Dwugłowy niedźwiedź na tronie

Premier Tusk wybrał się doMoskwy wmomencie bardzo szczególnym: tuż przed trudnym aktem przekazania władzy wobrębie korporacji rządzącej Rosją.

12.02.2008

Czyta się kilka minut

Prezydent Władimir Putin ogłosił, że kończy robotę na urzędzie prezydenckim, zamierza zasiąść w mniej wygodnym fotelu szefa rządu, a na kremlowskim tronie chce osadzić wskazanego przez siebie następcę - Dmitrija Miedwiediewa. Kombinacja z pozoru prosta, wszystko wydaje się być pod kontrolą głównego sterowniczego Kremla. Ale wcale nie jest powiedziane, że się uda.

Gdyby polski premier zechciał się wybrać do Moskwy pół roku później, być może zastałby inny układ szczytów władzy niż ten, który optymistycznie maluje dziś kremlowska propaganda. Kruchy konsensus pomiędzy klanami w ramach elity władzy może się przecież załamać.

Portret korporacyjny we wnętrzu

Przygotowania do wyborów prezydenckich, zapowiedzianych na 2 marca trwały w Rosji przez kilka lat. Bodaj najważniejszym etapem było "uporządkowanie" przez Władimira Putina i jego otoczenie pola polityczno-biznesowego. Prezydent pozbył się ambitnych oligarchów, którzy chcieli prowadzić samodzielną działalność, a nawet sterować polityką. Poszczególni członkowie kremlowskich klanów otrzymali kuratelę nad pokaźnymi kawałkami gospodarczego tortu. W dużym uproszczeniu wyglądało to tak, że jedna grupa (nazywana umownie "siłowikami" - to ludzie wywodzący się ze służb specjalnych, związani z armią i zbrojeniówką; grupa niejednolita i wewnętrznie skłócona) trzymała rękę na rurze z ropą naftową, druga grupa (nazywana umownie "liberałami" czy "petersburskimi cywilami"; też niejednolita i wewnętrznie skłócona) - na rurze z gazem.

Patron grupy pierwszej, zastępca szefa kremlowskiej administracji, Igor Sieczyn, ugrał dla swojej części korporacji sporą ilość aktywów rozpiłowanego na drobne cząstki Jukosu Michaiła Chodorkowskiego. Dzięki temu znajdujący się pod opieką Sieczyna państwowy koncern naftowy Rosneft urósł w siłę i mógł obdzielić szczodrze zyskami dużą grupę graczy. Dobra pozycja Rosneftu pozwala utrzymać dobrą pozycję jego patrona. Sieczyn ponoć optował za tzw. trzecią kadencją Putina - pozostawieniem układu "wierchuszki" bez zmian, z Putinem jako dożywotnim prezydentem, który miałby pełnić rolę zwornika, gwarantującego niezmienność sfer wpływów. Wedle innych źródeł, Sieczyn popierał wicepremiera Siergieja Iwanowa na prezydenta, gdyby wariant z "trzecią kadencją" się nie udał.

Dziś wygląda na to, że się nie udał - Putin wyznaczył do startu w marcowych wyborach Dmitrija Miedwiediewa, człowieka "gazowego" klanu. Miedwiediew przez kilka lat rywalizacji z Sieczynem i jego grupą okazał się skuteczniejszy. Jako przewodniczący rady nadzorczej Gazpromu, zapewnił Kremlowi pełną kontrolę nad pieniędzmi koncernu - a forsa to gigantyczna. Poza tym wykazał się kilkoma wysoko cenionymi w środowisku cechami: lojalnością wobec zwierzchności, dyskrecją, a jednocześnie twardą obroną pozycji. Z kilku konfliktowych sytuacji wyszedł obronną ręką.

