Czy postacie literackie wrócą?

Czy postacie literackie wrócą? Jeżeli nawet, nie będą to te same postacie, których duchy wywołuje poeta (patrz: Giava, TP nr 11/04, felieton przedrukowany teraz w książkowym wydaniu Spiżarni literackiej).

23.05.2004

Czyta się kilka minut

Tajemniczy jezuita Giava jest w powieści Brzozowskiego “Sam wśród ludzi" postacią właściwie drugorzędną; pojawia się na samym jej końcu, mówi niezbyt jasno, ale rozwlekle, słowem, jego rola w tekście nie tłumaczy się dobrze, bo książka pozostała niedokończona i prawdopodobnie pojawiłby się on w jej dalszym ciągu w bardziej zrozumiałym kadrze. Książki z kolei dawno już nikt młody i młodszy nie czytał, więc rację ma Miłosz, kiedy zastanawia się nad losem dzieł nieistniejących, zniszczonych, zapomnianych, słowem, dzieł z niebytu.

Chciałby, żeby odnowił się czas dysput intelektualnych; w powieści Brzozowskiego jest opisana taka niemiecka kawiarnia “Pod Skarabeuszem", gdzie owe dysputy - ale jesteśmy w połowie XIX stulecia - toczą się i decydują o umysłowości i duchowości epoki.

Cytuję jedno tylko zdanie z powieści: “Czymkolwiek bądź jest rzecz sama w sobie, bułka ranna nie zawiedzie; to był także dogmat". “Książkowe sprawy" (to też określenie Brzozowskiego) ustąpiły dziś miejsca porannej bułce (której nadzieniem jest kultura masowa) i problem w tym, że książki przestały być inspiracją na wielką skalę (narodów na przykład, jak to sobie wyobrażał nasz autor). Bułka natomiast stała się daniem powszechnie dostępnym i zastąpiła książkę, którą, nota bene, też każdy może napisać.

W kawiarni “Pod Skarabeuszem" spotykali się wolnomyśliciele, którzy uważali, że tylko rewolucja zmieni świat, deklarowali, że małżeństwo jest instytucją niemoralną, zaś własność prywatną trzeba zrujnować. Miłosz słusznie nazwał ich przodkami marksistów, ale nie wyciągnął do końca wniosku z tego spostrzeżenia. To, co dawniej zapowiadały powieści i postacie powieściowe, stało się domeną innego piśmiennictwa.

Postacie literackie nie mogą być już nosicielami politycznych i filozoficznych dyskursów. Będą wtedy prezentowały się raczej jako parodie poglądów, które głoszą, niż jako wzór do naśladowania. Narracji powieściowej, którą uprawiał Brzozowski, nie można już po prostu używać, zaś jego książki z tego właśnie powodu nie dają się czytać.

Uznane za wybitne dzieła powieściowe ostatniego okresu opowiadają (wymieniam oczywiście jedno z nich i być może jestem stronnicza) o podróży młodego chłopca przez ocean - na tratwie, w towarzystwie tygrysa bengalskiego. Czytelnik jest naprawdę zafascynowany jednym pytaniem: czy tygrys zje młodzieńca, czy też może będzie akurat na odwrót? Myśli więc przede wszystkim o bułce, aczkolwiek obaj bohaterowie owej podróży od czasu do czasu (szczególnie bohater ludzki) pozwalają sobie na refleksję.

I tutaj jest miejsce na odpowiedź na pytanie, które Czesław Miłosz stawia na końcu swojego tekstu (uważając je zresztą za retoryczne): “Czy twory ludzkiej wyobraźni, takie jak jezuita Giava, istnieją i w jaki sposób wchodzą w skład cywilizacji, niezależnie od tego, czy są pamiętane? Jest to pytanie podobne do tego o obecność dzieł malarskich, które nie wyszły poza pracownię artysty albo zostały zniszczone. Nie mam na to pytanie odpowiedzi, ale skoro możemy je postawić, coś ono znaczy". Nie jest więc, dodajmy, pytaniem tylko retorycznym.

Czy jezuita Giava wszedł w kulturalną wyobraźnię człowieka XX stulecia? Tylko na zasadzie swoistego zawężenia jego uprawnień, był przecież tylko wymyślony. Czy ten pochód widm literackich ukaże się jeszcze kiedyś na umysłowej scenie? Powtórzą się namiętne dysputy ideologiczne? Miłosz mimochodem wyznaje, w jak silnym stopniu był dzieckiem wieku ideologii, choć od niej uciekał. Nie uważał bowiem ruchu myśli za czyn polityczny, w którymkolwiek kierunku ta myśl by zmierzała.

W czasach wolnorynkowych zapasów kurz biblioteczny może tylko oślepić zawodników i nie myślę tego faktu oceniać. Felieton Miłosza pobudził mnie do napisania tych kilku słów, ponieważ sama poniekąd uważam się za maniaka czerpiącego poczucie wyższości z “zajmowania się nazwiskami, którymi nikt się nie zajmuje". Jaki z tego pożytek? Praktycznie żaden. Ale “globalistyczne urządzenia" znużą nas w jakimś momencie. Już teraz szukamy cudzych listów, pamiętników, dokumentów, świadectw, metryk, faktów, potwierdzonych, ale przede wszystkim pojedynczych. Wariat umysłowy - przewiduje Miłosz - będzie miał wysoką cenę. I obejdzie się nawet bez bułki, tak jak zbiedniały Brzozowski, kłopotający się, skąd zdobyć pieniądze na węgiel i sługę, która by ten węgiel do mieszkania wniosła. Konkluzję Miłosza odczytuję, mimo wszystko, jako optymistyczną: byt nie będzie określał świadomości.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 21/2004