Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Nie gloryfikując kubańskiej rewolucji należy pamiętać, że była ona odpowiedzią na wyjątkowo brutalny reżim Fulgencio Batisty i wielu Kubańczyków, nawet nie popierających partyzantki Castro, nie chciało, by ich kraj na zawsze pozostał burdelem Ameryki. Trudno ocenić, jak mocno ugruntowane są te antyamerykańskie sentymenty. To, że mieszkańcy Kuby, kiedy tylko mogą, uciekają do USA, wcale nie oznacza, że pałają miłością do tego kraju. Tak samo jak dowodem na miłość kubańskich władz do USA nie jest to, że na wyspie nigdy publicznie nie spalono flagi amerykańskiej. Chociaż tysiące Polaków uciekało przed ponurym i represyjnym systemem do Niemiec, nie oznaczało to, że chcieli, aby z komunistycznego reżimu wyzwolili ich Niemcy. Tym bardziej, jeśli przy okazji wprowadzania demokracji odebraliby utracony po wojnie majątek. Dlaczego w Polsce dyskusja o poniemieckim majątku mogła być podszyta lękami o utratę suwerenności, a nie starcza nam wyobraźni, aby podobną debatę wszcząć w odniesieniu do Kuby? Jaka jest natura amerykańskiego embarga, którego celem nie jest przecież powstrzymanie Kuby przed zdobyciem broni masowego rażenia. Nikt rozsądnie myślący nie sądzi chyba, że Kuba, za wyjątkiem krótkiej obecności radzieckich rakiet z głowicami nuklearnymi na jej terenie, może stanowić jakiekolwiek zagrożenie dla USA. Zwolennicy embarga liczą, że przyspieszy ono upadek kubańskiej rewolucji. Problem w tym, że przy okazji, tak jak to było w Iraku, może utrwalić niechęć Kubańczyków do Waszyngtonu. Stosunek Kuby do USA to klasyczna mieszanka miłości i nienawiści. Amerykańscy gringos zawsze mogą liczyć na gościnę na wyspie, natomiast amerykańska polityka w wielu przypadkach spotyka się z ostrym sprzeciwem jej mieszkańców. To, że Kubańczycy niekoniecznie muszą podzielać polski proamerykanizm, warto wziąć pod uwagę przy kreśleniu scenariuszy na przyszłość, zanim jeszcze Cuba będzie libre.
WOJCIECH LORENC (Londyn, Wielka Brytania)