Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
"Czysta anarchia" to jego czwarta książka; przyjemnie przewidywalna dla miłośników, irytująca i wtórna dla pozostałych.
Wielka szkoda, że Umberto Eco ubiegł Allena z tytułem "Zapiski na pudełku od zapałek", bo tym w istocie jest "Czysta anarchia": zbiorem anegdotek, które łatwo wyobrazić sobie jako tyrady padające z ust Allenowskiego bohatera. Większość bierze swój początek w wyłuskanej z "New York Timesa" notce (dodajmy, o mocno podejrzanym statusie), a wszystkie wyróżnia ta sama, rozpoznawalna od dekad, mieszanina egzystencjalnej rozpaczy, neuroz, czczej gadaniny i bezczelnego humoru ("W zeszłym roku próbowałem przerobić spowiedź Stawrogina na musical!").
Obsesje Allena się nie zmieniają: seks, śmierć, wulgarność show-biznesu zestawiona z pretensjonalnością świata sztuki... Allen osiągnął tak duży stopień familiarności z czytelnikami i widzami, że wybaczamy mu frajdę z cytowania samego siebie, jaką co rusz ujawnia. Jest mistrzowskim portrecistą cwaniactwa i porażki, a także godności, która rodzi się gdzieś na ich przecięciu. Prawie wszyscy jego bohaterowie muszą godzić się z własnym brakiem wyjątkowości i wymyślać sposoby na jej zamaskowanie (w tym sensie Zelig stanowił Allenowski destylat). Najczęstszym z tych sposobów jest podszyta rozpaczą błazenada.
Jako się rzekło: to mikstura dla koneserów. Jedyne, nad czym należy ubolewać przy "Czystej anarchii", to kwestia przekładu. Nie idzie o to, że Wojsław Brydak wykonał złą robotę - bo tak nie jest - ale jego pracowite tłumaczenie Allenowskiego idiomu mimowolnie ujawnia nieprzekładalność tego ostatniego. Angielski drobnych (i większych) cwaniaczków, w którym lubuje się Allen, jest nieporównanie bogatszy od cwaniakującej polszczyzny, która regularnie osuwa się albo w warszawską Pragę, albo w nowohuckie ziomalstwo. I to, niestety, dzieje się raz po raz w tekście "Czystej anarchii": "obciach" i "wypas" mieszają się ze zgrzytającymi frazami w rodzaju "spostrzegawczy miglanc z ciebie", "trzy szurnięte szałaputy", okraszone na dodatek - szczególnie nieszczęśliwym - komplementem: "Masz czajnik jak należy, hyclu, za dobry jesteś na chałki".
Wciąż mamy na ekranach "Sen Kasandry", w którym pada łatwa do przeoczenia kwestia podsumowująca filozofię Allena: "Życie jest totalnie ironiczne". Ta ironia boli tak długo, dopóki o niej nie czytamy bądź nie oglądamy jej rzuconej na ekran. Allen powtarza się, to prawda; ale i mówi coś godnego powtórek.
Woody Allen, "Czysta anarchia", przeł. Wojsław Brydak, Rebis, Poznań 2008