Czyńcie sobie ziemię kochaną

O. Stanisław Jaromi OFM CONV., ekolog: Encyklika jest pełnym nadziei przekonaniem, że mamy wszystkie argumenty – technologię, naukę, ludzką kreatywność – żeby świat czynić lepszym.

22.06.2015

Czyta się kilka minut

 / Fot. Bogdan Krężel
/ Fot. Bogdan Krężel

ARTUR SPORNIAK: Czy coś Ojca zaskoczyło podczas lektury „Laudato si”?

O. STANISŁAW JAROMI: Na przykład świetny, komunikatywny język. W warstwie duchowo-religijnej – bez żargonu kościelnego, trudno zrozumiałego dla niewtajemniczonych. Z kolei w warstwie przyrodniczo-społecznej – odwołujący się do najważniejszych badań i osiągnięć współczesnej nauki i kultury. Jest to język niezwykle dialogiczny.

Poza tym umiejętność przechodzenia od spraw, wydawałoby się, oczywistych do etyczno-moralnego poziomu naszej odpowiedzialności oraz do poziomu duchowego – papież wzywa np. do nawrócenia ekologicznego. Zaimponował mi sposób, w jaki papież interpretuje tradycję franciszkańską. Odwołuje się do idei św. Franciszka – braterstwa uniwersalnego. W czasach św. Franciszka Kościół tej idei nie zrozumiał i jej nie przyjął; mam wrażenie, że dziś wciąż nie jesteśmy na nią gotowi. Tak wskazują niektóre reakcje na encyklikę wewnątrz Kościoła. „Laudato si” jest nowym hymnem o stworzeniu pisanym razem ze św. Franciszkiem i w jego duchu. Papież zaczyna cytując „Pieśń stworzenia” św. Franciszka, a kończy jakby swoją „Pieśnią stworzenia”.

Konserwatyści amerykańscy mówią, że papież nie ma kompetencji, by wypowiadać się na temat klimatu, i powinien ekologię zostawić naukowcom.

To dziwny postulat: zostawmy coś komuś. Jeśli chrześcijanie zrezygnowaliby z dyskusji o ekologii, to tak jakby rezygnowali ze współodpowiedzialności za świat. Racjonalność wiary i dialog z nauką były zawsze podkreślane, zwłaszcza w katolicyzmie. Wiara nie sprowadza się do emocji czy do mistyki. Czymś ważnym jest racjonalne usprawiedliwienie wyborów wiary. Stąd nacisk stawiany przez ostatnich papieży na dialog ze współczesną nauką i kulturą.

Papież mówi o „konieczności zmiany stylu życia, produkcji i konsumpcji, w celu powstrzymania globalnego ocieplenia”. Wszedł zatem w spór, czy człowiek rzeczywiście odpowiada za globalne ocieplenie.

Już w pierwszym rozdziale Franciszek pyta: co się dzieje w naszym domu? Traktuje świat jak dom. Jak go urządzimy, tak będziemy mieszkać. Papieża nie zadowala stan obecny. Zbyt dużo jest konfliktów, niesprawiedliwości, pokrzywdzonych. To nie jest wymysł Kościoła: eksperci wskazują na pęknięcie między Północą a Południem. Papież, który pochodzi z Południa, dostrzega to. Wie, jak Ameryka Południowa jest traktowana przez wielkie ponadnarodowe koncerny. Wie, kto narzuca różne rozwiązania, i dostrzega tego efekty: bogaci się bogacą, a biedni biednieją. Już się pojawiły opinie nazywające apele papieża „lewactwem”. Ale ktokolwiek miał odwagę wyruszyć poza Europę, dostrzega to, o czym mówi papież.

A w Polsce? Kapitalizm obiecywał wiele, a zmagamy się z nierównościami. Młodzi nie odnajdują się w tej rzeczywistości i wyjeżdżają. Coś tu nie gra. Papież mówi: to nie jest tak, że nie ma alternatywy, że ten model świata jest jedyny i najlepszy, a każdy inny będzie gorszy. Encyklika jest pełnym nadziei, powiedziałbym: nawet proroczym przekonaniem, że mamy wszystkie argumenty – technologię, naukę, kreatywność ludzką – żeby świat czynić lepszym. Dla wszystkich mieszkańców ziemi. Franciszek staje się rzecznikiem tych, którzy spychani są na margines rozwoju świata. Za bardzo uwierzyliśmy w ciągle powtarzaną narrację, że „jest świetnie”.

Czy sugestia, by zastępować nieekologiczne paliwa kopalne energią odnawialną, jest rzeczywiście „antypolska”?

