Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Milosz Zeman, który doprowadził do przejęcia władzy przez socjaldemokratów w 1998 r., mawiał o Grossie: “następca tronu"; teraz wszelako twierdzi, że Gross jako polityk umie tylko korumpować ludzi. Być może przez Zemana, obecnie emeryta na prowincji, przemawia gorycz, ale faktem jest, że poglądy Grossa, wieloletniego ministra spraw wewnętrznych, są bliżej nieznane, natomiast rzeczywiście ma on opinię mistrza zakulisowych machinacji.
Po porażce w wyborach do Parlamentu Europejskiego (jedynie 2 mandaty na 24) rządzący socjaldemokraci zażądali głowy premiera Vladimira Szpidli. Nowym nr 1 ma być Gross. Scheda jest nie do pozazdroszczenia - rządząca koalicja socjaldemokratów, ludowców i liberałów straciła większość w parlamencie, a kosmetyczne zmiany personalne w gabinecie nie wystarczą do zdobycia wotum zaufania. Partie opozycyjne: konserwatywna ODS i komunistyczna byłyby skłonne poprzeć rząd mniejszościowy, lecz każda pod innym warunkiem. ODS godzi się jedynie na rząd tymczasowy i chce przedterminowych wyborów. Komuniści żądają zmian w programie. Gross zatem albo będzie premierem tylko kilka miesięcy, albo dogada się z komunistami, co na dłuższą metę mogłoby popularnemu ministrowi zaszkodzić - z sondażu lewicowego dziennika “Pravo" wynika, że na układ z komunistami zgadza się ledwie 32 proc. Czechów. Jest jeszcze trzecie wyjście: kupienie głosów kilku posłów ODS. Pierwsi podobno dostali już propozycje. Jednak bez względu na wybrany wariant, zmiana pokoleniowa, którą mógłby symbolizować Gross - energiczny, przystojny polityk bez skazy z czasów komunizmu, nie będzie oznaczać zmiany jakościowej w czeskiej polityce. Dalej będzie prowadzona nie w oparciu o porywające wizje i idee, lecz skrajnie pragmatycznie w zaciszu gabinetów. A tzw. zwykłych ludzi będzie to coraz mniej obchodzić.