Czas zmiany kursu

Po blisko 20 latach budowy sektora obywatelskiego w Polsce większa jego część ma problemy z prowadzeniem działalności, zaś "jego" ludzie odchodzą do biznesu lub instytucji publicznych. Sektor, choć liczebny, jest słaby.

16.09.2008

Czyta się kilka minut

Postaram się wniknąć w powody jego słabości; moje refleksje są jednak subiektywne, bo pochodzą od uczestnika wydarzeń, a nie analityka.

Ruch odgórny

W połowie lat 30. XX wieku działało w Polsce ponad 25 tys. stowarzyszeń, fundacji i spółdzielni, największe z organizacji liczyły po pół miliona członków, a ruch spółdzielczy skupiał ponad 2,8 mln osób. Cały ten potencjał i tradycje przekreślono po wojnie. Trzeci sektor zaczął się budować od nowa pod koniec lat 80., a boom pozarządowy wybuchł na początku lat 90., odpowiadając na potrzeby społeczne, których nie były w stanie zaspokoić słabnące państwo i raczkujący rynek. Idee i terminologię opisujące to, co wtedy powstawało, czerpaliśmy z doświadczeń organizacji w USA i "starej", zjednoczonej Europy, co wiązało się ściśle z pozyskiwanym stamtąd wsparciem finansowym. Staraliśmy się nadać tożsamość nowo powstającym organizacjom, wrzucając je do jednego worka z napisem "trzeci sektor". To było na początku potrzebne, ale z czasem zadziałało niczym gombrowiczowska "gęba", sprzyjając utracie tożsamości przez wiele działających w jego ramach organizacji.

W efekcie, polski trzeci sektor nie tworzył się w oparciu o oddolne ruchy, tarcia, konflikty i porozumienia między organizacjami - przynależność do niego została niejako zadekretowana z góry. Wytworzyła się też wówczas dominująca do dziś "ścieżka rozwoju" organizacji, na której słowa "grant", "fundraising", "projekt" były kluczowe. W tym modelu darczyńcy stawali się najważniejsi, bo to oni określali kierunki działań i przekazywali pieniądze na ich realizację; odbiorcy działań organizacji przestawali mieć znaczenie, bo nie płacili za jej usługi.

Być może nie było alternatywy dla takiego modelu rozwoju, bo organizacje nie miały środków finansowych czy rzeczowych do prowadzenia działalności, przez co skazane były na ściąganie środków z zewnątrz. Ale negatywne skutki wdrażania tego modelu działalności widać wyraźnie: zanik "misyjności" organizacji, zmniejszająca się liczba członków i wolontariuszy, słabość powiązań między organizacjami. Efektem lansowania takiego modelu było także zaniechanie przez organizacje poszukiwań alternatywnych źródeł finansowania własnej działalności. Choć przyznać trzeba, że tych poszukiwań nie ułatwiało prawo, nie przewidując np. możliwości budowy "kapitałów żelaznych" czy częściowej odpłatności za usługi świadczone przez organizacje.

Zgubny profesjonalizm

Na taki model funkcjonowania organizacji pozarządowej nałożyło się "odkrycie" trzeciego sektora przez państwo, czego odbiciem jest np. ustawa o działalności pożytku publicznego i wolontariacie czy też Fundusz Inicjatyw Obywatelskich. Te instrumenty polityki państwa wciąż wzmacniają trzeci sektor jako dostarczyciela usług społecznych i sprawnego realizatora zadań publicznych. Jest to istotna rola organizacji społecznych, a jej wspieranie przez państwo nie jest polskim wynalazkiem. Podobne działania ze strony państwa rozpoczęły się jeszcze w latach 90. XX wieku w wielu krajach europejskich, takie podejście jest też silnie popierane przez Komisję Europejską. Jednak w większości krajów "starej" Unii sektor obywatelski ma długoletnie, obywatelskie tradycje, dziesiątkami lat budowany kapitał społeczny, a także ludzki i finansowy, co jest przeciwwagą dla tej jego części, która specjalizuje się w świadczeniu usług publicznych.

W Polsce ten potencjał jest bardzo nikły, więc wzmacnianie jedynie funkcji usługowej, i to finansowanej ze środków publicznych, prowadzi do nieuchronnej etatyzacji trzeciego sektora i utraty jego niezależności. Na palcach dwóch rąk można policzyć polskie fundacje prywatne dysponujące poważniejszymi środkami umożliwiającymi finansowanie aktywności obywatelskiej. Ten skromny potencjał nie może być alternatywą dla pieniędzy samorządowych, rządowych, a przede wszystkim funduszy strukturalnych UE.

Tymczasem korzystanie ze środków publicznych prowadzi do zanikania ważnych funkcji, jakie mają do wypełnienia organizacje pozarządowe, np. reprezentacji interesów i kontroli poczynań państwa. Jeśli organizacje finansowane są ze środków publicznych, nie mogą skutecznie i wiarygodnie kontrolować dysponentów tych środków czy też reprezentować inne niż oni poglądy.

Problem jednak nie w tym, że trzeci sektor się etatyzuje, skupia na dotacjach publicznych, działa projektowo i "profesjonalizuje się", ale w tym, że dla tego powszechnego obecnie modelu funkcjonowania organizacji pozarządowej nie ma innej, równie silnej alternatywy, powszechnych działań prawdziwie obywatelskich, niezależnych, samodzielnych. Coraz częściej także przez pryzmat tego modelu patrzą na organizacje ludzie młodzi, postrzegając organizacje jako publiczne zakłady pracy, a nie jako miejsca niezależnego myślenia i działania. Statek z napisem "trzeci sektor", choć płynie wciąż do przodu, zaczyna zbyt niebezpiecznie przechylać się na jedną burtę. Przed nami katastrofa?

Może jednak nie, bo mimo tych negatywnych tendencji i słabości trzeciego sektora, nie można powiedzieć, by stał w miejscu. Cały czas coś się w nim dzieje. Choć na razie tylko na peryferiach, ale kiełkują nowe pomysły i inicjatywy, przychodzą nowi ludzie. I to jest siła trzeciego sektora: różnorodność, otwartość i innowacja - dzięki nim będzie się zmieniał, wzmacniał, wyrównywał przechył. Ale na to trzeba czasu i nowego pokolenia, które będzie miało nowe idee. Bo chyba rację miał Lech Wałęsa, który w wywiadzie sprzed kilku lat powiedział, że aby mieć normalną demokrację w Polsce, musi odejść pokolenie Solidarności. Bo to pokolenie walki, nie pokoju.

TOMASZ SCHIMANEK jest politykiem społecznym; od blisko 10 lat związany z Akademią Rozwoju Filantropii w Polsce, gdzie pełni funkcję wicedyrektora ds. programowych.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 38/2008

Artykuł pochodzi z dodatku „Rzecz obywatelska (38/2008)