Czador i podszewka. Recenzja filmu „Holy Spider”

Większość scen „Holy Spider” rozgrywa się w mrocznej szarej strefie, w której każda kobieta bez czadoru jest potencjalną prostytutką, podczas gdy oprawca z dnia na dzień zamienia się w bohatera.

27.02.2023

Czyta się kilka minut

 / GUTEK FILM
/ GUTEK FILM

To dla Imama Rezy” – powtarza Said, seryjny kobietobójca z Meszhedu, świętego miasta szyickiego islamu. Najczęściej dusi swe ofiary za pomocą ich własnych chust, wiązanych potem w podwójny supeł. I nie jest to przypadek. W ten sposób pobożny mężczyzna wykonuje fatwę na „upadłych” niewiastach, a te, jak wiadomo, lubią odsłaniać włosy. Przy okazji zabójca „oczyszcza” miasto słynące z okazałego sanktuarium i od wieków odwiedzane przez pątników. Jednakże główna bohaterka o nazwisku Rahimi nie przyjeżdża tu ani na pielgrzymkę, ani do pracy na ulicy. Teherańska dziennikarka chciałaby osobiście zbadać sprawę „Pająka”, traktowaną zbyt opieszale przez lokalne media i organy ścigania. Tak, po szokującym prologu, rozpoczyna się „Holy Spider”, który sięgając po fakty z początku XXI wieku (szesnaście morderstw w niespełna rok) i po akcesoria rodem ze śledczego thrillera, portretuje religijne społeczeństwo zainfekowane nienawiścią do kobiet.

Bo w filmie Alego Abbasiego nie chodzi o pojedynczy przypadek kliniczny, lecz o zbiorowy stan umysłu. Said (w tej roli Mehdi Bajestani) to pozornie zwyczajny mąż i ojciec, pracownik budowlany i weteran wojny z Irakiem. Tyle że zamiast leczyć PTSD, katuje się faktem, iż nie było mu dane zostać męczennikiem. Nie uderza w system czy jego głównych beneficjentów, lecz w ofiary: samotne, żyjące w nędzy kobiety, zepchnięte na margines tak odległy, że nikt po ich śmierci nawet nie zapłacze. Raczej przyklasną zabójcy za to, że w ich imieniu i ku chwale Allaha „odwala całą robotę”.

Skandynawski reżyser patrzy na swój kraj pochodzenia oczami kobiety. Tej z zewnątrz – wykształconej, samodzielnej, z wielkiego miasta – ale doświadczającej na własnej skórze, czym jest antykobieca kultura przemocy. Najpierw w stołecznej redakcji, skąd Rahimi została zwolniona, odrzuciwszy awanse szefa, potem w Meszhedzie, gdzie musi zmagać się z tym samym ze strony nachalnego stróża prawa. Zanim dostanie jednoosobowy pokój w hotelu, także dozna upokorzenia – milicja obyczajowa ma na oku niezamężne kobiety. Wreszcie, żeby poznać bliżej aktywność ­„Pająka”, reporterka podejmuje ­ryzykowną wcieleniówkę: nakłada ostry makijaż i rusza samotnie w noc. Nie będzie to jej jedyne przebranie, bo na rozmowę z sędzią założy, dla odmiany, ciemny czador, zakrywający cale ciało. Zresztą taki sam strój morderca każe przywdziać swojej ofierze, by ukryć ją przed wścibskim okiem sąsiadów. W tym świecie bowiem królują przebieranki i ­Abbasi non stop obnaża jego brudną podszewkę. A większość scen rozgrywa się w mrocznej szarej strefie, w której każda kobieta bez czadoru jest potencjalną prostytutką, podczas gdy oprawca z dnia na dzień ­zamienia się w bohatera. Co ­gorsza, rychło może doczekać się naśladowców.

