Efekt Sasnala

Wielu czytelników "Tygodnika Powszechnego zaskoczyć może informacja, że artystą, którego międzynarodowe grono ekspertów uznało za "numer jeden na liście najbardziej utalentowanych twórców współczesnych, jest malarz z Tarnowa, którego prace można było kupić kilka lat temu w krakowskiej galerii za kilkaset złotych.

24.07.2007

Czyta się kilka minut

Wilhelm Sasnal, „Adam”, 2002 /
Wilhelm Sasnal, „Adam”, 2002 /

Dziś za jeden obraz Wilhelma Sasnala, bo o nim mowa, kolekcjonerzy i muzea światowe są w stanie zapłacić 400 tys. dolarów - a ceny wciąż rosną. Argument ekonomiczny, przyznajmy, niezbyt wyszukany, ma tę zaletę, że nie tylko porusza skażoną kapitalizmem wyobraźnię współczesnych, lecz pokazuje również skalę przewartościowania i impet, z jakim młodzi polscy artyści wdarli się w ciągu ostatnich lat na globalną scenę sztuki, pozostawiając w tyle zde­zorientowaną krajową publiczność.

Symptomatyczne przesunięcie, z jakim mamy do czynienia w ostatnich latach - które najwyraźniej zaznaczyło się w "efekcie Sasnala", polegającym na zdobyciu wiodącej pozycji na międzynarodowej scenie przez artystę z głębokiej prowincji - można opisać jako odejście od lokalnego konte­kstu sztuki tworzonej w Europie Centralnej w kierunku produkcji nieodbiegającej pod względem formalnym i znaczeniowym od standardów kosmopolitycznej sztuki zachodniej. Jednocześnie nie chodzi tu o typowe dla kultur peryferyjnych (w tym także polskiej) naśladowanie z opóźnieniem dostarczanych z centrum wzorców, a raczej o przynależność grupy obdarzonych najbardziej rozwiniętą wrażliwością artystów do awangardy, wyznaczającej granice obowiązującego na świecie języka sztuki współczesnej.

Oprócz Sasnala w grupie tych "celebrities", operujących w globalnym art world, znajdują się m.in. Artur Żmijewski, Katarzyna Kozyra, Paweł Althamer, Monika Sosnowska, Paulina Ołowska, Jarosław Kozakiewicz, Marcin Maciejowski, Zbigniew Rogalski, Aneta Grzeszykowska, Piotr Uklański i inni. Nieznajomość tych nazwisk kompromituje "na wielkomiejskich salonach", by odnieść się do zwrotu Agnieszki Sabor, co najmniej tak samo, jak nieznajomość Doroty Masłowskiej i Jacka Dehnela.

Fenomen Młodej Sztuki z Polski (MSP) został dostrzeżony po raz pierwszy przez Pawła Leszkowicza, który ukuł termin, celowo i nieco prowokacyjnie nawiązując do silnego nurtu z lat 90., potocznie określanego jako YBA (Young British Art). "W Polsce powstaje świetna sztuka i organizowane są coraz lepsze wystawy - pisał Leszkowicz na łamach magazynu "Obieg", dodając, że - po raz pierwszy w mojej własnej historii zajmowania się sztuką myślę, czytam, piszę i uczę o sztuce polskiej z taką samą przyjemnością jak dotychczas o zagranicznej. Wyraźnie dostrzegam prawdziwą eksplozję, wreszcie otworzyły się oczy i umysły artystów i kuratorów."

Chociaż nie wszyscy artyści przynależni do MSP są młodzi, to termin ten jest użyteczny przy opisie bardzo różnorodnego pod względem artystycznym zjawiska (wystarczy porównać społecznie zaangażowaną sztukę Pawła Althamera i pociągające formalnie malarstwo Wilhelma Sasnala, by zdać sobie sprawę z odmienności postaw). Poznański historyk, krytyk i kurator sztuki słusznie zwrócił uwagę na mocne lokalne fundamenty, na jakich oparty jest fenomen MSP. Wzrost zainteresowania sztuką współczesną i dojście do głosu nowego pokolenia artystów, krytyków i kuratorów odmieniło oblicze sztuki, która jeszcze do niedawna usychała, zamknięta w wieży z kości słoniowej.

