Egzamin niedojrzałości

W przypadku maturalnego egzaminu z języka polskiego nie wystarczy się przygotować. Mantra powtarzana przez nauczycieli brzmi: "wstrzelić się w klucz!".

22.03.2011

Czyta się kilka minut

W tekście "Krytyka młodzieżowego rozumu" Jan Hartman pisze o "śmieciu wypełniającym umysły" jego pierwszorocznych studentów. Chciałbym zadać pytanie, skąd ten śmieć się tam wziął. Co robili ci studenci w szkole średniej? Przygotowywali się do matury, a to oznacza, że w ciągu trzech lat musieli wyzbyć się umiejętności twórczego podejścia, zwalczyć w sobie pokusę kreatywnego, świeżego myślenia. Jan Hartman pisze, że głupoty do głów młodych wtłacza "wychowawczy i medialny kartel". Ale jest jeszcze jeden członek tej mafijnej rodziny: szkoła.

Od czasu, gdy w 2005 r. egzamin dojrzałości został zastąpiony przez egzamin maturalny, co jakiś czas pojawiają się, szczególnie w internecie, budzące grozę opowieści. Podobno dwaj profesorowie UJ postanowili spróbować sił i nie zdali! Podobno Wisława Szymborska analizowała swój utwór i udało się jej wywalczyć jedynie 60 proc. punktów! Podobno wiele innych osobistości podjęło się, dla testu, maturalnego wyzwania - i kończyli z bardzo miernymi wynikami. To raczej legendy, istnieje jednak pewien udokumentowany przypadek. Otóż Jerzy Sosnowski, którego felieton umieszczono na maturze w 2005 r., spróbował odpowiedzieć na pytania z arkusza. Okazało się, że egzaminatorzy lepiej od niego wiedzieli, co miał na myśli i o czym napisał tekst...

Największą bolączką nowej matury i postrachem uczniów jest klucz do wypracowań na języku polskim. Inne przedmioty humanistyczne - jak WOS czy historia - również sprawdzane są z kluczem, ale tam wypadło to sensowniej i solidnie przygotowany uczeń raczej nie powinien mieć problemów. W przypadku

egzaminu z języka ojczystego nie wystarczy się przygotować i napisać dobrą analizę. Mantra powtarzana przez nauczycieli brzmi: "wstrzelić się w klucz!". Ten zaś daje bardzo wąskie pole manewru, a sytuację dodatkowo utrudnia mało kreatywne podejście sprawdzających. Nie wiem, czy są to wskazówki odgórne, czy wymysł samych polonistów, ale traktują oni klucz z nabożnym szacunkiem i nie zezwalają na odstępstwa. Część nie uznaje nawet odpowiedzi innych niż przykładowe, wymyślone przez komisję. W efekcie maturzysta nie pisze własnej pracy, a tylko wypełnia "formularz". Wolności i swobody twórczej jest w tym tyle, co w zeznaniu podatkowym.

Nie chcę stawać po stronie nastoletnich pseudopoetów, którzy uważają, że każdy interpretuje, jak chce, ale też ciężko się upierać przy tym, że dana lektura wzbudza jeden konkretny, zunifikowany zestaw odczuć, który każdy wyrazi za pomocą tego samego, z góry określonego zestawu słownictwa. Sami poloniści przyznają, że dawniej przy sprawdzaniu trafiały się prawdziwe perły, piękne teksty, które zapamiętywali na lata. Teraz przeglądają mniej lub bardziej udolne próby odgadnięcia, o co chodziło komisji. Doszło do sytuacji, w której matura z matematyki daje więcej swobody niż matura z polskiego. Na matematyce bowiem można zadania rozwiązywać na różne sposoby, a nawet jeśli pomylimy się w obliczeniach - zostaną nam przyznane punkty za dobre rozumowanie. A na polskim? Za "walory szczególne pracy" - niecałe 10 proc.! Nikt się nie zajmuje takimi walorami, a w czasie lekcji poloniści zbywają milczeniem próby dyskusji, bo nie przewiduje jej kartka, którą trzymają przed oczami. Niektórzy korepetytorzy uważają, że do zdania matury czytanie lektur jest nie tyle zbędne, co szkodliwe: zaśmiecamy sobie głowę nadmiarem treści i własnych przemyśleń, a do napisania analizy wystarczyłaby wiedza zawarta w streszczeniu i omówieniu problematyki utworu.

Jakiego więc ucznia i jakie myślenie premiuje nowa matura? To właśnie dzięki niej na sale wykładowe prof. Hartmana trafiają zastępy ludzi zdziwionych, że "własne zdanie" to nie to samo, co trzy zdania zapamiętane z bryka. W szkole opracowanie z internetu wystarczało, własne zdanie - przeszkadzało.

Autor ma 18 lat, jest uczniem czwartej klasy liceum w Oleśnicy.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 13/2011