Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
To dla Imama Rezy” – powtarza Said, seryjny kobietobójca z Meszhedu, świętego miasta szyickiego islamu. Najczęściej dusi swe ofiary za pomocą ich własnych chust, wiązanych potem w podwójny supeł. I nie jest to przypadek. W ten sposób pobożny mężczyzna wykonuje fatwę na „upadłych” niewiastach, a te, jak wiadomo, lubią odsłaniać włosy. Przy okazji zabójca „oczyszcza” miasto słynące z okazałego sanktuarium i od wieków odwiedzane przez pątników. Jednakże główna bohaterka o nazwisku Rahimi nie przyjeżdża tu ani na pielgrzymkę, ani do pracy na ulicy. Teherańska dziennikarka chciałaby osobiście zbadać sprawę „Pająka”, traktowaną zbyt opieszale przez lokalne media i organy ścigania. Tak, po szokującym prologu, rozpoczyna się „Holy Spider”, który sięgając po fakty z początku XXI wieku (szesnaście morderstw w niespełna rok) i po akcesoria rodem ze śledczego thrillera, portretuje religijne społeczeństwo zainfekowane nienawiścią do kobiet.
Bo w filmie Alego Abbasiego nie chodzi o pojedynczy przypadek kliniczny, lecz o zbiorowy stan umysłu. Said (w tej roli Mehdi Bajestani) to pozornie zwyczajny mąż i ojciec, pracownik budowlany i weteran wojny z Irakiem. Tyle że zamiast leczyć PTSD, katuje się faktem, iż nie było mu dane zostać męczennikiem. Nie uderza w system czy jego głównych beneficjentów, lecz w ofiary: samotne, żyjące w nędzy kobiety, zepchnięte na margines tak odległy, że nikt po ich śmierci nawet nie zapłacze. Raczej przyklasną zabójcy za to, że w ich imieniu i ku chwale Allaha „odwala całą robotę”.
Skandynawski reżyser patrzy na swój kraj pochodzenia oczami kobiety. Tej z zewnątrz – wykształconej, samodzielnej, z wielkiego miasta – ale doświadczającej na własnej skórze, czym jest antykobieca kultura przemocy. Najpierw w stołecznej redakcji, skąd Rahimi została zwolniona, odrzuciwszy awanse szefa, potem w Meszhedzie, gdzie musi zmagać się z tym samym ze strony nachalnego stróża prawa. Zanim dostanie jednoosobowy pokój w hotelu, także dozna upokorzenia – milicja obyczajowa ma na oku niezamężne kobiety. Wreszcie, żeby poznać bliżej aktywność „Pająka”, reporterka podejmuje ryzykowną wcieleniówkę: nakłada ostry makijaż i rusza samotnie w noc. Nie będzie to jej jedyne przebranie, bo na rozmowę z sędzią założy, dla odmiany, ciemny czador, zakrywający cale ciało. Zresztą taki sam strój morderca każe przywdziać swojej ofierze, by ukryć ją przed wścibskim okiem sąsiadów. W tym świecie bowiem królują przebieranki i Abbasi non stop obnaża jego brudną podszewkę. A większość scen rozgrywa się w mrocznej szarej strefie, w której każda kobieta bez czadoru jest potencjalną prostytutką, podczas gdy oprawca z dnia na dzień zamienia się w bohatera. Co gorsza, rychło może doczekać się naśladowców.
