Dusza potrzebuje odżywiania

Włoski watykanista Sandro Magister słusznie zauważył, że tym, co w spotkaniach z wiernymi Benedykt XVI lubi najbardziej, są spontaniczne dialogi. Uczestnicy zadają Papieżowi pytania, a on z wyraźną satysfakcją i obszernie odpowiada. Zapisu tych rozmów daremnie szukać w mediach. Na telewizję są za długie. Tekst trzeba spisać z taśmy, opracować, przetłumaczyć na użytek dziennikarzy zagranicznych i kiedy ostatecznie jest gotowy, nie stanowi newsa. Tymczasem te rozmowy, przypominające nieco wywiady-rzeki z kard. Ratzingerem, przybliżają Benedykta XVI - człowieka. Poniżej, idąc w ślady wspomnianego watykanisty i naszego przyjaciela, drukujemy fragmenty dialogu Papieża z dziećmi przystępującymi do Pierwszej Komunii, do którego doszło na Placu św. Piotra 15 października 2005 r. Kolejne papieskie improwizacje w następnych numerach "TP.Ks. Adam Boniecki.

22.05.2006

Czyta się kilka minut

ANDREA: - Kochany Papieżu, jak wspominasz dzień swojej Pierwszej Komunii?

BENEDYKT XVI: - Przede wszystkim chciałbym podziękować wam za to święto wiary, które mi ofiarowujecie, za waszą obecność i radość. Pozdrawiam was i dziękuję za ów uścisk, który wymieniłem z niektórymi z was i który symbolicznie ważny jest oczywiście dla wszystkich. A co do pytania, dobrze pamiętam dzień mojej Pierwszej Komunii. Była to piękna niedziela marca 1936 r., czyli 69 lat temu. Dzień był słoneczny, kościół bardzo piękny, muzyka; wiele było rzeczy pięknych, które sobie przypominam. Było nas trzydzieścioro chłopców i dziewczynek z naszej małej, niemającej więcej niż 500 mieszkańców wioski. Ale w samym środku tych moich radosnych i pięknych wspomnień znajduje się myśl - ta sama, która została już tu wypowiedziana - że to Jezus wstąpił w moje serce, że złożył mi właśnie wizytę. A z Jezusem i sam Bóg jest ze mną. I że to jest dar miłości, który naprawdę wart jest więcej aniżeli cała ta reszta, którą może dać nam jeszcze życie. W ten sposób napełniła mnie ogromna radość, dlatego że przyszedł do mnie Jezus. I zrozumiałem, że zaczyna się właśnie pewien nowy etap w moim życiu: mam dziewięć lat i jest ważne, by temu spotkaniu, tej Komunii, od tej chwili pozostać wiernym. Obiecałem Panu tyle, ile mogłem: "Chciałbym już być zawsze z Tobą", i prosiłem: "Ale to Ty bądź i zostań przede wszystkim ze mną". I w ten sposób postąpiłem naprzód w moim życiu. Dzięki Bogu, Pan mnie zawsze brał za rękę i prowadził też w sytuacjach trudnych. W ten sposób radość Pierwszej Komunii stała się początkiem owej drogi, w którą poszliśmy już razem. Mam nadzieję, że także dla was wszystkich ta przyjęta w Roku Eucharystycznym Pierwsza Komunia stanie się początkiem przyjaźni z Jezusem na całe życie. A także początkiem wspólnej drogi, ponieważ idąc z Jezusem, postępujemy naprzód w sposób dobry i dobre staje się życie.

LIVIA: - Ojcze Święty, wyspowiadałam się przed dniem mojej Pierwszej Komunii. I spowiadałam się potem kilka razy. Chciałam Cię jednak zapytać: czy powinnam spowiadać się za każdym razem, kiedy przyjmuję Komunię? Także wtedy, kiedy popełniam te same grzechy? Bo widzę, że zawsze są te same...

- Rzekłbym dwie rzeczy. Po pierwsze: nie musisz, naturalnie, spowiadać się zawsze przed Komunią, jeśli nie popełniłaś grzechów tak ciężkich, że spowiedź stałaby się konieczna. A zatem nie jest konieczne, aby spowiadać się przed każdą Komunią eucharystyczną. Niezbędne jest to tylko w przypadku, gdy popełniłaś grzech naprawdę ciężki, którym obraziłaś Jezusa tak głęboko, że przyjaźń została zniszczona i musisz zaczynać od nowa. Tylko wtedy, gdy znajdujemy się w grzechu "śmiertelnym", czyli ciężkim, spowiedź przed Komunią jest konieczna. To jest punkt pierwszy. Po drugie: jeżeli nawet, jak powiedziałem, nie potrzeba spowiadać się przed każdą Komunią, bardzo pożytecznie jest spowiadać się z pewną regularnością.

