Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
I nie dotyczy to tylko minionego szesnastolecia. Wcześniej też bywało, że pozycja społeczna i autorytet Adama Michnika (opłacone wszak naprawdę słono!), a także jego przyjaźnie - by wspomnieć tylko nazwiska Miłosza, Tischnera, Kołakowskiego i Turowicza - budziły zawiść i resentyment, których skalę trudno doprawdy pojąć. Sam byłem świadkiem, gdy podczas seminarium odbywającego się pod koniec lat 80. w murach pewnego krakowskiego klasztoru wybitny historyk filozofii, parający się dziś czynnie polityką, nie potrafił powściągnąć irracjonalnej wrogości wobec gościa z Warszawy. Dodajmy, że gość wyszedł właśnie z więzienia, a osoby filozofa (który dopiero zyskiwał sławę) chyba nie kojarzył i nie bardzo rozumiał, skąd biorą się owe fale niechęci, docierające doń z nielicznego audytorium...
***
Zarówno adoracja, jak i nienawiść nie tworzą najlepszego klimatu do rozmowy o konkretach. A najnowsza książka Adama Michnika konkretom właśnie jest poświęcona. To wybór jego esejów z lat 90. (z wyjątkiem ważnego i obszernego tekstu z roku 1987, dedykowanego Leszkowi Kołakowskiemu na jego 60. urodziny i zatytułowanego "Kłopot").
Wybór - bardzo przemyślany - składa się z pięciu części. Pierwsza, "Rzeźbiarze dusz", zawiera "Rzecz o Jacku" (czyli oczywiście Jacku Kuroniu), wspomniany "Kłopot", "Szkice z polskiego piekła" osnute wokół książki Mariana Brandysa o generale Zajączku i "Pułapkę politycznej beatyfikacji" - o sprawie pułkownika Ryszarda Kuklińskiego. Część druga to "Wstyd za Jedwabne". Szkice z części trzeciej ("Stygmaty tożsamości") wracają do roku 1968, do Października '56, do przyczyn upadku komunizmu i do dialektyki "Chama" i "anioła" (w polemice z "antychamską" filipiką Andrzeja Szczypiorskiego). Część czwarta ("Kłopotliwy dar wolności") poświęcona jest Kościołowi i jego stosunkowi do demokracji. Wreszcie część piąta, zawierająca najwięcej, bo pięć tekstów, nosi znaczący tytuł: "Demokracja jest szara".
Kto dziś jeszcze tak pisze? Esej starannie skomponowany, sięgający po staroświecko brzmiące zwroty retoryczne, zdradzający miłość autora do literatury, odwołujący się do Słonimskiego, Ważyka czy Herberta... I nie obawiający się powtarzania prawd oczywistych. Oczywistych, niestety, z pozoru.
***
Teraz już będą cytaty. Zacznijmy od "Kłopotu", w którym Michnik rekonstruuje ewolucję poglądów Kołakowskiego na temat Kościoła, co prowadzi go do fundamentalnych rozważań na temat "pewnych dwuznaczności obecnych w katolickiej tradycji" i do przeciwstawienia kardynała Wyszyńskiego - Witoldowi Gombrowiczowi. Kościół musiał być "nieco parafiański i nieco obskurancki"; czy jednak intelektualiście wolno na to przystać? "Jakiego Kościoła ludzie potrzebują? Nie jest im potrzebny Kościół, który robi polityczne i seksualne rewolucje, »uświęca nasze wszystkie pożądliwości i wychwala przemoc«. Potrzebują natomiast Kościoła, który »pomoże im wyjść poza bezpośrednie naciski życia, który ukaże im nieuniknione granice losu ludzkiego i uzdolni do zgody na nie«". Potrzebują chrześcijaństwa szarego, które odrzuca instrumentalizację Kościoła zarówno dla celów progresistowskich, jak i integrystycznych.
Szarość - to określenie powraca w rozważaniach Adama Michnika na temat demokracji. "Absolutyzm moralny - pisze Michnik - jest wielką siłą ludzi i środowisk walczących z dyktaturą. Jest słabością tych ludzi i tych środowisk w świecie procedur demokratycznych, tworzonych na gruzach totalitarnych dyktatur". I dalej: "Demokracja nie jest czarna ani biała, ani czerwona. Demokracja jest szara, powstaje z trudem, a jej wartość i smak rozpoznaje się najlepiej, gdy już przegrywa pod naporem czerwonych, białych bądź brunatnych idei radykalnych". Szare jest piękne - czy dziś zdołamy zgromadzić kogokolwiek pod tak nieatrakcyjnym hasłem?
