Czy kobieta jest wyjątkowa

Joanna Petry Mroczkowska pisze, że w dokumentach kościelnych męskość wciąż pozostaje punktem odniesienia dla kobiecości, jej normą i wzorem.

30.07.2012

Czyta się kilka minut

W książce „Feminizm – antyfeminizm. Kobieta w Kościele” Joanna Petry Mroczkowska nie kryje sympatii do umiarkowanego feminizmu. Pomija natomiast temat święceń kapłańskich kobiet (poświęca mu zaledwie jeden akapit). Czy w ten sposób wychodzi naprzeciw żądaniu Jana Pawła II, by nie podejmować debaty w materii, co do której Kościół nie wypowiedział się „ostatecznie”?

DOKTRYNALNY BEŁKOT

Mimo wszystko treść tego akapitu daje do myślenia i dowodzi teologicznego kunsztu autorki (znanej czytelnikom m.in. z „Niepokornych świętych” i wielu artykułów o miejscu kobiet w Kościele), która pisze m.in.: „Przeciwnicy nawet drobnego przełamania tradycji i wprowadzenia praktyki, na którą jest zgoda w teorii, uważają, iż dopuszczenie kobiet do ważnych stanowisk i posługi liturgicznej wzmocni argument za ich święceniami. Można jednak przyjąć, że jeśli obecneteologiczne racje przeciw święceniu kobiet są zasadne, nowa sytuacja większego udziału kobiet nie wpłynie na stanowisko ogółu wiernych. Gdyby jednak było odwrotnie, Kościół miałby za sobą pierwszą próbę i mógłby poczynić dalsze konieczne kroki na drodze zmiany”.

W cytowanym fragmencie podkreśliłem słowo „obecne”, które w książce odgrywa ważną rolę. Petry Mroczkowska nie kwestionuje tradycyjnej doktryny, ale słusznie uważa, że nie musi to być ostatnie słowo Kościoła. Wskazuje też na historyczno-kulturowe uwarunkowania formuł i racji teologicznych – ich tymczasowość i zmienność. „Przemija postać tego świata” (1 Kor. 7, 31), także formuł i argumentów teologicznych.

Przykład? Oficjalne racje przeciwko święceniom kobiet uległy radykalnej zmianie w drugiej połowie XX w. Przez stulecia opierały się na założeniu, że kobiety są istotami gorszymi, pośledniejszymi od mężczyzn, a tym samym niegodnymi świętego sakramentu kapłaństwa. Założenie to w końcu upadło i dziś Magisterium Kościoła doktrynę o święceniach wyłącznie mężczyzn tłumaczy przede wszystkim ich naturalnym podobieństwem do Chrystusa.

Autorka „Feminizmu – antyfeminizmu” apeluje o większą pokorę wobec niewypowiedzianych tajemnic Bożych. Sama historia dogmatów uczy, by nie absolutyzować ich języka. Pisał o tym Joseph Ratzinger we „Wprowadzeniu w chrześcijaństwo”: „Każde z wielkich podstawowych pojęć nauki o Trójcy Świętej zostało kiedyś potępione [przez Kościół]; (...) mają one znaczenie jedynie, gdy równocześnie są uznane za bezużyteczne i tak, jako nieudolne bełkotanie – i nic ponadto – zostają dopuszczone”.

STARE I NOWE STEREOTYPY

Apel o skromność poznawczą Petry Mroczkowska kieruje przede wszystkim pod adresem skrajnych stanowisk: tradycjonalizmu oraz feminizmu radykalnego. Oba absolutyzują swe racje i równocześnie kanonizują stereotypy: tradycjonalizm – stare, ultrafeminizm – nowe. „Podczas gdy tradycjonaliści niemal całą swą uwagę skupiają na płci biologicznej, skrajne feministki skłonne są absolutyzować wpływ kultury” – czytamy w książce.

Dla tradycjonalistów kobieta spełnia się przede wszystkim w sferze prywatnej. Jej naturalnym żywiołem są: gospodarstwo domowe, kuchnia, macierzyństwo, rodzenie i wychowywanie dzieci, a także pomoc mężowi. W tym ujęciu kobiety bezdzietne, samotne i niezamężne stoją właściwie na straconej pozycji. Na takie dictum Petry Mroczkowska odpowiada: „Macierzyństwo (...) nie jest warunkiem, aby kobieta mogła czuć się osobą dojrzałą i spełnioną”.

Petry Mroczkowska z pasją krytykuje dywagacje w rodzaju: „Kobieta dysponuje nie tylko inną niż mężczyzna budową ciała, lecz także specyficznym działaniem narządów zmysłów. (...) [Kobiety] Potrafią dzięki temu dokładniej myć, sprzątać, a także gustowniej ubierać się czy dekorować wnętrza. (...) Potrafią łatwiej niż mężczyzna usłyszeć w nocy płacz dziecka (...), są wrażliwsze na wszelkie smaki i zapachy. Potrafią lepiej przyrządzać potrawy. Większe znaczenie mają dla nich kosmetyki”. Autorem tych finezyjnych fraz jest znany w pewnych kręgach polski duchowny, spec od spraw kobiecych.