To prawda, zwykle nasze grzechy pozostają takie same, ale w naszych mieszkaniach i pokojach sprzątamy przynajmniej raz w tygodniu, nawet jeśli brud jest wciąż ten sam. Aby żyć w czystości, aby zacząć od nowa. W przeciwnym razie brudu może nie być widać, lecz się zbiera. Coś podobnego dzieje się także w duszy: jeśli się nigdy nie spowiadam, dusza pozostaje zaniedbana, i w końcu jestem stale z samego siebie zadowolony. Nie rozumiem, że powinienem również pracować, iść naprzód, by stawać się lepszym. To właśnie porządkowanie duszy, które Jezus ofiarowuje nam w sakramencie spowiedzi, pomaga nam w utrzymaniu większej sprawności sumienia i większej jego otwartości, a przez to pomaga nam dojrzewać duchowo i jako osoba ludzka.

A zatem ważne są dwie rzeczy: spowiadanie się jest czymś koniecznym jedynie w przypadku grzechów ciężkich, jednak regularne przystępowanie do spowiedzi jest bardzo pożyteczne, pomaga utrzymać czystość, piękno duszy i dojrzewać w życiu coraz pełniej.

ANDREA: - Moja katechetka, przygotowując mnie do dnia Pierwszej Komunii, powiedziała mi, że Jezus obecny jest w Eucharystii. Ale jak? Ja go nie widzę!

- No tak, nie widzimy go, jest jednak wiele rzeczy, których nie widzimy, a które przecież istnieją i są istotne. Nie widzimy np. naszego rozumu, a jednak mamy ten rozum. Nie widzimy naszej inteligencji, a przecież ją posiadamy. Nie widzimy, jednym słowem, naszej duszy, a jednak ona istnieje i widzimy skutki jej działania, ponieważ możemy mówić i myśleć, i postanawiać... Podobnie nie widzimy też np. prądu elektrycznego, dostrzegamy jednak, że istnieje: i widzimy ten mikrofon, że on działa, i widzimy elektryczne światła. Krótko mówiąc, owych rzeczy najgłębszych, naprawdę dźwigających świat i życie, nie widzimy, a jednak możemy ujrzeć i odczuć pewne ich skutki. Elektryczności i prądu nie widzimy, lecz widzimy światło. Przykłady można by mnożyć.

Tak więc nie widzimy naszymi oczami zmartwychwstałego Pana, lecz widzimy, że tam, gdzie jest Jezus, ludzie się zmieniają, są lepsi. I łatwiej tam o pokój i pojednanie. Nie widzimy więc samego Pana, ale poznajemy go po skutkach: w ten sposób możemy pojąć, że Jezus jest tam obecny. Jak już powiedziałem, właśnie rzeczy niewidzialne są najgłębsze i najważniejsze. Wyjdźmy zatem na spotkanie Panu, który będąc niewidzialny, jest potężny, i pomaga nam żyć w sposób dobry.

GIULIA: - Wasza Świątobliwość, wszyscy mówią nam, że jest ważne chodzić w niedzielę do kościoła. My sami chodzimy tam chętnie, ale często nie idą z nami rodzice, bo w niedzielę śpią, tata i mama jednego mojego przyjaciela pracują w sklepie, a my często wyjeżdżamy za miasto, odwiedzić dziadków. Czy możesz im coś powiedzieć, żeby zrozumieli, że ważne jest chodzić na Mszę razem i każdej niedzieli?

- Myślę, że tak, naturalnie z wielką miłością i szacunkiem dla rodziców, którzy mają pewnie mnóstwo rzeczy do zrobienia. Lecz z szacunkiem i miłością córki można im przecież powiedzieć: "Droga Mamo, drogi Tato, dla wszystkich nas, także dla ciebie, ważne jest, by spotkać się z Jezusem. To nas wzbogaca i wprowadza coś ważnego do naszego życia. Razem znajdziemy trochę czasu, znajdziemy jakąś sposobność". Może także tam, gdzie mieszka babcia, istnieje jakaś możliwość. Jednym słowem, z ogromnym szacunkiem i wielką miłością dla rodziców powiedziałbym im tak: "Zrozumcie, że to jest ważne nie tylko dla mnie, że mówią o tym nie tylko katechiści, ale ważne jest to dla nas wszystkich. Niech to będzie światło niedzieli dla całej naszej rodziny".

