Czysta anarchia

W kinach "Sen Kasandry", na półkach "Czysta anarchia" - chciałoby się ogłosić sezon Woody’ego Allena, ale w zasadzie nie trzeba: ten sezon nigdy się nie kończy. Allen pozostaje zdumiewająco aktywny (na premierę czeka kolejny film, "Vicky Cristina Barcelona", następny jest na etapie postprodukcji).

19.05.2008

Czyta się kilka minut

"Czysta anarchia" to jego czwarta książka; przyjemnie przewidywalna dla miłośników, irytująca i wtórna dla pozostałych.

Wielka szkoda, że Umberto Eco ubiegł Allena z tytułem "Zapiski na pudełku od zapałek", bo tym w istocie jest "Czysta anarchia": zbiorem anegdotek, które łatwo wyobrazić sobie jako tyrady padające z ust Allenowskiego bohatera. Większość bierze swój początek w wyłuskanej z "New York Timesa" notce (dodajmy, o mocno podejrzanym statusie), a wszystkie wyróżnia ta sama, rozpoznawalna od dekad, mieszanina egzystencjalnej rozpaczy, neuroz, czczej gadaniny i bezczelnego humoru ("W zeszłym roku próbowałem przerobić spowiedź Stawrogina na musical!").

Obsesje Allena się nie zmieniają: seks, śmierć, wulgarność show-biznesu zestawiona z pretensjonalnością świata sztuki... Allen osiągnął tak duży stopień familiarności z czytelnikami i widzami, że wybaczamy mu frajdę z cytowania samego siebie, jaką co rusz ujawnia. Jest mistrzowskim portrecistą cwaniactwa i porażki, a także godności, która rodzi się gdzieś na ich przecięciu. Prawie wszyscy jego bohaterowie muszą godzić się z własnym brakiem wyjątkowości i wymyślać sposoby na jej zamaskowanie (w tym sensie Zelig stanowił Allenowski destylat). Najczęstszym z tych sposobów jest podszyta rozpaczą błazenada.

Jako się rzekło: to mikstura dla koneserów. Jedyne, nad czym należy ubolewać przy "Czystej anarchii", to kwestia przekładu. Nie idzie o to, że Wojsław Brydak wykonał złą robotę - bo tak nie jest - ale jego pracowite tłumaczenie Allenowskiego idiomu mimowolnie ujawnia nieprzekładalność tego ostatniego. Angielski drobnych (i większych) cwaniaczków, w którym lubuje się Allen, jest nieporównanie bogatszy od cwaniakującej polszczyzny, która regularnie osuwa się albo w warszawską Pragę, albo w nowohuckie ziomalstwo. I to, niestety, dzieje się raz po raz w tekście "Czystej anarchii": "obciach" i "wypas" mieszają się ze zgrzytającymi frazami w rodzaju "spostrzegawczy miglanc z ciebie", "trzy szurnięte szałaputy", okraszone na dodatek - szczególnie nieszczęśliwym - komplementem: "Masz czajnik jak należy, hyclu, za dobry jesteś na chałki".

Wciąż mamy na ekranach "Sen Kasandry", w którym pada łatwa do przeoczenia kwestia podsumowująca filozofię Allena: "Życie jest totalnie ironiczne". Ta ironia boli tak długo, dopóki o niej nie czytamy bądź nie oglądamy jej rzuconej na ekran. Allen powtarza się, to prawda; ale i mówi coś godnego powtórek.

Woody Allen, "Czysta anarchia", przeł. Wojsław Brydak, Rebis, Poznań 2008

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 21/2008