Dwa dokumentalne portrety

Omawiamy dziś filmy dokumentalne poświęcone dwojgu wybitnym intelektualistom. Oba obrazy powstały na zamówienie telewizji publicznej i czekają na wyznaczenie daty emisji. Jeśli nowe władze nie zmienią dotychczasowych zwyczajów TVP, będzie to zapewne emisja późnonocna. Warto więc przynajmniej o dokumentach tych poczytać...

14.06.2006

Czyta się kilka minut

Likier Freuda

Film "Bunt Janion" Agnieszki Arnold rozpoczyna się rankiem, gdy autorka "Żyjąc tracimy życie" parzy herbatę, słuchając podawanych przez radio komentarzy na temat zawalenia się targowej hali i śmierci hodowców gołębi. Potem z offu słyszymy jej głos. Objaśnianie w mediach śmierci jest zbyt uproszczone. Czego bym chciała? Mówienia o przypadkowości, o przygodności naszego istnienia, co mogłoby ludzi prowadzić do egzystencjalnej refleksji. Ale "machina medialna nie dopuści, żeby człowiek zastanowił się nad sobą".

Jak w soczewce widać tu osobowość Marii Janion: wsłuchiwanie się w bieżące życie (co nie zawsze przecież jest potrzebą myślicieli), chęć współuczestniczenia w nim refleksją intelektualną, dążność do wyciągania ze zdarzeń wniosków głębszych, dotyczących człowieczego losu. Wreszcie, o czym sama powie, jej tragiczny pogląd na życie: "Syzyfowi, którym jestem, nie uda się przerzucić kamienia na drugą stronę góry". Jedną z przyczyn tego poglądu jest niemożność znalezienia odpowiedzi na pytanie o to, czy w "książkach ukrywa się prawda", poczucie, że to, czego pisząc udało się dokonać, jest zawsze nikłe wobec własnych oczekiwań. A dla Janion komentowanie literatury nie jest akademicką profesją, ale próbą opowiedzenia świata i sposobem życia.

O swojej Profesor opowiadają w filmie Małgorzata Czermińska, Ewa Nawrocka, Józef Bachórz ("patronowała temu pokoleniu, które pasjonowało się życiem publicznym"), Paweł Huelle, Kazimiera Szczuka, Zbigniew Majchrowski ("była naszym guru") i Stanisław Rosiek; przywołana też zostaje jej biografia. A więc rodzinne Wilno, o którym i dziś mówi, że to ono, a nie Warszawa, jest "jej miastem"; okupacja, gdy jako harcerka była łączniczką AK, nie do końca może typową, skoro między konspiracyjnymi zadaniami tłumaczyła Rilkego, a barokowy wystrój kościoła św. św. Piotra i Pawła na Antokolu, gdzie przebywała często z powodów "służbowych", był dla niej pierwszą lekcją hermeneutyki. Następnie gdańskie seminaria, na których gościli Białoszewski, Grotowski, Grass i których efektem stały się słynne "Transgresje", kultowe dla kilku pokoleń polskich intelektualistów, wreszcie I Kongres Kultury Polskiej w grudniu 1981, na którym - idąc pod prąd ówczesnych społecznych emocji - nawoływała, by ruchowi "Solidarności" nadać wymiar intelektualny, by nie utonął on w narodowych mitach.

Tu znów dotykamy charakterystycznej cechy umysłowości Janion: potrzeby podważania stereotypów, kwestionowania umysłowych kolein, w które łatwo i chętnie powraca intelektualne życie narodu. Autorka "Do Europy - tak, ale razem z naszymi umarłymi" wskazuje na współczesny powrót idei mesjanicznych, które są dla nas kompensatą wobec lekceważenia ze strony Zachodu, a także na fakt, iż wolność jednostki staje się dziś podrzędna wobec grupy czy państwa. Tym bardziej jest więc konieczna (podobnie myślał Czesław Miłosz) krytyka polskich mitów, by naród stawał się wspólnotą obywatelską, a nie plemienną. O tym, że ta droga myślenia nie jest powszechnie w naszym społeczeństwie akceptowana, przypomina czytany w filmie anonim, grożący Janion śmiercią i - eufemistycznie mówiąc - odsądzający ją od czci i wiary.

"Czuję się jednak dość wyalienowana i samotna" - mówi jedna z najważniejszych od dekad postaci polskiego życia intelektualnego. Jej mieszkanie, całkowicie wypełnione książkami (jak dom zbudowany z liter), pomiędzy którymi z trudem mieści się wąskie łóżko, przypomina pustelnię, zagubioną w stołecznym mrówkowcu. Pisanie książek, wykłady, czytanie, robienie fiszek. "Praca jest dla mnie takim likierem, o którym mówił Freud, że życie bez likieru byłoby nie do zniesienia".

Andrzej Franaszek

"Bunt Janion", scen. i reż. Agnieszka Arnold, producent: Agencja Filmowa dla Programu 2 TVP S.A.

Profesor

O co pytają wielcy filozofowie, to wiemy. Zwykli ludzie chcą zaś wiedzieć, jak żyć - i takim pytaniem zaczyna się film ,,Profesor. O Leszku Kołakowskim". ,,Nikomu nie mógłbym radzić, jak żyć - wyznaje Kołakowski - bo nie ma recept uniwersalnych, więc ja na takie pytanie nie odpowiadam". Ale film Marii Zmarz-Koczanowicz wydaje się odpowiedzią na to ,,niemądre" pytanie.

