Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
To nie jest telewizyjny serial ani gra komputerowa. Ta wojna toczy się naprawdę i naprawdę cierpią ludzie. Nawet jeśli koalicja stara się koncentrować na celach militarnych, ofiarą padają także cywile. Zresztą czy zabijanie się żołnierzy po obu stronach jest czymś tak zupełnie błahym? „Wojny często są przyczyną kolejnych wojen. Zwykle nie rozwiązują problemów, stanowiących przedmiot konfliktu, sieją zniszczenie i są bezużyteczne” - pisał w orędziu na Światowy Dzień Pokoju 2000 roku Jan Paweł II. Dlatego Papież zrobił wszystko, co w jego mocy, by do tej wojny nie doszło.
Papież, Stolica Apostolska, Kościół zabiegały o pokojowe rozwiązanie nie w imię swoich korzyści, ale dlatego, że każda wojna jest klęską ludzkości. Każda jest przyczyną „nieopisanych cierpień: śmierci milionów ofiar, zniszczenia rodzin i całych krajów, tułaczki rzesz uchodźców, nędzy, głodu chorób, zacofania, utraty ogromnych zasobów”, a rozwój cywilizacji powinien nareszcie zapewnić możliwość pokojowego rozwiązywania konfliktów. Dlatego Papież tak stanowczo i uparcie wzywał do kontynuowania rozmów i respektowania postanowień ONZ. Nieskutecznie.
Zwięzły komunikat Stolicy Apostolskiej, ogłoszony po rozpoczęciu działań wojennych, wyraża ubolewanie, że Irak się nie rozbroił - nie podporządkowując się rezolucjom ONZ i nie słuchając wezwań Papieża - oraz że zaniechano rozmów, które zgodnie z prawem międzynarodowym zmierzałyby do pokojowego rozwiązania „irackiego dramatu”. Zauważmy: w tym oświadczeniu są słowa ubolewania, a nie potępienia. Bo doktryny Kościoła nie należy mylić z pacyfizmem. Kościół jest przekonany, że gdy powstaje niebezpieczeństwo, iż ludność cywilna padnie ofiarą niesprawiedliwego napastnika, a próby działania politycznego spełzną na niczym, wówczas uprawnione, a nawet konieczne jest podjęcie innych kroków w celu rozbrojenia agresora. Działania te mają być ograniczone w czasie, mieć ściśle określone cele, respektować prawo międzynarodowe i przebiegać pod nadzorem uznanego organu władzy ponadnarodowej.
Taka jest doktryna. Potępiając wojnę, Kościół jest realistą i uznaje możliwość zaistnienia sytuacji, w których użycie siły będzie konieczne. Odpowiedzialność za rozeznanie, że taka sytuacja zaistniała, oraz podjęcie decyzji pozostawia przywódcom państw i społeczności międzynarodowej.
Czas wyważania racji, czas negocjacji minął. W minioną niedzielę - pierwszą po rozpoczęciu militarnej akcji w Iraku - Jan Paweł II nie nawoływał do jej zawieszenia, nie usprawiedliwiał jej ani nie potępiał. Mówił o ofiarach wojny, zapewnił, że jest blisko „tych wszystkich, którzy w ostatnich dniach i godzinach ucierpieli” i powierzył ich wspólnej modlitwie Kościoła.