Cytujmy dalej. "Polityka twardych reguł rynku i szybkiej modernizacji wywołała odruch konserwatywny i reakcję populistyczną. W Polsce były to różne populizmy: od sukcesu wyborczego Stana Tymińskiego w 1990 roku, poprzez ostre wypowiedzi antyrynkowe i antyeuropejskie licznych hierarchów Kościoła, po majowe wsparcie dla SLD i PSL w 1993 roku. Na szczęście koalicja SLD-PSL nie dotrzymała przedwyborczych obietnic. Tempo reform zostało spowolnione, ale nie nastąpił żaden powrót do gospodarki nakazowo-rozdzielczej. Reakcja populistyczno-konserwatywna przybrała tedy postać antykomunizmu, który sięgał po antyklerykalizm i nacjonalizm etniczny. Głos Radia Maryja był skrajną i może najpełniejszą artykulacją tych postaw".
Ciąg dalszy obserwujemy dzisiaj: w żałosnych próbach budowy Czwartej Rzeczypospolitej, której współarchitektem miałby być Andrzej Lepper, w pielgrzymkach polityków PiS-u do rozgłośni ojca Rydzyka, ale też w przeciwstawianiu przez PO "katolicyzmowi toruńskiemu" - "katolicyzmu łagiewnickiemu". Obawiam się, że Siostra Faustyna przewraca się w grobie. I że Adam Michnik lepiej rozumie, na czym polega istota naszej religii, aniżeli niektórzy katoliccy politycy.
"Wstyd za Jedwabne" przypomina o jednej z najbardziej haniebnych kart naszej historii - mordzie, jakiego na żydowskich sąsiadach dokonali polscy współobywatele. Ale Adam Michnik - "Polak o żydowskich korzeniach" - zajmuje się tu przede wszystkim, zwłaszcza w polemice z Leonem Wieseltierem, redaktorem "The New Republic", obroną polskich racji. Co oczywiście nie oznacza obrony morderców. "Oczywiście, że odczuwam ból i wstyd za zbrodnie w Jedwabnem, za inne polskie zbrodnie - pisze Michnik. -Ale nigdy nie zgodzę się, by oskarżano kolektywnie o te zbrodnie, dokonane przez konkretnych zbrodniarzy, moich polskich przyjaciół, mnie samego, naród polski".
Teraz cytat, który aż wstydzę się przytoczyć, tak jest oczywisty. Zamyka on opublikowany w 1997 roku esej "Dlaczego potrzebujemy Kościoła?". Pisze Michnik: "Polskiej demokracji potrzebny jest Kościół, bowiem polska demokracja potrzebuje głosu sumienia. Polskiej demokracji potrzebny jest Kościół, który mówi językiem Ewangelii, a nie językiem krucjaty; Kościół, który jest i pozostanie znakiem sprzeciwu, a nie znakiem przymusu. Kościół, który przywróci nam wiarę, że można zło dobrem zwyciężać".
***
I jeszcze, na koniec, głos autora w sprawach najbardziej aktualnych. "My, zdrajcy" to polemika z niemieckim publicystą, który uznał, że Václav Havel, György Konrád i Michnik właśnie sprzeniewierzyli się swojemu powołaniu autorytetów moralnych, opowiadając się po stronie Ameryki w jej wojnie z Saddamem Husajnem po ataku na nowojorskie Wieże. "Światu demokratycznemu wypowiedziano wojnę - pisze Michnik o wydarzeniach z 11 września. - I tego świata, którego błędy i grzechy znamy aż nadto dobrze - chcemy bronić". Autor "Wściekłości i wstydu" nie poddaje się żadnemu dyktatowi, kieruje się własnym sądem. Może dlatego tylu ma przeciwników, a nawet wrogów? Tym bardziej warto przeczytać jego teksty sine ira et studio. (Zeszyty Literackie, Warszawa 2005, s. 314.)
Lektor