Realizatorzy ,,Profesora" postawili sobie jasne zadania: najpierw pokazać miejsca, potem czas, w jakim przyszło żyć Leszkowi Kołakowskiemu. Przewodnikiem w tej wyprawie jest sam filozof i jego żona Tamara. Wraz z nimi wędrujemy do Radomia, gdzie Kołakowski się urodził, potem do Łodzi, gdzie spędził dzieciństwo, do wsi Garbatka, gdzie zamieszkał z ojcem w czworakach, gdy Niemcy wyrzucili ich z łódzkiego mieszkania. Kołakowski nie rozwodzi się i nie roztkliwia nad swoją wojenną młodością, ale żartuje, że ,,wygrał wojnę z Hitlerem", bo nie zmarnował ani jednego dnia okupacji - dzięki encyklopedii z biblioteki właścicieli dworu w Garbatce posiadł całą wiedzę ludzkości na literę A i B, bo pozostałe tomy, po ucieczce dziedziczki, rozszabrowali chłopi. Z wdzięcznością wspomina mieszkającego po sąsiedzku Tadeusza Kordyasza, który miał wykształcenie teologiczne i filozoficzne, a przede wszystkim jego bibliotekę, dzięki czemu przyszły filozof poznał ,,Ferdydurke" i ,,Fausta".

Ważniejszy od miejsc jest jednak czas. ,,Profesor" to opowieść o doświadczeniach konkretnego człowieka, ale również o politycznych i intelektualnych perypetiach powojennej inteligencji. O życiu skomplikowanym, niewolnym od pomyłek i rozczarowań, o których bohater filmu i jego przyjaciele, np. Ryszard Herczyński, opowiadają szczerze i krytycznie. Kołakowski wyjaśnia, dlaczego tuż po wojnie wstąpił do PPR i dlaczego wkrótce zaczął marksizm krytykować. Bodaj po raz pierwszy opowiada, jak na początku lat 50. czerpał ,,mądrość" na uniwersytecie moskiewskim, stykając się tam z niewyobrażalną degrengoladą umysłową koryfeuszy marksizmu. Herczyński wspomina zaś rok 1955, gdy jego przyjaciel pisał ,,Światopogląd i krytykę" i ,,Śmierć bogów", ten ostatni tekst, ,,w duchu tow. Gałczyńskiego", krążył po Warszawie tylko w maszynopisie. W obu Kołakowski dowodził, że jedynym celem zdegenerowanego marksizmu stała się apologia życia w socjalizmie.

Jednym z najciekawszych fragmentów filmu są epizody związane z Październikiem '56, np. wspomnienie o rozmowie Kołakowskiego z Gomułką. Towarzysz Wiesław nie krył, że gdy PZPR odzyska siły, rozprawi się z inteligencją. Wkrótce Kołakowski - wraz z nim Kisielewski, Jasienica, Bauman i Brus - uznani zostaną za bankrutów, którzy nadużyli ,,wolności i swobód demokratycznych", hojnie im przez partię ofiarowanych. Rozpoczną się szykany wobec tzw. rewizjonistów - tu realizatorzy filmu skorzystali z materiałów bezpieki, śledzącej każdy krok Kołakowskiego. W dziesiątą rocznicę Października filozof dokonał miażdżącego bilansu ,,polskich reform", po czym wyrzucono go z partii. Dwa lata później wyjechał z Polski, ale - jak podkreśla - nigdy nie opuścił swojego środowiska.

Zmarz-Koczanowicz urywa opowieść o Kołakowskim w chwili, gdy ten wyjeżdża na Zachód. Ciąg dalszy jest nam dobrze znany. Chociaż, kto wie? Pamięć czasami nas zawodzi, a jeśli, nie daj Bóg, historię zaczną pisać instytucje odpowiedzialne za patriotyczne wychowanie... Opowieść o filozoficznych i życiowych przygodach filozofa przetykana jest scenami z niedawnego odnowienia jego doktoratu na UW. W uroczystości uczestniczyli m.in. Barbara Skarga, Krzysztof Michalski, Adam Michnik, Jan Andrzej Kłoczowski OP. Szkoda, że nie dano im okazji powiedzieć choćby kilku słów o Kołakowskim. Czy nie warto spytać ich też, z jakimi wyzwaniami boryka się dziś polska inteligencja? Choć przyjaciele Profesora piszą o tym często, cóż zaszkodziłoby, jeśli powtórzyliby to przed publicznością telewizyjną? Szkoda, ale z drugiej strony - coś za coś - zyskujemy okazję, by przez godzinę słuchać niemal wyłącznie Kołakowskiego. To prawda, nie ma recept uniwersalnych na życie, ale obejrzawszy ten ważny film, wydaje się, że warto żyć tak jak Profesor. Czyli uczciwie.

Jan Strzałka

,,Profesor. O Leszku Kołakowskim", reż. Maria Zmarz-Koczanowicz, scen. Andrzej Franaszek. Agencja Filmowa dla Programu 2 TVP.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Ur. 1971 r. Krytyk literacki, pracownik Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie, sekretarz Międzynarodowej Nagrody Literackiej im. Zbigniewa Herberta, wieloletni redaktor „Tygodnika Powszechnego”. Autor książki „Miłosz. Biografia” (Wydawnictwo Znak,… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 25/2006