Był to ewidentny spadek po polityce kulturalnej PRL, która sztukę traktowała jak wentyl bezpieczeństwa i kwiatek do kożucha dla władz pragnących uchodzić za otwarte i nowoczesne. Poprzedni system ukształtował również bełkotliwy, pseudopoetycki i - co najważniejsze - bezpieczny dla władzy język pisania o doświadczeniu artystycznym. Współczesna krytyka stopniowo, także za pomocą nowych kanałów komunikacji - takich jak internetowe ­

e-ziny i blogi - przepracowuje krok po kroku to nieciekawe dziedzictwo. Ma w tym swój udział kąśliwie deprecjonowane przez

Agnieszkę Sabor środowisko "Krytyki Politycznej", której tekściarze, jak i związani z nią artyści, nie redukując sztuki do polityki, podkreślają jej wagę w debacie publicznej. Nieprzypadkowo artyści - w tym Sasnal, Żmijewski, czy Twożywo - angażując się w działania "Krytyki", zrywają z alienacją sztuki od społeczeństwa, jednocześnie tworząc szersze zjawisko nowej fali w kulturze; zjawisko, którego nie można, co pokazało wydanie głośnych "Tekstyliów Bis", ograniczać do roczników 1970.

Siła MSP pochodzi również z mocnego osadzenia w instytucjonalnych ramach, tworzonych przez coraz dojrzalsze środowisko krajowe, którego eksperci nie muszą podpierać się kryteriami Zachodu, lecz mogą tworzyć skutecznie własne hierarchie i propozycje. Momentami przełomowymi była seria "skandali" ze sztuką współczesną w tle, która miała swoje apogeum w postawieniu przed sądem Doroty Nieznalskiej. Po początkowym szoku "sprawa Nieznalskiej" skonsolidowała świat sztuki i uświadomiła, czego nie dostrzega Agnieszka Sabor, że wbrew pozorom wszystko - także działalność artystyczna - jest polityczne.

Wśród podmiotów, które zaistniały na scenie po upadku komunizmu i przyczyniły się do zaistnienia fenomenu MSP, są zarówno instytucje publiczne, jak i prywatne. Rytm życia artystycznego wyznaczają nie tylko wernisaże w Zamku Ujazdowskim czy Zachęcie, ale także w galeriach prywatnych, takich jak Raster, Program, Zderzak, Starmach, Atlas Sztuki i instytucjach trzeciego sektora, takich jak Instytut Sztuki Wyspa czy Fundacja Galerii Foksal. Tylko w ciągu ostatnich dwóch lat pojawiło się kilkanaście liczących się miejsc sztuki, tj. Lokal_30, WAA, Galeria Klimy Bocheńskiej, Galeria Pies, FAIT, Pracownia Otwarta czy Galeria Czarna. Symptomem zmiany nastawienia elit - także finansowych - do sztuki współczesnej było otwarcie kolekcji Grażyny Kulczyk w Starym Browarze wiosną tego roku. Spodziewaną rewolucją na polu sztuki w Polsce jest budowa Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie. Wystarczy powiedzieć, że kierowana przez młodą dyrektorkę Joannę Mytkowską instytucja będzie ponad pięciokrotnie większa niż Zamek Ujazdowski i Zachęta razem wzięte. "Polskie MoMa", jak już nazywana jest stołeczna instytucja, ma ambitny plan przyciągnąć milion widzów rocznie. Jednak zmiany zachodzą również "w terenie", gdzie funkcję ożywczą spełnia ministerialny program Znaki Czasu, który dzięki urzędniczej roztropności kontynuowany jest niezależnie od politycznych zawirowań od 2004 roku. Już teraz widać, jak rosnące zbiory regionalnych towarzystw Zachęty znajdują uznanie wśród lokalnych władz, ale również dobry odbiór w społecznościach, do których są adresowane.

Z jednej strony mamy zatem do czynienia z udrożnieniem kanałów instytucjonalnych i polepszeniem jakości eksperckich wyborów, z drugiej z coraz lepszymi propozycjami młodych, lepiej wykształconych artystów z rozwiniętą wrażliwością i oryginalną wyobraźnią. Wystarczy wybrać się do galerii - niekoniecznie handlowej - by to dostrzec.

Adam Mazur (ur. 1977) jest historykiem i krytykiem sztuki, amerykanistą, kuratorem CSW Zamek Ujazdowski, wykłada też w Szkole Wyższej Psychologii Społecznej w Warszawie. Jest redaktorem magazynu "Obieg" ( ) i członkiem zespołu "Krytyki Politycznej".

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 30/2007