Dwadzieścia lat temu, czyli niedługo po wydarzeniach w Meszhedzie, uchwycił te nastroje Maziar Bahari, opozycyjny dziennikarz i filmowiec przebywający na emigracji. Jako korespondent nakręcił w Iranie telewizyjny dokument „And Along Came a Spider” („I wtedy przyszedł Pająk”), zawierający rozmowy z zabójcą i jego rodziną. Już w tamtym filmie udało się zarejestrować patologiczny kult mordercy w hierokratycznym państwie. Abbasi wpisuje te obserwacje w pełnokrwiste, trzymające za gardło kino, które za nic ma jakąkolwiek cenzurę, zarówno w scenach przemocy, jak i seksu. Dlatego „Holy Spider” żadną miarą w dzisiejszym Iranie by nie powstał. Choć mówiony w farsi, z konieczności kręcony był w Jordanii, całość jest koprodukcją europejską, a grająca dziennikarkę Zar Amir Ebrahimi, nagrodzona za tę rolę w Cannes, to w ojczyźnie postać wyklęta, kiedyś z powodu wyciekłej do internetu sekstaśmy, teraz zaś na skutek mocno dysydenckiej postawy. Aczkolwiek oglądając kolejne kobietobójstwo, filmowane ze szczegółami i niemal w czasie rzeczywistym, można się spierać, na ile tak drastyczne sceny uwrażliwiają, na ile żerują.
W kraju ajatollahów cenzorskie nożyce mogłyby też nie przepuścić oskarżycielskiej wymowy filmu. Said to nie tylko zwyrodnialec i nawiedzony atencjusz, lecz i żywy symbol religijno-politycznego zakłamania. Był przydatny, dopóki po cichu odchwaszczał miejską przestrzeń; stał się niebezpieczny, kiedy publicznie i na całego wszedł w buty bożego szaleńca. Z jego procesu zrobiono pokazówkę i wcale nie to jest w tej opowieści najstraszniejsze. Prawdziwe mdłości wywołuje atmosfera narosła wokół postaci Saida, kiedy z pająka przeistacza się w istną hydrę. W dodatku dużo starszą niż islamska rewolucja. Niedawno Mania Akbari, mieszkająca w Londynie dokumentalistka, znana również ze swych oskarżeń pod adresem Abbasa Kiarostamiego, który miał ją przed laty napaść seksualnie, nakręciła esej o irańskim kinie sprzed 1979 roku. Z montażu kilkudziesięciu filmowych fragmentów wyłania się porażający obraz poniewierania kobietami i bledną przy nim zachodnie ekrany tamtych czasów. W „Holy Spider” widać dobrze, jak po wprowadzeniu w Iranie obyczajowych represji cała ta, również ekranowa, brutalność spłynęła do podziemia i zgęstniała. Ponieważ tamtejsze kino próbuje ją wypierać, film o „Pająku” może wywoływać pewien dysonans. Z jednej strony mamy czadory i szyickie świątynie, z drugiej – dręczone kobiece ciała i najciemniejsze strony miasta.
Podczas gdy filmy produkowane w Islamskiej Republice zaczynają się od wyznania wiary, Abbasi jako motto wybrał cytat z kazań Imama Alego – niekoniecznie w antyreligijnych zamiarach, choć zapewne ironicznie. Nie zmienia to faktu, że ten duszny dreszczowiec, z dudniącą muzyką, jakiej nie powstydziłby się Bernard Herrmann, rozpoznaje w religijnej dyktaturze samoreprodukującą się pajęczynę. Czytany z perspektywy dzisiejszych wydarzeń na irańskiej ulicy, pozostawia nas, mimo zamknięcia tamtej sprawy, z zakończeniem niepokojąco otwartym.
Nadzieję znajdziemy przynajmniej na filmowym plakacie. Wygląda niczym modlitewny dywanik czy może perski dywan, w jaki „Pająk” zawinął ongiś jedną ze swych ofiar. Utkano na nim twarz kobiety w chuście – wyzywająco umalowaną, z buńczucznie wystawionym językiem. ©
HOLY SPIDER – reż. Ali Abbasi.Prod. Dania/Niemcy/Szwecja/Francja 2022. Dystryb. Gutek Film. W kinach od 3 marca.
Ali Abbasi urodził się w 1981 r. w Teheranie. Jako student wyemigrował do Szwecji, dziś mieszka w Danii. Po niezbyt udanym debiucie „Shelley” (2016) zabłysnął filmem „Granica” (2018), body horrorem zanurzonym w skandynawskiej mitologii i nagrodzonym na festiwalu w Cannes. Prócz sukcesu „Holy Spidera” ma na koncie reżyserię dwóch ostatnich odcinków serialu „The Last of Us” dla HBO Max.