Co na rękę, co dla państwa?

Wysokie koszty pracy zniechęcają przedsiębiorców do tworzenia nowych miejsc pracy i dlatego utrwalają bezrobocie. Choć Polska jest uboższa niż jej sąsiedzi, koszty pracy są u nas wyższe. Głównie te pozapłacowe, nakładane przez państwo.

06.03.2006

Czyta się kilka minut

"Dam pani 1 tys. zł na rękę" - usłyszała moja znajoma od szefa małej firmy, w której szukała pracy. Wyszła oburzona. "To niewiele więcej niż płaca minimalna! - denerwowała się. - Ile on chce na mnie zarobić?" Pomińmy fakt, że oferta sporo przewyższała płacę minimalną (netto wynosi ona 642 zł). Ważniejsze jest to, że niewielu pracowników zdaje sobie sprawę z kosztów, jakie ponosi pracodawca. Prosty rachunek wskazuje, że gdy pracownik zatrudniony w pełni legalnie dostaje na rękę marne 1 tys. zł, pracodawcę kosztuje to łącznie już niebagatelne 1823 zł. Taki jest właśnie łączny koszt pracy danej osoby. Narzuty na płace przekraczają w tym przypadku 82 proc. Są to podatki i inne obowiązkowe obciążenia - składka emerytalna, rentowa (płacone po połowie przez pracownika i firmę), chorobowa, na ubezpieczenie zdrowotne, na Fundusz Pracy (zasiłki dla bezrobotnych) i Fundusz Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych (wypłaty dla pracowników bankrutujących firm) czy na ubezpieczenie pracownika od wypadku.

Społeczeństwa krajów wysoko rozwiniętych obawiają się zamykania tamtejszych fabryk i przenoszenia produkcji do krajów uboższych, właśnie ze względu na niższe w tych krajach koszty pracy. Taki proces ma miejsce w skali globalnej - fabryki wędrują zwłaszcza do Chin, ale także w obrębie naszego kontynentu. Koszty pracy w nowych krajach Unii Europejskiej są nadal istotnie niższe niż w Europie Zachodniej. Ale ten dystans powoli się zmniejsza. Według danych Eurostatu (biura statystycznego UE), w 1997 r. koszty pracy w Polsce wynosiły 16,9 proc. poziomu przeciętnego dla ówczesnej UE. W 2003 r. było to już 26,7 proc. Wskaźniki dla Czech, Polski i Węgier są wyrównane i wynoszą odpowiednio: 27,3, wspomniane 26,7 oraz 25,6 proc. Pamiętać jednak należy, że Polska jest uboższa niż jej dwaj sąsiedzi. Ma też gorszą infrastrukturę dla biznesu: poczynając od gorszych dróg, po system wymiaru sprawiedliwości, którego jakość jest dla inwestorów również ważna. Koncerny rozważające budowę nowych fabryk wybierają w końcu inne kraje niż Polskę. Łatwo więc obliczyć, ile miejsc pracy straciliśmy. Należy w tym uwzględniać nie tylko liczbę osób planowanych do zatrudnienia w samej fabryce, ale też dodatkowe miejsca pracy, które tworzy taka inwestycja. Tworzy je, składając zamówienia na materiały i podzespoły u krajowych kooperantów, ale też w swoim otoczeniu - ktoś przecież musi pracowników dowozić do pracy, dostarczać im żywność, sprzątać fabrykę, szyć i prać odzież roboczą i tak dalej, i tak dalej. Trudniej za to obliczyć, ile miejsc pracy tracimy na skutek zniechęcenia zbyt wysokimi kosztami pracy krajowych przedsiębiorców. Jest to jednak liczba ogromna. Odwołajmy się do przykładu podanego na wstępie. Pracownik zarabiający 1 tys. zł netto (koszt jego pracy - jak pamiętamy - wynosi 1823 zł) musi wytworzyć pracodawcy wartość co najmniej ok. 2 tys. zł. Wtedy pracodawca zarobi na zatrudnianiu tego pracownika ok. 100 zł. Jeśli zaś ten pracownik wytworzy wartość 1,8 tys. zł, pracodawca prawdopodobnie zwolni go, gdyż musiałby co miesiąc dopłacać do niego ponad 20 zł. Często te 20 zł może mieć więc wartość jednego miejsca pracy.

***

Od dawna słyszymy o konieczności ograniczenia wzrostu kosztów pracy. Oczywiście nikt nie nawołuje do obniżania wynagrodzeń, lecz do zmniejszania wysokich w Polsce pozapłacowych obciążeń płac. Na ogół podejmowane były jednak działania odwrotne do deklaracji. Przykładem jest uchwalone w ubiegłym roku ustawowe podwyższanie wysokości płacy minimalnej. Przedsiębiorcy można nakazać podniesienie minimalnych płac, ale nie można nakazać mu zatrudniania nowych pracowników za tę wyższą płacę, jeśli nie są oni w stanie wytworzyć odpowiednio dużo. Zmniejsza to szanse znalezienia pierwszej, legalnej pracy przez absolwentów szkół czy osoby o najniższych kwalifikacjach, bo tym zwykle oferowane jest minimum wynagrodzenia. Ostatnio mieliśmy też wzrost (o ćwierć punktu) składki na ubezpieczenie zdrowotne. Groźnie brzmią projekty wprowadzenia kolejnej składki obowiązkowej, tzw. ubezpieczenia od bezrobocia, co istotnie podwyższyłoby koszty pracy. Sensowna za to jest zgłoszona niedawno przez Ministerstwo Finansów propozycja obniżenia z 13 do 10 proc. składki rentowej - dzięki temu w naszym przypadku koszt pracy obniżyłby się o ok. 50 zł. Podstawowym warunkiem zmniejszenia kosztów pracy w Polsce jest taka reforma finansów publicznych, która zdyscyplinuje, a w niektórych obszarach ograniczy wydatki państwa. Tylko to może sprawić, by państwo w mniejszym stopniu obciążało nasze płace. A wtedy pracodawcom opłaciłoby się zatrudnienie większej liczby osób, mieliby też większe możliwości podnoszenia kwot, które dostajemy na rękę.

Sławomir Lipiński jest szefem redakcji Portalu Edukacji Ekonomicznej

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 11/2006

Artykuł pochodzi z dodatku „Ucho Igielne - przewodnik (11/2006)