Sakiewka rządzi

Jednym z elementów gry przedwyborczej Kremla było podporządkowanie sobie mediów. Operacja trwała od początku pierwszej kadencji Putina. Na pierwszy ogień poszły stacje telewizyjne, potem stopniowo "uporządkowano" segment gazet. Obie rywalizujące w łonie ekipy rządzącej grupy nabyły pakiety kontrolne najważniejszych periodyków. Od czasu do czasu używają swoich gazet do wytaczania dział przeciwko adwersarzom. Obserwowaliśmy takie wojny medialne w gorącym okresie poprzedzającym podjęcie przez Putina decyzji w sprawie osoby następcy (należące do Gazpromu gazety opublikowały np. materiały kompromitujące Sieczyna i ludzi z jego grupy).

Zachodni obserwatorzy krytykują Rosję za to, że nie przeprowadza demokratycznych wyborów, że nie trzyma się demokratycznych standardów, że to wszystko farsa, której nie można nazwać wyborami. Owszem, d e m o k r a t y c z n y c h wyborów prezydenckich nie będzie. Ale klasa polityczna wyboru dokonać musi. I nie jest to wybór prosty i jednoznaczny. Każda z grup wpływu chciałaby jak najwięcej zyskać na zmianach. Albo przynajmniej jak najmniej stracić. Buldogi walczące pod dywanem o dostęp do najsmakowitszych kąsków z państwowego talerza - to jest właśnie intensywne życie polityczne dzisiejszej Rosji, brutalna wojna podjazdowa o władzę i pieniądze. Wyboru za obywateli dokonują członkowie rządzącej korporacji, którzy w imię wspólnego interesu na zewnątrz demonstrują jedność. Kwasy zostają w środku. Wieść gminna niesie, że gwarantem sukcesu Miedwiediewa w bitwach pomniejszych i głównej bitwie o fotel prezydenta jest zachowujący ogromne wpływy w kręgach władzy Roman Abramowicz, zwany "sakiewką" Kremla.

Osoby dramatu w roli dekoracji

Wicepremier Miedwiediew został wylansowany na polityka pierwszego szeregu przez telewizję. Oczywiście w dziennikach telewizyjnych nie pokazywano jego potyczek z Sieczynem czy sprawnych operatywek w Gazpromie - domeną wicepremiera były projekty narodowe. Miały one na celu poprawę sytuacji w zaniedbanych dziedzinach społecznych: mieszkalnictwie, służbie zdrowia, edukacji i rolnictwie.

Odwiedzanie szkół, szpitali i nowo oddawanych osiedli mieszkaniowych dawało możliwość ciągłego pokazywania Miedwiediewa zatroskanego losem zwyczajnych ludzi. Cel był jeden: Miedwiediew musi zapaść wszystkim w pamięć. W pewnym momencie sztab specjalistów mocno popracował nad jego wizerunkiem. Z podtatusiałego pana w średnim wieku z dobrym zadatkiem na potrójny podbródek Miedwiediew zmienił się w szczupłego, dobrze ostrzyżonego, sprężystego eleganta.

Propagandzie gorzej szło z wykreowaniem Miedwiediewa jako polityka. Miedwiediew nigdy się z niczym nie wychylił. Nie wiadomo, czy ma własne zdanie na jakikolwiek temat. Doglądanie wysokomlecznych krów w przodujących gospodarstwach rolnych trudno uznać za politykę. Raz Miedwiediew ukazał się w świetle reflektorów zachodniej publice: podczas poprzedniego forum w Davos wygłosił kilka okrągłych formułek o wizji Rosji liberalnej i praworządnej. To się spodobało. Tyle że to tylko kolejny chwyt PR.

Kampanii wyborczej Miedwiediew nie prowadzi. To znaczy nadal bez przerwy obecny jest w telewizji - reportaże z oddawania do użytku bloków mieszkalnych dla wojskowych czy bezbarwne przemówienia przed zgromadzeniem prawników są tłuczone na okrągło. Z debat telewizyjnych zrezygnował.