Encyklika jest dokumentem skierowanym do całego świata – do wszystkich ludzi dobrej woli. Dostrzeganie w niej rozstrzygania lokalnych problemów jest niepoważne.

Jedni uważają, że mają monopol na sprawy związane z ekologią, i nie podoba im się, że Kościół katolicki wchodzi na „ich” teren. Inni mówią, że oparcie energetyki na nieodnawialnych zasobach jest dla Polski jedyną możliwą opcją. Środowiska, które domagają się na zmonopolizowanym rynku miejsca dla odnawialnych źródeł energii, są spychane na margines. Widocznie „lobby węglowe” zaniepokoił głos papieża, bo on coś znaczy dla katolików w Polsce.

Przesłanie encykliki jest optymistyczne. Jakby papież mówił: zróbmy coś z ekologią, bo nie jest jeszcze za późno.

Ten optymizm warto w Polsce propagować, bo Polacy chyba raczej są pesymistami.

Ojciec jest optymistą, mimo tych stert śmieci wyrzucanych do lasów? 

Oprócz nich widzę też działania prowadzące do odnawiania lasów. Zauważam, jak leśnicy zmieniają swoje myślenie o ekosystemach leśnych. Widzę ludzi zaangażowanych w obronę dziedzictwa przyrodniczego, edukatorów pokazujących młodzieży, jak piękna jest polska przyroda.

Jednocześnie papież mówi, że „przekroczono pewne maksymalne granice eksploatacji planety, choć nie rozwiązaliśmy problemu ubóstwa”.

Naukowcy śledzą wskaźniki, na ile zasoby ziemi odnawiają się po naszej konsumpcji. Okazuje się, że mieszkańcy Północy przekraczają normy, co świadczy o nadkonsumpcji. Jeżeli ktoś bierze więcej z tego jedynego tortu, jakim jest nasza planeta, to dla reszty zostaje mniej. Afryka centralna i południowa to powinien być raj na ziemi: całoroczna wegetacja roślin, wspaniały klimat, bogactwa naturalne: ropa, węgiel, diamenty, złoto, rzadkie minerały – a ludzie żyją w nędzy. Wystarczy zapytać: jak to możliwe?

Korupcja i walki plemienne sprawiają, że kraje afrykańskie nie wytworzyły silnych państwowości, choć tyle lat minęło od epoki kolonializmu.

W Afryce, prócz jednej fabryki amunicji w RPA, nie ma fabryk broni, a broń widzi się tam na każdym kroku. Skąd się ona bierze?

Nie chodzi o samą krytykę. Chodzi o zauważanie problemów i podejmowanie działań, by je rozwiązywać. Papież przekonuje, że stać nas na to, żeby ten świat wyglądał inaczej. Ale marnujemy żywność, energię, a nawet transport. Po co sprowadzać z Azji do Polski czosnek i truskawki? Papież używa pojęcia „kompulsywny konsumpcjonizm”. „Kompulsywny” – czyli chory. Wmawia się nam, że receptą na kryzys będzie zwiększenie konsumpcji. To prowadzi do błędnego koła. Konsumpcja w naszym regionie odbija się na ubóstwie w innych regionach świata.

Encyklika raz wspomina o aborcji. Ani razu nie wspomina natomiast o antykoncepcji. Czy to zmiana nastawienia?

Czy papież w każdym dokumencie o tym musi wspominać? Nauczanie w tej kwestii jest tak powszechnie znane, że ciągłe powtarzanie go przynosi przeciwny skutek. Papież wskazuje na pewną niekonsekwencję: jeżeli troszczymy się o życie w świecie w ogóle, to powinniśmy się też troszczyć o życie ludzkie od poczęcia do naturalnej śmierci. Część grup ekologicznych patrzy na to jednowymiarowo. Na warszawską prezentację encykliki zapraszaliśmy organizacje ekologiczne, które mają swoje siedziby w stolicy, i tylko dwie odpowiedziały pozytywnie: Greenpeace Polska i Koalicja Klimatyczna.

Papież mówi, że w świecie zwierząt człowiek jest jednak kimś wyjątkowym i nie można upominać się o zwierzęta, nie upominając się o człowieka.

W Polsce obrońcy praw zwierząt utożsamiani są z ekologami. W naszym języku nie przyjęło się słowo „animaliści”. W językach włoskim, hiszpańskim czy angielskim to zupełnie inny sektor. Najbliżsi społecznej nauce Kościoła są ambientaliści (ang. environmentalists), czyli ludzie zajmujący się ochroną środowiska. Pojawił się zarzut, że encyklika nie wspiera obrońców zwierząt. Tymczasem mówi o ochronie zwierząt, ale w kontekście ochrony środowiska, czyli z właściwej sobie perspektywy.

