Dotknięcie legendy

Józef Czapski: WYBRANE STRONY. Z DZIENNIKÓW 1942-1991 - na fotografiach z pokoju Czapskiego w Maisons-Laffitte widać półkę nad łóżkiem i stojące na niej tomy w nietypowym formacie, oprawne w surowe płótno. To tylko niewielka część jego dzienników; całość liczy 270 tomów. Dzieło-legenda, dzieło-tajemnica. Po raz pierwszy możemy jej dotknąć - bo do udostępnienia całości droga jeszcze daleka. Każdy, kto choćby przejrzy wydany właśnie dwutomowy wybór z dzienników Czapskiego, zrozumie, jak wielkie problemy edytorskie z nimi się wiążą.

12.07.2011

Czyta się kilka minut

Ktoś zapyta: "po raz pierwszy"? Przecież dziennikowe zapiski Czapskiego ukazywały się w "Kulturze" i "Zeszytach Literackich", były też trzy wydania książkowe, przygotowane przez Joannę Pollakównę, Piotra Kłoczowskiego i - ostatnio - Barbarę Toruńczyk. Jednak te "wyrwane strony" (określenie samego autora), przeredagowane przed drukiem, są - jak podkreśla Barbara Toruńczyk - czymś od właściwych dzienników różnym, choć w nich mają źródło.

Teraz możemy obcować ze świetnymi technicznie reprodukcjami kart dziennika w jego wersji pierwotnej. 270 tomów, które z woli Elżbiety Colin-Łubieńskiej, siostrzenicy i spadkobierczyni Czapskiego, znajdują się dziś w pieczy krakowskiego Muzeum Narodowego, obejmuje okres od 1942 do 1991 roku; dzienniki przedwojenne uległy zniszczeniu w Warszawie podczas okupacji. Z olbrzymiego materiału wybrano niespełna 500 kart i ułożono je chronologicznie w dwóch tomach, różniących się formatem. Do roku 1965 Czapski prowadził bowiem zapiski w zwykłych zeszytach czy notatnikach w formacie pionowym, później dopiero używał specjalnie zamawianych poziomych karnetów.

Użyłem słowa "zapiski", w tym przypadku co najmniej nieprecyzyjnego, specyfiką dzienników Czapskiego jest bowiem ich gatunkowa różnorodność. "Journal intime", wyodrębniony w "Wyrwanych stronach", splata się tu nierozdzielnie ze szkicownikiem malarza, a także z podręcznym notatnikiem i albumem, do którego wkleja się fotografie albo cudze listy. Mieszają się zresztą nie tylko gatunki, ale też języki i alfabety, polski przechodzi płynnie we francuski czy rosyjski. Pismo jest dla niewtajemniczonych trudno czytelne, czasem być może nieczytelne w ogóle...

Wojciech Karpiński, przyjaciel Czapskiego i autor książki o nim, zwracał uwagę na "peszącą współobecność wielu osobowości w jednej, wielu talentów, wielu technik i rodzajów artystycznych". I proponował: "Może więc zamiast sztucznie szatkować go na malarza, pisarza, publicystę, lepiej mówić o nim jako o autorze - znakomitych - migawek rzeczywistości, rysunków świata i siebie, portretów układających się w dynamiczny autoportret". W innym zaś miejscu, odnosząc się bezpośrednio do dzienników, pisał Karpiński: "Prawdziwy autoportret Czapskiego to właśnie całość tych kajetów, gdzie nieczytelne notatki splatają się z błyskawicznymi szkicami do przyszłych obrazów, z nakreśloną szybką kreską czyjąś twarzą, z wklejonymi wycinkami z gazet popstrzonymi uwagami i wykrzyknikami, z powypisywanymi fragmentami ukochanych wierszy, z adresami i telefonami ludzi bliskich bądź obcych. Dwudziestemu stuleciu przygląda się ze stron tych dzienników widz uczestniczący w zbyt wielu sprawach, aby którejkolwiek z nich przyznawać wyłączność, a jednocześnie otwarty na wielość zdarzeń i angażujący się w nie z pasją".

Takie właśnie są "Wybrane strony", choć znalazły się tu, jak tłumaczy Piotr Kłoczowski, przede wszystkim karty szczególnie ciekawe rysunkowo i graficznie. Przeglądam te dwa tomy bez końca, zatrzymując się a to przy kolejnej martwej naturze, portrecie czy scenie z teatru życia codziennego (określenie Emilii Olechnowicz), a to przy liście André Malraux albo Emila Ciorana. Próbuję odczytać coraz mniej wyraźny z biegiem lat rękopis, wracam do ostatnich kart, zapełnianych przez tracącego wzrok, blisko 90-letniego artystę... Przedziwne to dzieło, wobec którego brakuje przymiotników. (Instytut Dokumentacji i Studiów nad Literaturą Polską. Oddział Muzeum Literatury im. Adama Mickiewicza, Warszawa 2011, kart 390 + komentarze. Wybrała i opracowała Emilia Olechnowicz.)

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Tomasz Fiałkowski, ur. 1955 w Krakowie, absolwent prawa i historii sztuki na UJ, w latach 1980-89 w redakcji miesięcznika „Znak”, od 1990 r. w redakcji „TP”, na którego łamach prowadzi od 1987 r. jako Lektor rubrykę recenzyjną. Publikował również m.in. w… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 29/2011