Z równą pasją Petry Mroczkowska poddaje krytyce feminizm radykalny. Zarzuca mu utratę kontaktu z rzeczywistością, nieznajomość problemów i prawdziwych potrzeb kobiet, które zresztą zazwyczaj nie dają się zwieść jego hasłom. Pisze: „Sprzeciw kobiet wobec ultrafeminizmu nastąpił głównie ze względu na to, że (...) małżeństwo radykalne feministki poczytywały za jedną z najpoważniejszych komplikacji życia kobiety. Potępiając tradycyjną obyczajowość, zakładając pełne wyzwolenie seksualne kobiet, starały się one seksualność oderwać od głębszej warstwy uwarunkowań psychicznych, psychofizycznych i społecznych. (...) Radykalne feministki dały (...) do zrozumienia, że potrzeby kobiet są nie do pogodzenia z potrzebami rodzin i dzieci. To, co kobiety uważają za problem, na przykład samotne macierzyństwo, radykalne feministki uznały za stan idealny”.

WRAŻLIWI MĘŻCZYŹNI

Tradycjonalizm i ultrafeminizm nie dostrzegają ewolucji, jaka w XX w. dokonała się w nauczaniu Magisterium o kobiecie. Autorka przybliża novum w tej dziedzinie, włącznie z apelem Jana Pawła II o tworzenie „nowego feminizmu”, który byłby nie do pomyślenia, gdyby Kościół nie odebrał pozytywnie niektórych idei feministycznych. Nie oznacza to, że nauczanie Magisterium nie ma swoich mielizn, ani że odpowiada na wszystkie pytania.

Oto przykłady: Petry Mroczkowska wytyka, że w dokumentach kościelnych często mówi się o „szczególności” tego, co kobiece, w odniesieniu do tego, co męskie. Męskie ujmuje się jako normalne – żeńskie jako „wyjątkowe”, „inne”. Męskość, chcąc nie chcąc – jak w przeszłości – pozostaje punktem odniesienia dla kobiecości, jej normą i wzorem. Wciąż – i mimo wszystko – to, co męskie, przewyższa to, co kobiece.

„Szczególność” kobiety pojawia się często w nauczaniu Jana Pawła II. Za cechy kobiece uznaje on: wrażliwość, ukierunkowanie na konkretnego człowieka i troskliwość, zwłaszcza o najbardziej potrzebujących. Takie stawianie sprawy autorka książki komentuje krótko, lecz dosadnie: „Co wobec tego z bł. Janem Beyzymem, św. Damianem de Veuster i setkami wspaniałych mężczyzn cechujących się wrażliwością na biednych? Czy moglibyśmy otwarcie powiedzieć, że cechował ich geniusz niemęski, bo kobiecy?”

Pojęcie „geniuszu kobiecego”, którym jest altruizm, było bliskie papieżowi z Polski. Wskazuje na coś naturalnego w kobiecie – jakby pewne (korzystne) cechy charakteryzowały ją z natury. Ale Petry Mroczkowska pisze o tym krytycznie: „W takiej sytuacji niemożliwa jest więc zasługa. Przypisywanie pewnych cech kobiecie »z natury« pozbawia konkretną osobę wolności, wolnego daru z siebie. Czy popadając w determinizm, nie bagatelizujemy aby wolności, jaką Stwórca obdarzył człowieka?”.

Autorka słusznie twierdzi, że Magisterium nigdy nie określiło tego, co jest »męskością«, a co »kobiecością«, ale jednak domaga się od kobiet zgody na własną tożsamość i rozwijanie „geniuszu kobiecego”. „[Tymczasem] – pisze Petry Mroczkowska – nikt jakoś szczególnie ostro nie próbuje nakłaniać mężczyzn do akceptacji własnej tożsamości. (...) Feminizm, nawet umiarkowany, patrzy więc podejrzliwie na podnoszone głównie przez mężczyzn pojęcie kobiecości”.

Sama Petry Mroczkowska także nie definiuje „kobiecości” i „męskości”. Intuicyjnie niby wszystko jest jasne, ale gdy przychodzi do nazwania rzeczy po imieniu, napotykamy na poważne trudności. Bo też – by posłużyć się rozróżnieniem Gabriela Marcela – nie jest to problem, ale tajemnica. Skromności i pokory w tym względzie uczą także dzieje idei „męskości” i „kobiecości”. Za dużo tu pułapek i gwałtownych zwrotów, wiele zależy od historii i kultury, które wciąż się zmieniają. Czytamy w książce: „Nie powinien dziwić sprzeciw wobec statycznego podejścia do tego zagadnienia. Podejścia takiego, w którym uzupełnianie się płci byłoby ustalone raz na zawsze i z góry wyznaczone niezależnie od warunków, w jakich ma się dokonywać. Jakąż bowiem wartość ma operowanie ogólnikami, za którymi nie stoją konkretni ludzie, konkretne sytuacje? 

Joanna Petry Mroczkowska, „Feminizm – antyfeminizm. Kobieta w Kościele”, Wydawnictwo WAM, Kraków 2011

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 32/2012