Cyrankiewicz u rzeźnika

Holenderski fotograf w szarej, gomułkowskiej Polsce potrafił zauważyć iście paryską elegancję i beztroskę.

27.01.2009

Czyta się kilka minut

Do tego wydanego w Holandii albumu nie dotrze w Polsce najbardziej nawet wytrwały szperacz księgarsko-antykwaryczny starego stylu: ta pozycja dostępna jest niemal wyłącznie w hurtowniach internetowych. Trzeba mieć sporo szczęścia - np. kolegę z pracy, w moim przypadku dyrektora artystycznego "TP", który pewnego dnia powiedział tajemniczo: "Masz tu prezent. Zaskoczy cię".

Guma czy cukierek? Prezent rzeczywiście zaskakuje - w obydwu znaczeniach tego słowa. Choć w pierwszej chwili raczej rozśmiesza. Jak wielu innych, "obwąchiwanie" książki rozpoczynam zazwyczaj od końca. A w spisie zdjęć składających się na obraz czterech polskich miast - stworzony przez Petera Schumachera, holenderskiego fotografa, który w 1963 r. przyjechał w krótkie odwiedziny do polskiego przyjaciela (dziś profesora UJ, specjalisty od języków Wschodu) - najpierw rzuca się w oczy podpis: "Portret towarzysza J. Cyrankiewicza w rzeźni".

Wyobraźnia podsuwa różne scenariusze, natychmiast otworzyłam więc książkę na stronie 22. I oto wszystko staje się jasne jak dowcip o erewańskim radiu z czasów, do których odnoszą się fotografie Petera Schumachera: ten z rowerami (a nie wołgami) na placu Czerwonym, które skradziono (a nie rozdano) - poza tym wszystko się zgadzało. A więc nie chodzi o prowokację artystyczną ? la Katarzyna Kozyra, ale tak po prostu, o witrynę sklepu mięsnego, udekorowaną dwiema doniczkami, o które kierownik oparł podobiznę partyjnego notabla!

Po chwili okazuje się, że oprócz zdziwienia przybysza z Zachodu, dla którego kult władzy był egzotyczną nowością, fotografia, o której mowa, odkrywa inne wymiary. Na pierwszym planie dziesięcioletnia może dziewczynka z końskim ogonem spiętym białą kokardą, korespondującą z kolorem sukienki. Zajada cukierek albo żuje gumę (czy w 1963 r. Polacy znali już gumę do żucia?). W tle uroczy, kaligraficzny, acz niepoparty żadnym namacalnym dowodem napis: "kiełbaski".

I tu kryje się chyba klucz do zdjęć holenderskiego fotografa - przede wszystkim są kompozycją. Autor albumu pisze we wstępie: "Od zawsze podziwiałem prace francuskiego fotografa Henriego Cartier-Bressona, który zawsze korzystał z aparatu Leica i nigdy nie używał teleobiektywu. Poszedłem w jego ślady. Metoda Bressona polegała na umieszczaniu ludzi w przemyślanych uprzednio kadrach. Fotograf czekał, aż podpatrywane osoby w sposób naturalny przybiorą idealne w jego wyobrażeniu pozy, na przykład spacerując, siedząc czy też jadąc na rowerze. Chwytał właściwy moment, »zamrażając« unikalny i niepowtarzalny obraz. Ukończony negatyw był dla niego świętością, dlatego nigdy nie kadrował klatek, robiąc odbitki zdjęć".

Schumacher - zapatrzony we Francuza - w tym ostatnim względzie odszedł jednak od jego filozofii; nie bał się kompozycyjnej ingerencji, równie autorytarnej, co świadomej. Co otrzymujemy w rezultacie? Poznań po raz wtóry. Na dwóch przeciwległych fotografiach centrum miasta: zgrabna młoda kobieta przechodząca przez ulicę Fredry ma w tle chicagowską architekturę "Okrąglaka"; szczupłej, groźnej staruszce w ciężkich okularach towarzyszy z kolei szyld z napisem "Roxana", neonowe motyle i portret Wiesława Gomułki.

Warszawskie Dalidy. Zdumiewający - i najpełniejszy chyba w książce - Kraków. Można go oglądać np. "ekonomicznie", przez pryzmę węgla wnoszonego do piwnicy, snopy zboża tuż przy kominach kombinatu w Nowej Hucie, zbieranie chrustu na kopcu (w spisie treści rozkosznie zastąpionym przez "pagórek") Kościuszki, różne typy i fasony furmanek rozwożących wszystko i wszędzie. Można też patrzeć na miasto w kategoriach zmiany, której symbolem zdają się kobiety w chałatach (ruch udrapował fałdy w niemal greckie pozy) trzepiące ordynarne, muzealne pantofle na dziedzińcu wawelskim. Plaża nad Wisłą, którą zdążył sfotografować Schumacher, znikła tuż po jego wyjeździe.

Fotografie zakopiańskie wydają się najbardziej przypadkowe i najbardziej turystyczne (jaka szkoda, że Milicja Obywatelska zniszczyła film, który Schumacher zrealizował po wizycie w Auschwitz) - ale tuż za nimi jest przecież Warszawa. Francusko-egzotyczna. Sartre’owsko-piaffowska. Taka, w której Wisła niczym nie różni się od Sekwany - choć przecież to nadal jeszcze czas odbudowy, a jednocześnie czas między stalowym terroryzmem stalinizmu a zgrzebnym terroryzmem gomułkowszczyzny.

Gdzieś na warszawskim Nowym Mieście - jak w filmie "Małżeństwo z rozsądku" z Olbrychskim i Czyżewską - rezydują bukiniści, zawiadamiający przy okazji o premierze "Romea i Julii" w Teatrze Polskim, oraz malarze proponujący kobiece portrety ? la Modigliani (rzadziej ? la Picasso), na murach anonse o koncercie Dalidy. Jednak najpiękniejsza jest chyba fotografia, na której dwie trzydziestoletnie kobiety w letnich sukienkach z dobrze wykrojonymi dekoltami i paskami podkreślającymi talię, z torebkami, torbami i siatkami, w równym stopniu wydają się paryskie, co warszawskie.

W tym sensie album fotograficzny Schumachera przypomina nieco "Lalkę" Prusa. I to na różne sposoby. Po pierwsze, to obraz równie prywatny, co panoramiczny, po drugie - opowieść ezopowa, bez bezpośredniego odniesienia do totalitaryzmu i opresji, opowieść o Polsce zwyczajnej i przyjaznej. Oglądanej wnikliwie, ale z czułością.

Peter Schumacher, Polska 1963. a photo journey. Niezwykła podróż fotograficzna; wyd.: Dutch Art & Media House; Hoofddorp - Holandia, 2007

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka, historyk i krytyk sztuki. Autorka książki „Sztetl. Śladami żydowskich miasteczek” (2005).

Artykuł pochodzi z numeru TP 05/2009