Dokument o młodej Ukrainie na froncie

Elwira Niewiera i Piotr Rosołowski, filmowcy: Marzymy o stworzeniu ośrodka w Karpatach, w którym osoby z traumą wojenną będą mogły po zakończeniu wojny przechodzić proces rehabilitacji.

24.04.2023

Czyta się kilka minut

„Syndrom Hamleta” – film otwarcia 62. Krakowskiego Festiwalu Filmowego. Kraków, 30 maja 2022 r. / AGNIESZKA CYNARSKA-TARAN
„Syndrom Hamleta” – film otwarcia 62. Krakowskiego Festiwalu Filmowego. Kraków, 30 maja 2022 r. / AGNIESZKA CYNARSKA-TARAN

MAŁGORZATA NOCUŃ: Bohaterowie Waszego filmu „Syndrom Hamleta” stoją przed wyborem: zostać w Ukrainie czy wyemigrować; iść na front czy próbować ocalić swoje życie? ­Jakąkolwiek decyzję podejmą, będzie zła i tragiczna. 

ELWIRA NIEWIERA: Postanowiliśmy stworzyć spektakl teatralny bazujący na motywach dramatu Szekspira i nakręcić film na jego kanwie. Szukaliśmy w Ukrainie współczesnych Hamletów, czyli osób, które pod wpływem rewolucji godności, a potem wojny, która na wschodzie kraju rozpoczęła się w 2014 r., zostały postawione przed egzystencjalnymi wyborami, które całkowicie zmieniły ich losy. Doszliśmy do wniosku, że figura Hamleta – dwudziestokilkulatka, który nagle zderza się z brutalną walką o władzę w swojej ojczyźnie – jest paralelą opisującą rozterki dużej części młodej ukraińskiej generacji. Na scenie zainicjowaliśmy proces, w którym bohaterowie podejmują próbę rozliczenia się – zarówno w grze, jak i w życiu – z traumatycznych wydarzeń ostatnich lat. Zależało nam na stworzeniu emocjonalnego portretu tej generacji.

Wojna nikogo w Ukrainie nie oszczędziła. Każdy stanął w sytuacji granicznej.  

Piotr Rosołowski: Kiedy realizowaliśmy zdjęcia do filmu, Ukraina była dużo bardziej podzielona niż dzisiaj, rok po pełnozakresowej rosyjskiej inwazji, która rozpoczęła wojnę totalną. Świadomie staraliśmy się wybierać różnorodnych bohaterów, nie tylko weteranów wojny w Donbasie z 2014 r., ale też ukraińską feministkę czy przedstawiciela środowiska LGBTQ+ z Doniecka. Każdy z nich inaczej doświadczył konfliktu i inaczej go przeżył. Widać to bardzo mocno w ich emocjonujących rozmowach i kłótniach.

W pewnym momencie Oksana, ukraińska aktorka i feministka, która jeszcze bezpośrednio nie zetknęła się z konfliktem zbrojnym, pyta reżyserkę, czy jej postawa i obecność na scenie w ogóle pasuje do innych historii, skoro nie musiała uciekać ze swojego rodzinnego miasta, jak Rodion, i nie walczyła na froncie, jak Katia. Jednak dzisiejsze doświadczenia ukraińskiego społeczeństwa są o wiele bardziej ekstremalne. Nawet ci, którym przed wybuchem wojny udało się wyjechać z Ukrainy, zostawili tam swoje rodziny i bliskich. W taki czy inny sposób każdy został naznaczony tym konfliktem. 

W kontekście wojny łatwo zadawać błahe i głupie pytania, np. „Co czułaś, kiedy strzelałaś?”, „A jak to jest czuć, że się umrze?”. Czy dlatego zachęciliście swoich bohaterów do monologu? Sami decydują, co chcą powiedzieć. 

