Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Jest spór o to, czy Papież w ogóle wypowiedział takie słowa. Ale co one tak naprawdę znaczą? Zobaczyć, to posłużyć się zmysłami, odbierając przekazy uznane za rzeczywistość. Ale gdy chodzi o największą tajemnicę świata, a nie o odtworzenie szeregu takich czy innych faktów, choćby detalicznie pokazanych: czy naprawdę powinniśmy dać sobie wmówić, że zobaczymy na ekranie kinowym nie produkt ludzkiej wyobraźni, techniki i kreacji artystów, tylko prawdę?
Opowieści Ewangelistów, na cztery głosy rozpisane, nigdy nie wystarczały artystom. Ale to nie było proste unaocznianie tamtych świadectw. To było odniesienie się każdego z twórców do tajemnicy, którą Ewangelie i tradycja nam podarowały. Ich modlitwa, wstrząs, nieśmiały dotyk, niepokój, bunt, przerażenie, współczucie, co jeszcze? Nie ma dwóch takich samych Ukrzyżowań w dziejach malarstwa i rzeźby. Także artyści dźwięku, każdy na swój sposób, “czytają" Ewangelie. A lud odgrywa Pasję nie na prostej zasadzie, że “tak właśnie było", bo przecież każde misterium pasyjne ma swój osobny wyraz. Jego uczestnicy chcą wejść w tajemnicę Odkupienia nie jako w dawną historię, lecz w swoje “teraz". Teraz jest pojmanie, teraz sąd, droga krzyżowa i Golgota, bo to nasza teraźniejszość, raz jeszcze przemodlona słowem, gestem, naśladownictwem, o którym wie się, że tylko bardzo dalekie. Tak jak daleka jest tajemnica, której wymiaru nigdy nie zgłębimy do dna. I która jest najbardziej własna, kiedy milczymy o niej w kontemplacji.
Co tu ma do roboty ciekawość, która chciałaby przedstawić każdy detal męki Odkupiciela? Czy nie będzie pychą, a może nawet bluźnierstwem? Przyglądać się, jak cierpiał i ile, wmawiając sobie, że odtąd “już wiem"? Przecież dalej nie wiem, bo to tylko spektakl, bo reżyser nie storturował aktora na śmierć, tylko skumulował środki i techniki możliwie najlepiej udające tamte straszliwe godziny. Pytam, po co i kto to ma znieść, w jakim celu? Czy nasza wyobraźnia była dotąd, bez filmu Gibsona, za mało nasycona, by skłaniać nas do modlitewnego milczenia podczas Drogi Krzyżowej, podczas liturgii Wielkiego Piątku, podczas własnej lektury Mateusza, Łukasza, Jana i Marka? Każdy ma pewnie jakiś najbliższy sobie wizerunek Ukrzyżowanego, najbliższy nie dlatego, że najbardziej “podobny", tylko taki, przed którym (nawet tylko przywołując go w pamięci) najpewniej może się modlić albo milczeć - nie uciekając. Bo ileż razy to ucieczka jest jedynym, co potrafimy - i tak pewnie musi być. Byle potem wracać. A mówić jak najmniej, bo to grozi marnowaniem tajemnicy.
Jim Bishop przed pół wiekiem napisał książkę “Dzień, w którym umarł Chrystus". Przebieg Pasji to w niej zaledwie kilkanaście stron - a i to trudnych do udźwignięcia. Chyba jednak dosyć, by dopełnić przekazu tamtych czterech świadków. Jest jeszcze wiedza czerpana z Całunu Turyńskiego. Detale tej wiedzy wciąż są przedmiotem poszukiwań, prostowań, debat. Ale Kościół wyraźnie wskazuje, co z tą wiedzą mają począć wierzący, kiedy w Wielki Piątek, w czasie czytania Ewangelii Janowej, po słowach o skonaniu Jezusa każe nam uklęknąć i milczeć.
I dlatego pytanie, jak w tytule.