005 r. jako kierownik działu Wiara). Znawca tematyki kościelnej, autor książek i ekspert ds. mediów. Od roku… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 1/2002