Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Nie poszło wyłącznie o sprawę Samanthy Geimer – kilka tygodni temu o napaść seksualną oskarżyła Polańskiego piąta już kobieta, aktorka i fotografka Valentine Monnier. Kiedy studenci poprosili rektora Szkoły Filmowej Mariusza Grzegorzka o anulowanie spotkań ze słynnym absolwentem i doktorem honoris causa uczelni, ten określił ich stanowisko jako „epatowanie podnieconą, ciemną energią”.
W obronie studentów stanęła reporterka Justyna Kopińska. A potem ujawniła, że naciskano, by zmieniła zdanie, co tylko zaostrzyło nastroje. W sieci pojawiły się dziesiątki wypowiedzi osób ze środowiska filmowego, które, broniąc twórczości Polańskiego (przez nikogo zresztą niekwestionowanej), zwracały uwagę nie tylko na profity, jakie wspólnie z rodzicami miały czerpać z kontaktów z reżyserem „wyrośnięte nastolatki”, ale także na ich „moralne zepsucie”.
Gdy po jednej stronie stają najważniejsi gracze w filmowym biznesie, a po drugiej – oskarżające ich o molestowanie kobiety, w cieniu pozostaje zwykle trzeci bohater historii: zmowa milczenia, zamiatanie pod dywan spraw, o których w Hollywood wiedział każdy – pisali dwa lata temu, w związku ze sprawą Harveya Weinsteina, rodzimi krytycy. Jak się okazuje, miejsca pod dywanem jest wciąż sporo. Szczególnie kiedy sprawa nie dotyczy producenta filmowego zza oceanu, lecz „naszego kolegi i mistrza”. Zmowa milczenia staje się wówczas – wedle słów Grzegorzka – „skomplikowanym, pulsującym zjawiskiem”, a wyznania kobiet – „rozdygotanym doniesieniem medialnym”.
Czytaj także: Monika Ochędowska: Oskarżony Roman Polański