Elwira Niewiera: Każdy z bohaterów był świadom, że sam decyduje, czy i kiedy chce wrócić do doświadczeń z przeszłości, czy w ogóle chce się nimi podzielić i w jaki sposób to uczyni. Nagle mogło się okazać, że nie są gotowi sięgać do swoich trudnych przeżyć. Przez rok jeździliśmy do nich bez kamery i budowaliśmy wzajemne zaufanie. W ten sposób stworzyliśmy relację, która dała im poczucie bezpieczeństwa: mogli się otworzyć, ale mogli też bez problemu powiedzieć: „STOP”, kiedy poczują, że nie chcą iść dalej.

Po zakończeniu prób nasi bohaterowie, jak i my sami, uświadomili sobie, że postać Hamleta stała się czymś w rodzaju medium. Pomogła wyrazić to, czego przez lata nie potrafili wypowiedzieć. Co więcej, ten proces miał też moc uzdrawiającą. Scena stała się platformą, na której uczestnicy projektu mogli skonfrontować się z własnym żalem, bezsilnością i złością. Próby oczywiście nie zastąpią profesjonalnej terapii, ale naszym bohaterom pomogły pogodzić się z traumatycznymi przeżyciami. 

Film opowiada przede wszystkim o emocjach. Bohaterowie tej opowieści nigdy sobie z nimi nie poradzą. Będą jak pokolenia radzieckich żołnierzy wracające z Afganistanu w latach 80.

Piotr Rosołowski: Sławik, który w 2014 r. był jednym z obrońców lotniska w Doniecku, postanowił wziąć udział w spektaklu właśnie po to, by ostatecznie poskromić swoje traumy. Liczył, że odtwarzanie na scenie najgorszych doświadczeń z  czasów walki i niewoli pozwoli nabrać mu więcej dystansu. Czterdzieści dni prób dało mu niezwykłą siłę. Oczywiście, rany psychiczne nigdy się w pełni nie zagoją, ale mogą się przynajmniej częściowo zabliźnić. Sławik po premierze spektaklu wziął udział w ukraińskiej wersji popularnego programu telewizyjnego „Voice of Ukraine”. Wystąpił przed wielomilionową publicznością, ponownie opowiadał o swoich wojennych doświadczeniach, teraz jednak z dużo większym spokojem i dystansem. Można zatem powiedzieć, że wszedł na drogę okiełznania traumy. Tragiczne jest to, że Sławik jest teraz znowu na froncie i kolejny raz musi mierzyć się z tym, co chciał pokonać. 

Ale Katia nie potrafi poradzić sobie z emocjami. Wciąż wracają do niej najtragiczniejsze wspomnienia: trupy kolegów, lęk o własne życie. Czy Ukrainki potrafią udźwignąć ciężar wojny? Na froncie stanowią 30 proc. sił. 

Elwira Niewiera: Katia podkreśla, że nie jest żołnierką, bo nigdy nie chciała nią zostać. Określa siebie jako „człowieka wojny”, co oznacza, że jeśli tylko jej kraj jest w stanie konfliktu, ona bierze broń do ręki. Poszła na front, ponieważ już w 2014 r., kiedy w Ukrainie pojawiły się „zielone ludziki”, miała świadomość, że może dojść do pełnowymiarowej agresji Rosji. Ukraińska Armia nie przyjmowała wtedy kobiet, dlatego Katia walczyła w batalionie ochotniczym. Dopiero po rosyjskiej napaści w lutym 2022 r. wstąpiła w szeregi Ukraińskiej Armii. Liczba kobiet w armii wzrosła w ubiegłym roku do 50 tys.

Przez wiele miesięcy Katia była na pierwszej linii frontu. Kiedy rakieta uderzyła zaledwie 200 metrów od niej, przez kilka dni nie mogła opanować drżenia ciała. Nie udawało jej się nawet utrzymać w rękach kubka z herbatą. Ostatnio napisała do mnie: „Przestałam płakać, gdy umierają moi przyjaciele”.

Katia mówi, że nie jest żadną bohaterką, bo się boi. Rzadko w ten sposób pisze się i mówi o walczących. Przedstawiani są raczej jako herosi i heroski.   