ALESSANDRO: - Czemu służy chodzenie na Mszę i przyjmowanie Komunii przez całe życie?

- Odnalezieniu środka życia. Żyjemy pośród wielu rzeczy. A ludzie, którzy nie chodzą do kościoła, nie wiedzą, że brak im właśnie Jezusa. Czują jednak, że w ich życiu czegoś brak. Jeśli Bóg jest nieobecny w moim życiu, jeśli Jezus jest nieobecny w moim życiu, brakuje mi przewodnika, jakiejś istotnej przyjaźni, i brak także radości, która tak ważna jest w życiu. Także siły, aby wzrastać jako człowiek, pokonywać swoje słabości i jako człowiek dojrzewać.

Kiedy idziemy do Komunii, to nie od razu widzimy efekty bycia z Jezusem; to dostrzega się dopiero z czasem. Jak też w ciągu tygodni, całych lat, coraz bardziej odczuwa się nieobecność: nieobecność Boga i Jezusa. Jest to brak fundamentalny i niszczący. I mógłbym teraz bez trudu mówić o krajach, w których ateizm sprawował rządy przez lata, wyniszczył ich ziemie i dusze. W ten sposób możemy zobaczyć, jak ważne, wręcz fundamentalne jest to, by w Komunii karmić się Jezusem. To On daje nam światło i siebie za przewodnika, jakiego nam w życiu trzeba.

ANNA: - Kochany Papieżu, możesz nam wyjaśnić, co chciał powiedzieć Jezus, kiedy rzekł idącym za nim ludziom: "Ja jestem chlebem życia"?

- Przede wszystkim powinniśmy może wyjaśnić, czym jest chleb. Mamy dziś kuchnię wyrafinowaną i obfitującą w najróżniejsze potrawy, wciąż jednak w sytuacjach zwykłych chleb jest pokarmem podstawowym. Gdy Jezus nazywa się chlebem życia, chleb jest, powiedzmy, pewnym skrótem i symbolem całego pożywienia. I tak jak potrzebujemy wciąż odżywiać się cieleśnie, aby żyć, tak również nasz duch, wola, dusza potrzebują stosownego odżywiania. Mamy jako osoby ludzkie nie tylko ciało, lecz i duszę; jesteśmy istotami, które myślą, mają wolę i inteligencję, i powinniśmy odżywiać także swojego ducha, także duszę, żeby mogła dojrzewać, naprawdę osiągnąć pełnię. A zatem jeżeli Jezus mówi: "ja jestem chlebem życia", zdanie to znaczy, że sam Jezus jest właśnie tym pierwszym pokarmem człowieka wewnętrznego, naszej duszy, którego potrzebujemy, bo dusza potrzebuje odżywiania. I nie wystarczą nam rzeczy techniczne, jakkolwiek nie byłyby ważne. Potrzebujemy tej właśnie przyjaźni samego Boga, która pomaga nam podejmować słuszne decyzje. Potrzebujemy człowieczego dojrzewania. Ujmując rzecz jeszcze innymi słowy, Jezus nas karmi w ten sposób, że i my stajemy się dojrzali i dobre staje się życie.

ADRIANO: - Ojcze Święty, mówili nam, że będziemy dziś uczestniczyć w Adoracji Eucharystycznej. Co to jest? Jak to się robi? Możesz nam to wytłumaczyć? Dziękuję.

- A zatem, czym jest adoracja i jak się odbywa, zobaczymy za chwilę, bo już wszystko jest przygotowane: będą modlitwy, śpiew, klękanie, i w ten sposób już będziemy przed Jezusem. Lecz pytanie Twoje oczywiście wymaga głębszej odpowiedzi: nie tylko jak się ją odprawia, lecz także czym jest adoracja. Adoracja - powiedziałbym - jest uznaniem, że Jezus jest moim Panem, że Jezus wskazuje mi drogę, uświadamia mi, że żyję dobrze tylko wtedy, kiedy nią podążam. Adorować zatem znaczy mówić: "Jezu, jestem Twój i za Tobą idę w moim życiu, nie chciałbym nigdy utracić Twej przyjaźni, tej komunii z Tobą". I mógłbym także powiedzieć, że w swojej istocie adoracja jest obejmowaniem Jezusa, uściskiem, w którym mu mówię: "Twój jestem i proszę Cię, Ty również bądź już zawsze ze mną".

Przeł. Agnieszka Kuciak

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 22/2006

Podobne artykuły