Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Odpowiadając na te pytania, Papież nie wybiera drogi na skróty; składająca się z 50 powiązanych ze sobą fragmentów jego druga encyklika jest małym traktatem o nadziei opartej na wierze.
Benedykt XVI rozpoczyna od usytuowania nadziei w biblijnym kontekście, bowiem "»Nadzieja« rzeczywiście stanowi centralne słowo wiary biblijnej - do tego stopnia, że w niektórych tekstach słowa »wiara« i »nadzieja« wydają się być używane zamiennie i tak List do Hebrajczyków z »wiarą pełną« ściśle łączy »niewzruszone wyznanie nadziei«" (2).
Egzegetyczna część encykliki (2-9), która jest subtelną analizą biblijnych odniesień do nadziei (również w nawiązaniu do pierwotnego Kościoła), nie jest jedynie pokazem erudycji autora. Powracając do tekstów źródłowych chrześcijaństwa, Benedykt XVI stara się przywrócić współczesnej teologii właściwe rozumienie greckiego słowa hypostasis, stanowiącego w Liście do Hebrajczyków słowo-klucz dla Pawłowej definicji wiary, którą ściśle łączy z nadzieją (7).
Efektem tych zabiegów jest nie tylko ekumenicznie akceptowalna definicja wiary, ale pokazanie, że nadzieja chrześcijańska ma swoją "substancję", że nie jest czymś mglistym, subiektywnym, ukierunkowanym na nieznaną bliżej przyszłość. "Wiara - pisze Papież - nie jest tylko skłanianiem się osoby ku rzeczom, jakie mają nadejść, ale wciąż są całkowicie nieobecne. Ona coś nam daje..." (7).
To "coś" jest kolejnym wątkiem papieskiej encykliki. Benedykt XVI sięga po swojego ulubionego teologa, św. Augustyna, aby nadzieję przedstawić w konkrecie ludzkiego życia. Powtarza za biskupem Hippony, że człowiek ma nadzieję na "szczęśliwe życie" (14). Tu czytelnik poczuje się pewniej; papież-teolog staje się duszpasterzem, język jego wywodów jest lżejszy.
Nadzieja chrześcijańska dla Benedykta XVI nie jest ucieczką od tego świata (por. 15), nie jest także sprawą poszczególnych jednostek (por. 16). Papież nie byłby jednak sobą, gdyby nie pokazał, z czym można ją pomylić i jak się to dzieje w historii.
Źródłem "nowożytnej nadziei" stała się, w ocenie Benedykta XVI, wiara w postęp oparta na autonomii wolności i rozumu. Papież szczegółowo, jak na możliwości encykliki, przedstawia genealogię upolitycznienia nadziei, sprowadzenia jej wyłącznie do projektu społecznego, traktowania jako kolejnej ideologii (por. 16-23).
Chociaż rozprawia się z nowożytnymi ideologiami postępu i emancypacji od transcendencji, będącymi utopijnymi surogatami nadziei, nie przekreśla ani rozumu, ani wolności, ani postępu samego w sobie. Nikogo nie potępia, co nie znaczy, że jest naiwny. Stwierdza, że "konieczna jest samokrytyka czasów nowożytnych w dialogu z chrześcijaństwem i jego koncepcją nadziei. W takim dialogu również chrześcijanie, w kontekście ich wiedzy i doświadczeń, winni na nowo uczyć się, czym jest ich nadzieja, co mają do zaoferowania światu, a czego natomiast nie mogą ofiarować".
Benedykt XVI dodaje: "Trzeba, aby z samokrytyką czasów nowożytnych łączyła się samokrytyka nowożytnego chrześcijaństwa, które wciąż od nowa musi uczyć się rozumienia siebie samego, poczynając od swych korzeni" (22).
Kolejne fragmenty encykliki (24-31) to syntetyczne przedstawienie "prawdziwego oblicza chrześcijańskiej nadziei". W podsumowaniu tej części "Spe Salvi" Papież pisze: "potrzebujemy małych i większych nadziei, które dzień po dniu podtrzymują nas w drodze. Jednak bez wielkiej nadziei, która musi przewyższać pozostałe, są one niewystarczające.
Tą wielką nadzieją może być jedynie Bóg, który ogarnia wszechświat, i który może nam zaproponować i dać to, czego sami nie możemy osiągnąć. Właśnie otrzymanie daru należy do nadziei.
Ostatnia część (32-50) poświęcona jest "miejscom" uczenia się i ćwiczenia w nadziei: modlitwie (32-34), działaniu i cierpieniu (35-40), zaangażowaniu w sprawiedliwość społeczną i wierze w życie wieczne (41-43), nadziei dla zmarłych i Sądowi Ostatecznemu (44-48). Końcowy fragment (49-50) dotyczy Maryi - wzorca nadziei dla wszystkich uczniów i uczennic Jej Syna. Nie omawiam go, bo ma charakter medytacyjny - najlepiej analizować go "na kolanach".
Zakończmy słowami, które są zawarte na początku encykliki:
"(...) elementem wyróżniającym chrześcijan jest fakt, że oni mają przyszłość: nie wiedzą dokładnie, co ich czeka, ale ogólnie wiedzą, że ich życie nie kończy się pustką" (2).
Chrześcijaństwo ma do zaoferowania coś więcej niż optymizm. Skoro tak, to jeśli będziemy zdolni do znalezienia sposobu życia chrześcijańską nadzieją i będziemy umieli podzielić się nią, świat otrzyma coś, czego jest spragniony.
Jeśli "nadzieja nie jest przekonaniem, że coś pójdzie dobrze, lecz pewnością, że coś ma sens, niezależnie od tego, jak pójdzie", jak trafnie ujął to Václav Havel, to "Spe Salvi" pokazuje, w czym można odnaleźć podstawy dla takiej nadziei, jak odkryć ów sens i jak żyć nim na co dzień.