Dlaczego walczyli?

Tomasz Woźny: W 1914 r. pułki galicyjskie szły na front z polskimi flagami i obrazami Matki Boskiej Częstochowskiej. Sądzono, że cesarz Austrii połączy pod swym panowaniem Kraków i Warszawę.

26.04.2015

Czyta się kilka minut

KRZYSZTOF PIĘCIAK: Armię austro-węgierską postrzega się w Polsce często tylko poprzez film „CK Dezerterzy” i Haškowego „Szwejka”. Jak to w rzeczywistości wyglądało?
TOMASZ WOŹNY: To dzieła humorystyczne, pokazujące obraz wykrzywiony. Gdyby był prawdziwy, ta armia nie przetrwałaby pierwszych miesięcy wojny. Tymczasem prawie do jej końca była dość sprawna. Żadna inna armia świata nie miała takich problemów językowych i narodowościowych, a jednak niemal do ostatnich chwil w większości zachowała spójność. Oczywiście trudno ją porównywać z armią niemiecką. Ale nie było to wojsko Szwejków.

Jesienią i zimą 1914/15 ck armia poniosła ciężkie straty, a jednak jej jednostki, także złożone z Polaków, nadal walczyły, i to często ofiarnie. Dlaczego?
Trudno to dziś ocenić, bo zachowało się niewiele wspomnień.
Chłopski rekrut z Galicji, nawet jeśli nie był analfabetą, rzadko prowadził dziennik. A jeśli, to zapisywał to, co działo się wokół. Nie analizował, o co walczy. Co innego oficerowie, ludzie wykształceni: u nich szansa na takie refleksje była większa. Dobrą motywacją mogło być np. to, że Austro-Węgry uchodziły wówczas za najłagodniejszego z zaborców. Polak uczył się tu po polsku, nawet hymn cesarski śpiewał po polsku. Mógł się bardziej utożsamiać z państwem niż rodacy w innych zaborach. Częściej niż w Rosji i Niemczech o żołnierzach ck armii mówiło się „nasi”.

Co ich trzymało na froncie?
Na pewno dyscyplina. A ilu zastanawiało się, czy walczą o Polskę, czy za cesarza? Na pewno takie emocje były na początku wojny. Wtedy galicyjskie pułki szły na front z polskimi flagami, z obrazami Matki Boskiej Częstochowskiej. Orkiestry pułkowe grały polskie pieśni patriotyczne. Sądzono, że cesarz Austrii mógłby połączyć, jak śpiewano w pewnej piosence, Warszawę i Kraków pod jednym panowaniem.

Jak to się zmieniało?
O ile ogłoszenie wojny z Rosją, uważaną za najgorszego z zaborców, wywołało w Galicji entuzjazm, o tyle później było zaskoczenie: ogromne straty, ciągnący się konflikt. Polacy musieli mocno odczuwać zajęcie Galicji przez Rosję jesienią 1914 r. Gdy ją odbito w 1915 r., przyszło rozczarowanie, że rząd nie robi nic w kwestii polskiej.
A gdy do wojny włączyły się Włochy i Rumunia, Polacy musieli walczyć także z ludźmi, w których nie widzieli wroga. Wreszcie rosnąca zależność od Niemiec i traktat z lutego 1918 r., w którym Wiedeń oddał powstającej Ukrainie ziemie, na które liczyli Polacy, spowodowały, że nadzieje wiązane z Austro-Węgrami prysły. Sens walki ewoluował więc, i to w coraz gorszym dla Austro-Węgier kierunku.

Wśród Polaków były dezercje?
Nie słyszałem o przypadku dezercji dużej grupy żołnierzy, przynajmniej jeśli chodzi o lata 1914-15. Piłsudski, dość krytyczny wobec ck armii, wspominał, że podczas bitwy pod Limanową w 1914 r. zobaczył uciekających polskich żołnierzy Landsturmu (pospolitego ruszenia), i był to jedyny taki przypadek, kiedy widział Polaków z ck armii walczących źle. Dużo mówi się o dezercjach Czechów, ale większość tych opowieści jest przesadzona.

Czy była świadomość, że po drugiej stronie mogą być Polacy?
Armia carska nie była formowana na zasadach terytorialnych, rekruta rozsyłano po całym kraju. Inaczej niż w armii austriackiej i niemieckiej nie było tu jednostek o charakterze głównie polskim. Za to w niemal każdej mogła się trafić grupa Polaków. Znane są przypadki takich spotkań, ale trudno na ich podstawie uogólniać. Często wspominają o tym legioniści.

Do fraternizacji, jak na froncie zachodnim, nie dochodziło?
Była tu przeszkoda: różnica świąt. W armii carskiej większość używała kalendarza juliańskiego, a w austro-węgierskiej gregoriańskiego. Ale pierwsza Wielkanoc, w 1915 r., wyjątkowo przypadła w ten sam dzień. Zdarzały się wtedy przypadki fraternizacji.

Czy w galicji świętowano zwycięstwa austro-węgierskie?
Nawet jeśli kogoś nie cieszyła klęska Rosji, pewnie cieszył się, że widmo wojny zostało odegnane od rodzinnych domów. Choć zapewne mniejszą radość odczuwali ludzie, dla których powrót Austrii wiązał się z poborem do wojska.

Czy w 1918 r. ck żołnierze wstępowali chętnie do polskiego wojska?
Wstępowanie na ochotnika nie było zjawiskiem powszechnym. Po kilku latach na froncie zwykli ludzie mieli po prostu dość. Wielu objął dopiero pobór do Wojska Polskiego, w 1919 r. Za to poważnym zastrzykiem kadr byli oficerowie z ck armii, których duża grupa, fachowo przygotowana, zasiliła powstającą polską armię. Dodajmy, że byli liczniejsi i lepiej wyszkoleni niż legioniści. ©

TOMASZ WOŹNY jest prawnikiem i pasjonatem historii, autorem prac o walkach w Galicji w latach 1914–1915 podczas I wojny światowej.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 18/2015