Dzień Cyborga

Cyborgi są wielkie i kanciaste. Z łapami jak bochny chleba, z niezgrabnymi ruchami, zupełnie nie pasują do tego miejsca. Po miesiącach spędzonych na wojnie, pod ciągłym ostrzałem, muszą czuć się dziwnie w małej salce miejskiego muzeum w Sławiańsku.

06.12.2014

Czyta się kilka minut

Między gablotami, eksponatami i tłumem młodzieży szkolnej, która zorganizowała „akademię ku czci”. Ku ich czci. Jutro jest święto ukraińskiej armii. Na akademię musieli przyjść – dzieciom się nie odmawia. Siedzą teraz grzecznie obok przedstawicieli Gwardii Narodowej, ochotniczego Batalionu Sicz i intendentury. Ale i tak wszyscy patrzą tylko na nich. Cyborgi, czyli komandosi z 95. Samodzielnej Brygady Powietrznodesantowej, przeszli Irak, Kosowo, dokonywali rajdów na tyły wojsk separatystów i Rosjan pod Mariupolem. Ale sławę przyniosła im obrona lotniska w Doniecku.

Teraz będą występy. Na środek wychodzi uczeń piątej klasy. W ręku skrzypce. Palce mu drżą. Fałszuje okropnie. Cyborgi klaszczą. Teraz wiersz patriotyczny. Dziewczyna recytuje pięknie. O żołnierzach, którzy zginęli. Proszą, żeby nie pokazywać ich ciał matkom i żonom. Wolą, żeby zapamiętały ich inaczej. Żywych, z uśmiechami na twarzy. Umarli żołnierze proszą: pochowajcie wśród łanów pszenicy, pod błękitnym niebem, tylko żeby nieba było dużo. Niebo i pszenica to barwy Ukrainy. Jeden z Cyborgów ukradkiem ociera łzę. Jeszcze tylko piosenka, taniec, znów piosenka i będą musieli wyjść na środek. Powiedzieć kilka słów.

Zacznie podpułkownik. Powie, że wojnę można byłoby zakończyć szybko. Dojść do granicy z Rosją, popędzić separatystów. Należałoby tylko otworzyć zmasowany ogień artyleryjski na Donieck i Łuhańsk. „Tego nam zrobić nie wolno. To przecież nasze miasta” – mówi. Brawa.

Teraz będą pytania od dzieci. Dzieci wiedzą, o co pytać. Ubrane w ukraińskie wyszywanki, wychodzą na środek. We włosach wstążeczki. Dziewczynki wyglądają pięknie. „A boicie się, jak jesteście na wojnie?”. „Tak, wojna jest straszna”. „A jak się żyje w okopie? Jakie są tam wygody?”. Publiczność się śmieje. A Cyborgi tłumaczą cierpliwie: „Okop to taka dziura w ziemi. Nie ma wygód”.

W takich dziurach w ziemi Cyborgi jeszcze niedawno siedziały pod Sławiańskiem. Gdy podchodzili do miasta, po raz kolejny w życiu przekonali się, że wojna jest straszna. Sławiańsk strzelał celnie do Cyborgów. Zostawili tu trzynastu zabitych. Ale weszli do miasta. Wyzwolili je… Wyzwolili? To ciekawe słowo.

Przecież jak tu wchodzili, poczuli nienawiść. Oficjalnie Cyborgi tego nie powiedzą, ale przy kawie owszem. Sławiańsk był pierwszym miastem, które zajął niewielki oddział rosyjskich dywersantów pod dowództwem Striełkowa. Nie utrzymaliby się tutaj, gdyby nie pomoc miejscowych. Tutejsi mężczyźni wychodzili na blok-posty separatystów z pałkami i starymi strzelbami. Trzymali straż. W knajpach i sklepach słyszało się: „Banderowców nie wpuścimy tu za żadne skarby!”. Ukraińskie flagi zostały zdarte niemal natychmiast. Ci, którzy popierali Ukrainę, musieli milczeć lub czmychać z miasta. Że tak było, wiedzą wszyscy: i miejscowi, i Cyborgi. Nikt tu nikogo nie oszuka.

Teraz będzie minuta ciszy za tych, którzy padli w boju. Kiedyś w Iraku i teraz w Sławiańsku. Cyborgi wstają ciężko. Dzieci, nauczyciele, przedstawiciele organizacji społecznych prężą się jak struny. Jeszcze hymn i prezenty z okazji Święta Armii. Słodycze, rysunki, laurki.

Rozmawiam z dowódcą. „Widzi pan, takie imprezy są potrzebne – mówi – Ich nastawienie do nas zmienia się na naszą korzyść, ale to dopiero początek długiej drogi”.

Wychodzę z muzeum. Zimno. Na domach wiszą ukraińskie flagi. Są jak obietnica: „Tamto nie powtórzy się już nigdy”.

Idę na spotkanie z N. Siadamy przy piwie. „Będziesz o mnie pisał?”. „Chcę”. „Tylko bez nazwiska, dobrze?”. „Dlaczego?”. „Pomagam ukraińskiej armii. Wiesz: żywność, ciepłe ciuchy…”. „I?”. „Nie chcę się afiszować”. „Teraz chyba warto się tym afiszować?”. „Wiesz, tu w Sławiańsku może być jeszcze różnie. A na mnie i tak separatyści mieli oko. Wtedy lepiej było milczeć, a ja za dużo gadałem. Nienawidzę ich i Putina. To jasne”. „Pracujesz w jakiejś organizacji humanitarnej?”. „Czterech kolegów. Zbieramy pieniądze, kupujemy rzeczy, wozimy na pierwszą linię. Jeśli to jest organizacja humanitarna, to jeszcze nie ma nazwy – śmieje się N. – Gdyby nie tacy ludzie jak my, żołnierze wojowaliby w trampkach. Państwo ma ich w nosie”.

Rozmawiamy długo. O Rosji, wschodniej Ukrainie, wojnie i o tym, kiedy przyjdzie pokój. N. jest twardy. Mówi, że „separatorów” trzeba wybić do ostatniego. Że nie wolno przestać: „Putler przyjdzie do was, jeśli my go tu nie zatrzymamy. Europa musi to pojąć” – oczy N. płoną. Jest młody i zapalczywy. Nagle głos mu się łamie. „Zapytaj mnie w końcu o to” – mówi zduszonym głosem. „Ale o co?”. „Pytanie jest oczywiste i od piętnastu minut wisi w powietrzu… Chcesz mnie zapytać: »Skoro tak, to dlaczego pijesz piwo zamiast walczyć?«”. „Fakt, chciałem o to pytać”. „Zgłosiłem się, ale mnie nie wzięli”. „Zdrowie?”. „Nie – po policzkach N. ciekną łzy. – Jestem podejrzanym elementem. Przecież pochodzę ze Sławiańska”.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, felietonista i bloger „Tygodnika Powszechnego” do stycznia 2017 r. W latach 2003-06 był korespondentem „Rzeczpospolitej” w Moskwie. W latach 2006-09 szef działu śledczego „Dziennika”. W „Tygodniku Powszechnym” od lutego 2013 roku, wcześniej… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 50/2014