Można powiedzieć, że dotychczasowa antropologia kładła nacisk na relację między Bogiem a człowiekiem. Papież przypomniał, że tę relację trzeba uzupełnić o drugi człon – o relację człowieka do przyrody. Dopiero wtedy mamy całość. Już św. Augustyn mówił o triadzie: Bóg–człowiek–przyroda, ale gdzieś się ta „przyroda” teologom po drodze zagubiła. Drugą charakterystyczną cechą papieskiej antropologii jest nacisk na relację do bliźniego jako do ubogiego. Papież powraca w tym do św. Franciszka i do wielkiego franciszkańskiego teologa, św. Bonawentury – średniowiecznego adwersarza św. Tomasza, za którym poszła kościelna scholastyka. W encyklice ani razu nie pojawia się scholastyczna formuła, że człowiek to korona stworzenia. Nie ma hierarchii bytów. Jeżeli jako ludzie jesteśmy ważniejsi, to poprzez naszą większą odpowiedzialność i zadania, które stoją przed nami. Poza tym mocniej podkreślany jest aspekt wolitywny, co było charakterystyczne dla średniowiecznej szkoły franciszkańskiej.

Chrześcijaństwo oskarżane jest o to, że eksploatację ziemi usprawiedliwiało biblijnym: „czyńcie sobie ziemię poddaną”.

Rewolucja przemysłowa, od której zaczęło się czysto instrumentalne traktowanie przyrody, nie narodziła się w krajach katolickich. W Anglii wycięto wszystkie lasy.

Ale jest ona krajem chrześcijańskim.

Trudno biblijne przesłanie interpretować za pomocą jednego zdania. Tekstów afirmujących Boże stworzenie jest w Biblii mnóstwo. Swoją interpretację nauki Biblii w encyklice papież opatruje tytułem „Ewangelia stworzenia”. Stawia nam za wzór podejście samego Jezusa do przyrody. Przyjrzyjmy się, jak ją rozumiał. W naszym Ruchu Ekologicznym polecenie „czyńcie sobie ziemię poddaną” reinterpretujemy, odwołując się do przykazania miłości, i mówimy: „czyńcie sobie ziemię kochaną”.

„My sami nie jesteśmy ostatecznym celem wszystkich innych stworzeń. Wszystkie zmierzają wraz z nami i przez nas ku ostatecznemu kresowi, jakim jest Bóg w transcendentalnej pełni, gdzie zmartwychwstały Chrystus wszystko ogarnia i oświetla” – czy taka teologia zwierząt nie jest nowym podejściem?

To powrót do perspektywy św. Franciszka, który podkreślając braterstwo stworzenia mówił, że wszyscy jesteśmy dziećmi jednego Boga. Zatem nie tylko dla ludzi istnieje nadzieja osiągnięcia wiecznej perspektywy.
To Franciszkowe braterskie podejście do stworzenia we właściwy sposób zdemitologizowało świat. Przyroda jest naszą siostrą, a nie bóstwem. To umożliwiło z kolei rozwój przyrodoznawstwa. Początki nowoczesnej empirycznej nauki to m.in. franciszkanin Roger Bacon. Dzisiaj w niektórych środowiskach ekologicznych popularne jest myślenie na powrót deifikujące przyrodę. Jest ono obecne np. w filmie „Avatar”.

Rozwój nauki i technologii poszedł dziś tak daleko, że zamiast nam służyć, zaczął nami władać – jesteśmy uzależnieni od niego. Papież przed tym przestrzega. Jak temu przeciwdziałać? 

Musimy zmieniać zbiorową świadomość. A za tą zmianą powinny iść zmiany zachowań, przyzwyczajeń. W encyklice jest mowa o rozwoju „cnót ekologicznych”. Papież wierzy, że jest to możliwe. ©℗

O. STANISŁAW JAROMI jest franciszkaninem, przewodniczącym Ruchu Ekologicznego św. Franciszka z Asyżu (REFA) i szefem portalu SwietoStworzenia.pl.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Kierownik działu Wiara w „Tygodniku Powszechnym”. Ur. 1966 r., absolwent Wydziału Mechanicznego AGH, studiował filozofię na Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie i teologię w Kolegium Filozoficzno-Teologicznym Dominikanów. Opracowanymi razem z… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 26/2015