Coś miłego o kimś

Od wczesnego poranka, z przyczyn całkowicie ode mnie niezależnych, patrzę na świat z uśmiechem tkliwym i rzewnym. W takich chwilach, a zdarzają mi się raczej rzadko, odczuwam pokusę napisania czegoś dobrego o człowieku. Nie o człowieku w ogóle, bo na taki akt radykalizmu mnie nie stać, ale o jakimś człowieku wybranym i to w dodatku takim, o którego skłonności do współczucia, miłosierdzia i bezinteresowności wiadomo mało lub zgoła nic.

29.02.2004

Czyta się kilka minut

Powodowany nieodpartym impulsem zwróciłem się ku cesarzowi Napoleonowi I, którego za życia, a też i potem nazywano “podżegaczem wojennym", “rzeźnikiem" oraz “bestią piekielną". Otóż, gdy w 1807 roku armia Napoleona stanęła pod Getyngą, cesarz - mimo nalegań generałów - zabronił użycia artylerii, w mieście bowiem żył i wykładał (wedle słów Napoleona) “największy matematyk wszechczasów" Carl Friedrich Gauss. Niektórzy twierdzą, że zanim został cesarzem, generał Bonaparte przeczytał i zrozumiał “Disquisitiones arithmeticae" niemieckiego uczonego, następnie zaś popadł w bezinteresowny zachwyt. Ja w to głęboko wierzę, ponieważ dawno temu postanowiłem - idąc śladami kilkunastoletniego Gaussa - skonstruować regularny siedemnastokąt za pomocą linijki i cyrkla; poniosłem klęskę, która wzmaga mój podziw zarówno dla profesora z Getyngi, jak i koronowanego czytelnika jego dzieł. Z wyliczeń dotyczących kontrybucji nałożonej przez Napoleona na królestwo Hanoweru wynikało, że Gauss musi zapłacić dwa tysiące franków, a więc 7626,67 dolarów amerykańskich (wedle dzisiejszego kursu). Co prawda wtedy produkty i usługi były tańsze niż dziś, ale pensja profesora uniwersytetu niska i Gauss popadł w przygnębienie. Na wieść o tym Napoleon wyraził zgodę, by zobowiązania Gaussa zostały zapłacone przez matematyka Pierre’a de Laplace’a. Tu warto przypomnieć, że markiz de Laplace wielce kochał Cesarza, ten zaś - w podziwie dla jego osiągnięć naukowych - mianował go ministrem spraw wewnętrznych, ale po paru tygodniach wyrzucił (litościwie) na zbity łeb do Senatu, bo wielki matematyk i astronom okazał się “urzędnikiem miernym, chorobliwie drobiazgowym".

Pragnę być dobrze zrozumiany. To, co napisałem, nie ma żadnego aluzyjnego związku ze stosunkiem władz Rzeczypospolitej do środowisk naukowych. Po prostu: od wczesnego poranka, z przyczyn całkowicie ode mnie niezależnych, patrzę na świat z uśmiechem tkliwym i rzewnym, impuls zaś nieodparty kazał mi napisać coś miłego o kimś, kto wcale nie był miły. Przyczyną mego dziwactwa jest fakt, że świeci słońce, obfity zaś śnieg z ubiegłej nocy litościwie zakrył stosy śmieci zalegających miasto, w którym mieszkam. Warszawa da się lubić! Vive l’Impereur! Padaj, śniegu, padaj!

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 09/2004