Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Nie bądźmy dziećmi i przestańmy gonić w piętkę. Owszem, zgoda, czas kanikuły skłania nas raczej – dla przykładu – do motywowanych fizjologicznie porywów serca, do brykania, nadużywania alkoholu, do lekkomyślnych wydatków na pamiątki bądź lody, do niepohamowanego zjadania schabowych z kapustą w przydrożnych barach, do tańców na świeżym powietrzu, do grzybobrań, wędkowania i, rzecz jasna, zwiedzania starówek nowych miast. Są to w lipcu ruchy i odruchy zrozumiałe, trzeba się jednak mimo to skupić i w miarę możliwości spoważnieć.
Zamiast śmiać się i żartować z porad ludzi dzisiejszej władzy, porad dotyczących sposobów na przeżycie najbliższej jesieni, zimy i przednówka, wsłuchajmy się w to, co mówią, i popatrzmy na reakcje. Należy więc – apelują – zbierać chrust, mniej jeść i mniej wydawać. To mówią dziś głośno premier krajowy i jego ministrowie. Nie spotkaliśmy żadnej serio oceny tych wypowiedzi i w domniemaniu graniczącym z pewnością możemy rzec, że nawet jeśli gdzieś ktoś coś poważnego na ten temat napisał, to nie ma to żadnego oddźwięku ani innych niźli rozrywkowe konsekwencji. Apele te i porady będą nam dziś dobrym pretekstem do pogwarek na tematy prahistoryczne, społeczne, komunikacyjne i egzystencjalne, będą dotyczyć zarówno jednostek, jak i naszej umiłowanej zbiorowości.
Powszechna skłonność naszego społeczeństwa do lekceważenia ludzi u władzy – czyni to zawsze pięćdziesiąt procent publiczności, bez względu na to, kto i kiedy rządzi – ma tu tradycje od najdawniejszych czasów. Weźmy dla przykładu nakaz używania koła zamiast płóz (w lecie). Nakaz narzucony przez władze centralne. Spotkał się on, co świetnie wiadomo z najdawniejszego piśmiennictwa, z szalonym oburzeniem warstw konserwatywnych. Z poduszczenia ówczesnego duchowieństwa nie wpuszczano ani jedno-, ani dwuśladów do świętych gajów. Do strzeżenia traktów i brodów stworzono fanatyczne, lokalne, ludowe milicje. Oddziały te na każdy objaw ukołowacenia reagowały – popatrzmy – bardzo brutalnie. Pośród konserwatywnych warstw wyższych narzekano na obce wpływy demolujące tradycyjne wartości i apelowano do sumień. Dochodziło – co oczywiste – do aktów przemocy, zarówno fizycznej, jak i symbolicznej (palono koła, jak, nie przymierzając, warszawską tęczę). Postępowcy – co jasne – też popadali w przesadę. Jak to zwykle ludzie postępu, walczyli posługując się szyderstwem i dowcipami. Czasami – rzec trzeba – niewybrednymi i prymitywnymi. Gdy tylko mogli – to przykład – uczyli dzieci konserwatystów wstrętnej przeróbki wierszyka: „Kto ty jesteś? Kolarz mały”, działali też podprogowo – używając związków frazeologicznych w stylu: „fortuna kołem się toczy”, „pasuje jak piąte koło u wozu”, a nawet, o zgrozo: „prawda w oczy kole”. Wszystko to oczywiście wiadomo nam ze szkoły i z lektur, ale najważniejsza w tym wszystkim jest konstatacja, że była to reakcja na decyzje czy też porady władz, których pół na pół mieszkańców tutejszych słuchało, a drugie pół lekceważyło i wyśmiewało.
Dzisiejsza sytuacja wymaga spojrzenia uważniejszego niż problem zaprezentowany powyżej. Także dlatego, że jakość dzisiejszych porad funkcjonariuszy państwa pozostawia wiele do życzenia. Zbiorowość – wedle pradawnego wzoru – powinna być podzielona na pół. Jedni więc winni mówić, że ma świętą rację jakiś tam minister apelujący o wstrzemięźliwość w jedzeniu i wydawaniu, drudzy zaś, nieprzyjaźnie nastawieni wobec władz obecnych, powinni pokazywać selfiki grubych brzuchów jako niezbity dowód jedzenia dużo, drogo i opozycyjnie. Na złość i pohybel. A tak – popatrzmy – nie jest. Pierwszy raz jakość porad ludzi władzy pozostawia nas kompletnie obojętnymi, w najlepszym wypadku marnie żartobliwymi. Zaiste, bez pomocy naszego zaskakującego już w każdej swej frazie premiera, jego ministrów czy to szalenie mądrych doradców każdy wie, że w zimie nie będzie lekko. ©