Reklama

Ładowanie...

Dawno temu, na Słowacji

Dawno temu, na Słowacji

29.02.2004
Czyta się kilka minut
Po lekturze tekstów o słowackich katolikach (“TP" nr 37 i 38/03) i tekstu Zuzanny Radzik “W czym jest inny ten dzień" (“TP" nr 4/04) przypomniałam sobie wydarzenia sprzed 65 lat. Może są one ważne, skoro historia Słowacji w latach 1939-44 nie jest w Polsce znana zbyt dobrze. Wymarli też emisariusze Polski Podziemnej, którzy przemierzali ten kraj.
W

W małym mieście na północy Słowacji, w czasie wojny, proboszczem był ks. Ružička. Jego zachowanie wobec ówczesnej władzy wydawało się wielce naganne. Na Słowacczyźnie tzw. Gwardia wprowadzała pozdrowienie, łączące heil Hitler z tradycją katolicką. Pozdrawiający podnosił prawą rękę i recytował: “Władzy narodowej cześć". Osoba pozdrowiona powinna była odpowiedzieć: “Na wieki". Proboszcz Ružička odmrukiwał: “Do czasu". Jeden z urażonych tym komendantów nie wytrzymał afrontu i zapytał o powody takiej odpowiedzi. “Młody człowieku, »na wieki« dotyczy tylko spraw Boskich, a w doczesnych wszystko jest tylko do czasu". Reprezentant władzy ks. Jozefa Tiso, współpracującej z faszystami, nie bardzo wiedział, co powiedzieć.

Niebawem do prałata Ružički przyszła partyjna delegacja nazistów. Prosili, aby najstarszy proboszcz miasta w ceremonii uroczystego poświęcenia zainicjował pracę komitetu w tym okręgu Słowacczyzny. “Zakończyliście budowę nowego domu partii?" - zainteresował się. “No, niezupełnie. Dom zbudowano już kilka lat temu". “Kupiliście gotowy?". “Właściwie to domu nie kupiono, został zajęty". “Jak to zajęty?". “Zabraliśmy go Żydom". “Zabraliście bez żadnego odszkodowania?". “Nie mogliśmy na to wydać ani grosza". “To jest kradzież, a ja nie mogę poświęcać przedmiotów pochodzących z kradzieży". Ks. Ružička ryzykował taką odpowiedzią areszt, a był już wówczas wiekowy.

W 1944 r. wybuchło powstanie na Słowacji i skończyły się czasy ks. Tiso, a powstańcy weszli w skład nowej rady miejskiej w mieście ks. Ružički. Jednym z pierwszych jej “problemów" stało się zniszczenie statui Matki Bożej, stojącej wśród zieleni na rynku. Nikt nie pamiętał, czy ufundował ją węgierski graf z pobliskiego zamku, czy grono bogatych mieszczan. Czekano na opinię radnego - powstańca o żydowskim pochodzeniu. “To jest pomnik o wysokich walorach artystycznych. Niszczenie dzieł sztuki poczytano by nam za wandalizm" - usłyszeli. Dzięki tej wypowiedzi (inaczej niż w Bańskiej Bystrzycy) statua przetrwała oba totalitaryzmy i to na środku rynku.

Od dawna nie żyją ks. Ružička i ów radny. Być może nawet zapomniano o ich niecodziennym postępowaniu - świadectwie uznawania przez księdza i Żyda wspólnych zasad etyki.

JADWIGA KOCZOCIK-PRZEDPELSKA (Poznań)

Napisz do nas

Chcesz podzielić się przemyśleniami, do których zainspirował Cię artykuł, zainteresować nas ważną sprawą lub opowiedzieć swoją historię? Napisz do redakcji na adres redakcja@tygodnikpowszechny.pl . Wiele listów publikujemy na łamach papierowego wydania oraz w serwisie internetowym, a dzięki niejednemu sygnałowi od Czytelników powstały ważne tematy dziennikarskie.

Obserwuj nasze profile społecznościowe i angażuj się w dyskusje: na Facebooku, Twitterze, Instagramie, YouTube. Zapraszamy!

Newsletter

© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]