Czterdzieści pięć tysięcy zdarzeń

Olszewski opowiada o wszystkim, co musicie zrobić na Facebooku, zanim umrzecie.

05.03.2017

Czyta się kilka minut

Bohaterami powieści „#Upał” Michała Olszewskiego są dziennikarze i ludzie mediów. Jednak główna jej postać, Fej, siedzi już w tym tak głęboko, że z człowieka mediów przeobraził się w człowieka-medium, czyli nośnik, naczynie na informacje, których jest jednocześnie twórcą i odbiorcą. Historia, którą opowiada nam dziennikarz portalu „Miasto na gorąco” (15-letni staż pracy), ma rys tragiczny. Ma też wszystko, co pozwalałoby ją uznać za powoli konwencjonalizujący się już gatunek pisarskiego lamentu nad szybkością życia, zanikiem komunikacji i utratą „autentycznego” życia w dobie mediów społecznościowych.

Ciężko jednak o większą pomyłkę. „#Upału” nie można bowiem potraktować jako dydaktycznego manifestu o „wylogowaniu się do życia”. Tego poza internetem, bez lajków i hasztagów. Tego rzekomo prawdziwego.
„A teraz wszystko w Twoim życiu musi być na już – obiad w restauracji, rezerwacja biletu lotniczego, seks, przelew za fuchę. Kończysz tekst i oczekujesz, że pojawi się on na łamach błyskawicznie. (...) Retardacja jest dla Ciebie pojęciem prehistorycznym, szkodliwym, traktujesz ją jak narzędzie ze skansenów ludowych” – pisze Fejowi Edit, jego żona, której telefony (podobnie jak telefony matki) najczęściej odrzuca, gdyż przerywają szerowanie, followowanie, lajkowanie i streamowanie wybuchających co chwila w mieście tragedii. „Wszystko na już” oznacza, że każda medialna informacja musi mieć natychmiastowy odzew, dlatego potrzebne są odpowiednie techniki zarządzania językiem i komunikacją, by wzbudzać błyskawiczne zainteresowanie. Fej szkoli więc stażystów portalu, oferując im sprawdzone formuły, gwarantujące zainteresowanie i odpowiednią cyrkulację informacji. Sam jest jednak zarówno cynicznym twórcą, jak i odbiorcą newsów. Możliwości jego percepcji są ponadprzeciętne – jak diagnozuje go lekarz, potrafi zarejestrować 45 tysięcy zdarzeń tygodniowo (średnia u ludzi to około 13 tysięcy). Co to oznacza? Fej, doskonałe medium informacji, żyje „pożyczonym życiem”, które udziela się także czytelnikom. W tej lekturze zdarzenia pojawiają się synchronicznie, natychmiast, poza regułami następstwa czasowości w uniwersalnym czasie teraźniejszym, przytłaczającym swoją intensywnością.

„Pożyczone życie” nie oznacza jednak, że to prawdziwe, autentyczne toczy się gdzieś indziej, bo wytyczenie granicy okazuje się w tym świecie niemożliwe, tak samo jak ustalenie prawdziwości informacji przekazywanych przez Feja. Rzeczywistość, którą przedstawia Olszewski, charakteryzuje bowiem strukturalna tożsamość medium, nadawcy i samego komunikatu, co sprawia, że nie sposób ocenić, gdzie kończy się dziennikarski chwyt retoryczny, a zaczyna odnarratorskie wyznanie. W świecie, którym rządzi jednoczesność zdarzeń, nie ma miejsca na ich wartościowanie – wszystko może być zarówno nieprawdopodobne, jak i możliwe. Czy da się polubić coś na Facebooku zza grobu? Czy to znak z innego świata? Początek jakiejś wielkiej tajemnicy istnienia? A może techniczny błąd w samym medium? Każda z tych odpowiedzi może być prawdziwa, jak i fałszywa, a ich prawdopodobieństwo Fej traktuje z absolutną powagą.

Bohater Olszewskiego podejmuje próby wartościowania rzeczywistości, czasem stara się wyjść poza „pożyczone życie”, jak wtedy, gdy uczestniczy w terapii dla uzależnionych od internetu. Jednak te rzekomo prawdziwe, niewirtualne momenty okazują się z gruntu fałszywe, zubożające, tak jak życie jego rodziców – pozbawionych informacji, niezainteresowanych tym, co dzieje się gdzieś indziej („Nie interesują ich konsekwencje zmian klimatycznych na Filipinach, ani perspektywa rynku motoryzacyjnego w Indiach”). Problem polega na tym, że to właśnie hiper- informacyjne życie okazuje się bardziej prawdziwe, choć przecież może być tylko efektem językowych manipulacji dziennikarskich.

„Wylogowanie się do życia” nie jest możliwe, bo nie ma dostępu do nieobciążonej informacją rzeczywistości. Świat dany bezpośrednio wydarza się niejako poza możliwością doświadczenia, paraliżuje jakąkolwiek reakcję, poraża swoją niedostępnością i ostatecznością. Nie można się więc wylogować, bo nie ma już do czego. ©

Michał Olszewski, #UPAŁ, Znak, Kraków 2017

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 11/2017

Artykuł pochodzi z dodatku „Książki w Tygodniku 1-3/2017