Dwadzieścia lat temu, czyli niedługo po wydarzeniach w Meszhedzie, uchwycił te nastroje Maziar Bahari, opozycyjny dziennikarz i filmowiec przebywający na emigracji. Jako korespondent nakręcił w Iranie telewizyjny dokument „And Along Came a Spider” („I wtedy przyszedł Pająk”), zawierający rozmowy z zabójcą i jego rodziną. Już w tamtym filmie udało się zarejestrować patologiczny kult mordercy w hierokratycznym państwie. Abbasi wpisuje te obserwacje w pełnokrwiste, trzymające za gardło kino, które za nic ma jakąkolwiek cenzurę, zarówno w scenach przemocy, jak i seksu. Dlatego „Holy Spider” żadną miarą w dzisiejszym Iranie by nie powstał. Choć mówiony w farsi, z konieczności kręcony był w Jordanii, całość jest koprodukcją europejską, a grająca dziennikarkę Zar Amir Ebrahimi, nagrodzona za tę rolę w Cannes, to w ojczyźnie postać wyklęta, kiedyś z powodu wyciekłej do internetu sekstaśmy, teraz zaś na skutek mocno dysydenckiej postawy. Aczkolwiek oglądając kolejne kobietobójstwo, filmowane ze szczegółami i niemal w czasie rzeczywistym, można się spierać, na ile tak drastyczne sceny uwrażliwiają, na ile żerują.

W kraju ajatollahów cenzorskie nożyce mogłyby też nie przepuścić oskarżycielskiej wymowy filmu. Said to nie tylko zwyrodnialec i nawiedzony atencjusz, lecz i żywy symbol religijno-politycznego zakłamania. Był przydatny, dopóki po cichu odchwaszczał miejską przestrzeń; stał się niebezpieczny, kiedy publicznie i na całego wszedł w buty bożego szaleńca. Z jego procesu zrobiono pokazówkę i wcale nie to jest w tej opowieści najstraszniejsze. Prawdziwe mdłości wywołuje atmosfera narosła wokół postaci Saida, kiedy z pająka przeistacza się w istną hydrę. W dodatku dużo starszą niż islamska rewolucja. Niedawno Mania Akbari, mieszkająca w Londynie dokumentalistka, znana również ze swych oskarżeń pod adresem Abbasa Kiarostamiego, który miał ją przed laty napaść seksualnie, nakręciła esej o irańskim kinie sprzed 1979 roku. Z montażu kilkudziesięciu filmowych fragmentów wyłania się porażający obraz poniewierania kobietami i bledną przy nim zachodnie ekrany tamtych czasów. W „Holy Spider” widać dobrze, jak po wprowadzeniu w Iranie obyczajowych represji cała ta, również ekranowa, brutalność spłynęła do podziemia i zgęstniała. Ponieważ tamtejsze kino próbuje ją wypierać, film o „Pająku” może wywoływać pewien dysonans. Z jednej strony mamy czadory i szyickie świątynie, z drugiej – dręczone kobiece ciała i najciemniejsze strony miasta.

Podczas gdy filmy produkowane w Islamskiej Republice zaczynają się od wyznania wiary, Abbasi jako motto wybrał cytat z kazań Imama Alego – niekoniecznie w antyreligijnych zamiarach, choć zapewne ironicznie. Nie zmienia to faktu, że ten duszny dreszczowiec, z dudniącą muzyką, jakiej nie powstydziłby się Bernard Herrmann, rozpoznaje w religijnej dyktaturze samoreprodukującą się pajęczynę. Czytany z perspektywy dzisiejszych wydarzeń na irańskiej ulicy, pozostawia nas, mimo zamknięcia tamtej sprawy, z zakończeniem niepokojąco otwartym.

Nadzieję znajdziemy przynajmniej na filmowym plakacie. Wygląda niczym modlitewny dywanik czy może perski dywan, w jaki „Pająk” zawinął ongiś jedną ze swych ofiar. Utkano na nim twarz kobiety w chuście – wyzywająco umalowaną, z buńczucznie wystawionym językiem. ©

 

HOLY SPIDER – reż. Ali Abbasi.Prod. Dania/Niemcy/Szwecja/Francja 2022. Dystryb. Gutek Film. W kinach od 3 marca.



Ali Abbasi urodził się w 1981 r. w Teheranie. Jako student wyemigrował do Szwecji, dziś mieszka w Danii. Po niezbyt udanym debiucie „Shelley” (2016) zabłysnął filmem „Granica” (2018), body horrorem zanurzonym w skandynawskiej mitologii i nagrodzonym na festiwalu w Cannes. Prócz sukcesu „Holy Spidera” ma na koncie reżyserię dwóch ostatnich odcinków serialu „The Last of Us” dla HBO Max.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyczka filmowa „Tygodnika Powszechnego”. Pisuje także do magazynów „EKRANy” i „Kino”, jest felietonistką magazynu psychologicznego „Charaktery”. Współautorka takich publikacji, jak „Panorama kina najnowszego”, „Szukając von Triera”, „Encyklopedia kina”, „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 10/2023

W druku ukazał się pod tytułem: Czador i podszewka