Piotr Rosołowski: Nasi bohaterowie są wolni od romantycznego spojrzenia na wojnę. Szczerość młodych Ukraińców ujmuje. Ich opowieści potwierdzają bezsens wojny, która jak maszynka do mielenia mięsa niszczy każdego, kto zaplątał się w jej tryby – a jednocześnie chcą i muszą walczyć. Katia miała w filmie drugi monolog, w którym padały słowa: „Ja chcę na wojnę, tam od razu wiadomo, kto wróg, a kto przyjaciel”.

„Klin trzeba wbijać klinem” – mówi. Czy każdy uczestnik tej wojny cierpi na syndrom lęku pourazowego? 

Elwira Niewiera: Bez wątpienia. Kiedy Katia trafiła na Majdan, studiowała stosunki międzynarodowe i planowała karierę zawodową. Jednak rewolucja wszystko zmieniła. Prosto z Majdanu, bez żadnego wojskowego przygotowania, pojechała na front w Donbasie. Po doświadczeniach na froncie często nie ma powrotu do tego, co było wcześniej. Dlatego Katia nie wróciła już do środowiska znajomych z elitarnych studiów, którzy podejmowali pierwszą pracę w biznesie czy polityce. Została na wojnie, dokumentując naruszenia praw człowieka we wschodniej Ukrainie. Po powrocie do domu długo zmagała się z traumą, nie mogła znaleźć dla siebie odpowiedniej terapii. Dopiero hipnoza, a potem nasz projekt w jakiś sposób ją wzmocniły.

Marzymy o stworzeniu w Karpatach ośrodka, w którym osoby z traumą wojenną będą mogły po zakończeniu wojny przechodzić proces rehabilitacji. 

Jednym z bohaterów Waszej opowieści jest homoseksualista z Doniecka. Mówi, że geje w Doniecku są gwałceni przez policję pałkami, a jego własna matka zawiozła go do psychiatryka. 

Piotr Rosołowski: Rodion w 2014 r. musiał uciekać z Doniecka do Kijowa i postanowił już więcej nie ukrywać, kim naprawdę jest. Oczywiście zapłacił za to słoną cenę: wielokrotnie bito go na ulicach Kijowa za „prowokujący wygląd”. Sam przyznaje, że teraz walczy na zupełnie innym froncie. Chciałby, aby jego ojczyzna stała się w końcu krajem, w którym szanowane będą też prawa mniejszości seksualnych. To oczywiście walka nierówna i wyczerpująca, jednak po doświadczeniach życia w Doniecku Rodion jest zahartowany. Udało mu się – po wielu latach – przekonać matkę, by zaczęła akceptować go takim, jakim jest. Na teatralnej scenie udaje mu się zjednać pochodzącego z zachodniej Ukrainy Sławika, który sam przyznaje, że pierwszy raz w życiu spotkał na swojej drodze osobę ze środowiska LGBTQ+. 

W filmie młody chłopak mówi, że „Nie ma wyjścia”, na co ktoś dopowiada: „Nie masz wyjścia, to znaczy, że jesteś gotowy, by iść na front”.

Elwira Niewiera: Nasz film jest teraz pokazywany w niemieckich kinach. Byliśmy obecni na projekcjach i rozmowach z publicznością. Wiele osób mówiło nam, że to, co zobaczyli, przypomina im ukrywane przez lata wspomnienia osób, które przeżyły II wojnę światową. Szczególnie że w niemieckim, pacyfistycznie nastrojonym społeczeństwie długo trwano w iluzji, że w Europie nie będzie już nigdy wojny, bo Europejczycy nie popełnią jeszcze raz tego samego błędu. Poziom bestialstwa i ofiar wśród cywili w Ukrainie jest faktycznie porównywalny z tym, co działo się w czasie II wojny światowej. Dzięki bliskości z bohaterami naszego filmu poznałam relacje na temat egzekucji, tortur, gwałtów, masowych mordów czy porwań. Tak trudno te okrucieństwa emocjonalnie udźwignąć. Już dziś wiemy, że ta wojna utkwi w doświadczeniu kolejnych pokoleń. 

