Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Posłowie – a jest ich 529, przyznali sobie po prawie 60 tys. dolarów na kupno nowiuśkich samochodów za publiczne pieniądze. Swoich obecnych reprezentantów wybrali na początku roku.
„Tak, to prawda – powiedział Chris Obore, odpowiadający w parlamencie za sprawy informacji i komunikacji. – Te pieniądze się im należą. Zgodnie z tradycją każdy poseł ma prawo, żeby raz na pięć lat kupić na koszt państwa samochód. Służbowe samochody dostali posłowie z parlamentu poprzedniej kadencji i jeszcze wcześniejszej, nie ma tu nic do ukrycia. W innych krajach też tak to działa”.
Poza służbowymi samochodami po 60 tys. dolarów posłom przysługują comiesięczne diety w wysokości ponad 3 tys. dolarów i drugie tyle tytułem zwrotu kosztów za czynsz, prowadzenie biura poselskiego, bilety lotnicze i paliwo na służbowe podróże samochodem. Wszystko to ma im ułatwić utrzymanie kontaktu z ich wyborcami, żeby lepiej rozumieć ich potrzeby.
Wieść o milionach, jakie posłowie przyznali sobie na służbowe samochody, wzburzyła Ugandyjczyków. Licząca 45 mln ludności Uganda nigdy nie zaliczała się do najbogatszych krajów nawet w Afryce. Szkolny nauczyciel zarabia ok. 75 dolarów miesięcznie, robotnik – dwa razy mniej, a trwająca drugi rok epidemia jeszcze pogorszyła sprawy. Prawie 100 tys. ludzi zachorowało, 2,5 tys. zmarło, stanęła gospodarka, a pod koniec czerwca, gdy liczba zakażeń znów zaczęła rosnąć, rząd ponownie wprowadził epidemiologiczne restrykcje i wezwał zamożniejszych obywateli, by podzielili się bogactwem z uboższymi rodakami i dobrowolnie wpłacali pieniądze na rządowy fundusz, z którego pieniądze pójdą na zakup szczepionek.
Podwyżki niekonstytucyjne
Trzy lata temu, gdy posłowie poprzedniej kadencji przyznali sobie 40-procentowe podwyżki, rozzłoszczeni obywatele zaskarżyli ich do Trybunału Konstytucyjnego, a ten orzekł, że posłowie złamali konstytucję i zasady zwykłej przyzwoitości. Posłowie stanowią prawo, ale nie mogą sami sobie podwyższać zarobków – oznajmili sędziowie z trybunału. – Posłowie muszą czekać, aż z wnioskiem o podwyżki dla nich zwróci się do parlamentu rząd albo prezydent.
CZYTAJ WIĘCEJ
STRONA ŚWIATA to autorski serwis Wojciecha Jagielskiego, w którym dwa razy w tygodniu reporter i pisarz publikuje nowe teksty o tych częściach świata, które rzadko trafiają na pierwsze strony gazet. CZYTAJ TUTAJ →
Wyrok ucieszył ministra finansów, który przyznał, że choć to on jest strażnikiem budżetu, o uchwalanych podwyżkach posłowie nawet nie raczyli go powiadomić i że nigdy by się nie spodziewał, że parlament, mający pilnować, by rząd właściwie wydawał państwowe pieniądze, sam wprowadzał mu bałagan w budżecie.
W Kampali doszło do zamieszek, a policja pałkami i gazem łzawiącym rozpędzała wzburzone tłumy, usiłujące wedrzeć się do parlamentu.
Jesienią, podczas kampanii wyborczej przed styczniową elekcją, prezydent Yoweri Museveni przyznał, że posłowie nie przepracowują się, za to zarabiają krocie i rozjeżdżają się po świecie „jak Krzysztof Kolumb”. „Żyje się im tak dobrze, że ludzie uznali, iż zostać posłem to najlepszy sposób, żeby się dorobić i urządzić w życiu – powiedział prezydent. – Tak bardzo chcą zostać posłami, że podczas układania partyjnych wyborczych list dochodzi do nieprzystojnych awantur i bijatyk. Wszystko przez tę poselską chciwość. Nie słuchają mnie, gdy mówię, że zarabiają za dużo, więcej niż nasi uczeni czy lekarze”.
Ciężkie życie posła
Posłowie wybrani w styczni, zwłaszcza ci, którzy zostali nimi po raz pierwszy, i tym razem nie posłuchali prezydenta i nie wyrzekli się służbowych samochodów i „kilometrówek”. „Jeżdżę swoim własnym, starym samochodem, okropnie dużo wydaję na benzynę – skarżył się ugandyjskim dziennikarzom pewien poseł „pierwszoroczniak” z Jinjy. – Życie w Kampali jest strasznie drogie. Wydaję oszczędności, bo diety wypłacane są nam z opóźnieniem”.
Jego kolega z Masindi, również „pierwszoroczniak”, narzekał, że w przeciwieństwie do starszych stażem kolegów nie urządził się jeszcze w Kampali. „Nie mam własnego domu w Kampali, w kółko jeżdżę i jeżdżę, a wszystko drożeje w oczach. I gdzie się człowiek nie odwróci, musi poddawać się testom na obecność wirusa, a to też przecież kosztuje – tłumaczył dziennikarzom. – Wokół takich jak ja, początkujących posłów, krążą rozmaici lichwiarze i kuszą, że chętnie pożyczą pieniądze, za które mógłbym się wreszcie urządzić. Pożyczają na zabójczy procent, ale wiedzą, że wielu z nas nie będzie miało innego wyjścia. A my, „pierwszoroczniacy” nie wiemy nawet, ile tak naprawdę zarabiamy, ile się nam należy? Przychodzi nam zaciągać długi nie wiedząc, z czego będziemy mogli je spłacić. To straszne!”