A dobijali się o nie pozostali uczestnicy... no właśnie, czego? Trudno to nazwać wyścigiem wyborczym, bo nikt się tu z nikim nie ściga. Wedle sondaży Miedwiediew ma 80-procentowe poparcie, jakiego nie miał nawet uwielbiany przez rodaków Putin. Rolę listka figowego spełniają zaakceptowani przez Kreml kontrkandydaci: komunista Giennadij Ziuganow, skandalista Władimir Żyrinowski i mason Andriej Bogdanow. Przedstawiciele rozbitej i słabej opozycji demokratycznej zostali pod różnymi pretekstami wycięci na wcześniejszych etapach. Sondaże dawały niespełnionym pretendentom co najwyżej 1-2 proc. głosów, nie mogli zagrozić więc pozycji Miedwiediewa. Ale jako oficjalni kandydaci mieliby dostęp do mediów, a tego Kreml nie mógłby kontrolować. Na wszelki wypadek nie dopuszczono więc do startu ani Władimira Bukowskiego, ani Michaiła Kasjanowa, natomiast Garri Kasparow i Borys Niemcow wycofali się sami.

Ziuganow "zagospodaruje" te kilka procent elektoratu, dla których kandydat Kremla jest zbyt liberalny i dla których silne sentymenty sowieckie odgrywają ciągle jeszcze wielką rolę. Jego kampania wyborcza jest cicha i bez wyrazu. Raz tylko zrobiło się głośniej, kiedy zapowiedział, że wycofa swoją kandydaturę. Kremlowscy stratedzy włożyli podobno dużo wysiłku, aby go od tego odwieść.

Niedźwiedź ma tylko jedną głowę

Pozostali dwaj konkurenci Miedwiediewa mogą rywalizować o tytuł najzabawniejszej postaci roku. Bogdanowa nikt nie zna, jego Demokratyczna Partia zdobyła w ostatnich quasi-wyborach do Dumy 83 tysiące głosów, on sam zebrał - i to w okresie świątecznym, kiedy wszyscy hulali i polityką się nie zajmowali - 2,5 miliona podpisów poparcia dla swojej prezydenckiej kandydatury. Może zbierali je masoni, a może koledzy z Komsomołu (Bogdanow był w młodości aktywistą organizacji młodzieży leninowskiej), a może kremlowskie krasnoludki, którym Bogdanow potrzebny był na wypadek, gdyby Ziuganow i Żyrinowski jednak się wycofali.

Żyrinowski prowadzi kampanię wyborczą z fasonem. Skaptował grupę wsparcia z modelką Ireną Ferrari na czele, która swoim kosmicznym biustem uwiarygadnia hasła wznoszone przez kandydata na mityngach. Wódz Liberalno-Demokratycznej Partii Rosji odwiedza też więzienia. W areszcie śledczym dla kobiet rozmawiał z podopieczną, której pomógł w przeniesieniu do mniej zatłoczonej celi, ponadto zlustrował stołówkę, siorbnął cienkiej zupki i wymógł na strażnikach znalezienie giczy wołowej, która powinna znaleźć się w kotle. Zamiast kiełbasy wyborczej rzucił ludowi wyborczą gicz.

Ale porzućmy polityczny kabaret. Rozgrywka o dobre miejsce na szczytach toczy się przecież na poważnie. Model dwugłowej władzy zwierzchniej zaproponowany przez Putina jest dla Rosji obcy. Wszelkie reformy i transformacje zawsze prowadziły do jednego rozwiązania: rządzi jeden car (sekretarz, prezydent). Kto dziś pamięta, że w pierwszych wyborach na prezydenta Rosji Borys Jelcyn wystartował w parze z wiceprezydentem Aleksandrem Ruckim? Ruckoj w 1993 r. zbuntował się przeciw prezydentowi i Jelcyn, używając czołgów, zmusił go do wycofania się z polityki.

Kto będzie rządził w Rosji po maju 2008 roku? Putin? Miedwiediew? Cała korporacja czy jakieś jej skrzydło, które zwycięży rywali? Dziś nie ma stuprocentowo pewnej odpowiedzi na to pytanie.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]