Bywaliście w Ukrainie przed wybuchem wojny. Ciężko prognozować, co będzie po jej zakończeniu, ale Wasz film pokazuje, że konflikt zbrojny zmienił ludzi bezpowrotnie. Potraficie opowiedzieć o tych metamorfozach?

Piotr Rosołowski: W naszych paszportach jest już tyle stempli ukraińskiej kontroli granicznej... Byliśmy też na pokazie naszego filmu we Lwowie. Było to emocjonujące wydarzenie, spotkaliśmy się z kilkorgiem naszych bohaterów, jeden z nich – Roman – dopiero co wrócił z frontu pod Bachmutem. Wzruszające było zobaczyć go uśmiechniętego, pomimo tego, że historie z frontu, które opowiadał, były przerażające. Roman swego czasu był aktorem w jednym z lwowskich teatrów, obecnie jest medykiem na froncie i jak sam przyznaje, trzeba przygotować się do myśli, że ta wojna szybko się nie skończy, a on nie wróci w najbliższym czasie do domu. 

Wojna to otchłań i trudno z niej wrócić do rzeczywistości, w której panuje pokój. Teraz przygotowujemy nowy projekt filmowy w Ukrainie, który będzie współczesnym rozwinięciem bestselleru Swietłany Aleksijewicz „Wojna nie ma w sobie nic z kobiety”. Chcielibyśmy pokazać próby powrotu do normalności kobiet, które uczestniczyły w walkach o Mariupol, przetrwały oblężenie kombinatu Azow-Stal i przeszły przez rosyjską niewolę. Ich historie muszą zostać teraz opowiedziane.

Czy wojna w Ukrainie zmieniła także Wasze życie?

Elwira Niewiera: 24 lutego 2022 roku mój świat też runął. Wiedziałam, jak strasznym obciążeniem dla naszych bohaterów będzie kolejna faza konfliktu. Katia jechała do bazy wojskowej, żeby się zameldować, a ta na jej oczach została zbombardowana. Dostałam od niej długą listę rzeczy, których ona i jej koledzy potrzebują. Mój pierwszy transport dotarł do nich sześć dni później: kamizelki kulo­odporne, hełmy, noktowizory, GPS-y, lornetki, plecaki, śpiwory, leki, namioty i buty wojskowe. Potem szły kolejne transporty: drony, jeepy, krótkofalówki, telefony satelitarne.

Kiedy okazało się, że Roman musi pojechać na front pod Bachmut, wspólnie zastanawialiśmy się, co mogę zrobić, żeby go wewnętrznie wzmocnić. Wciąż walczył z poczuciem winy, że na jego rękach w latach 2014-15 umierali żołnierze, którym nie był w stanie pomóc. Wspólnie zaczęliśmy przygotowywać zestawienie, na którym znalazło się ponad sto pozycji: leki i sprzęt medyczny, który powinien mieć w plecaku, by móc wykonać choćby niewielką operację na polu walki. Przez ostatnie jedenaście miesięcy praktycznie nie zajmuję się pracą nad nowymi projektami filmowymi, tylko organizuję pomoc lub podróżuję po świecie z „Syndromem Hamleta” od festiwalu do festiwalu. Pomaga mi to w przezwyciężeniu bólu, który noszę w sobie w związku z tą wojną.  ©

ELWIRA NIEWIERA jest reżyserką i scenarzystką, PIOTR ROSOŁOWSKI jest scenarzystą i operatorem, wspólnie zrealizowali wiele dokumentalnych produkcji.

 

Ich najnowszy film „Syndrom Hamleta” jest dostępny na platformach: CANAL+ online, Premiery CANAL+, Player.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka, reporterka, ekspertka w tematyce wschodniej, zastępczyni redaktora naczelnego „Nowej Europy Wschodniej”. Przez wiele lat korespondentka „Tygodnika Powszechnego”, dla którego relacjonowała m.in. Pomarańczową Rewolucję na Ukrainie, za co otrzymała… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 18-19/2023

W druku ukazał się pod tytułem: Przestali płakać