Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Z okazji 35. rocznicy najazdu wojsk Układu Warszawskiego na Czechosłowację ukazało się u nas sporo materiałów poświęconych temu haniebnemu wydarzeniu. Nie omieszkał dać osobnego tekstu i “Plus-Minus". Tylko że jego autorzy, dwaj historycy, jako jedyną informację o zachowaniu posłów koła Znak przytoczyli zdanie, jakie pono wypowiedzieć miał Tadeusz Mazowiecki w gronie osób z KIK-u warszawskiego: “To bardzo przykre, ale co Związek Radziecki miał zrobić?".
Że czytających dziś takie słowa musiały one porazić, jest oczywiste - trudno o bardziej drastyczną kapitulację. Ale gdy się wiedziało (a fakty te opisał i Zawieyski, i Peter Raina powołując się na zapiski Prymasa Wyszyńskiego, i ostatnio z okazji rocznicy “Gazeta Wyborcza"), że prawdziwą reakcją posłów Znaku na zdławienie Praskiej Wiosny była zainicjowana przez Mazowieckiego decyzja, aby na znak protestu złożyć mandaty poselskie, i że to prymas Wyszyński odradził im jakąkolwiek - nie tylko tak niesłychaną - demonstrację, powodowany własną pesymistyczną oceną sytuacji - otóż gdy się to wiedziało, niepodobna było zrozumieć, skąd ów podejrzany cytat u autorów rocznicowego artykułu w “Plusie-Minusie".
Andrzej Friszke, przedstawiając prawdziwy stan rzeczy w przedmiocie zamierzonego protestu (wraz z obszernym zapisem prawdziwych słów Mazowieckiego przez Prymasa), wyjaśnia i tę kwestię. I to jest sedno sprostowania i jego waga. Zacytujmy:
“Podstawą artykułu są raporty Służby Bezpieczeństwa, zarówno dotyczące wystąpień publicznych, jak i wypowiedzi prywatnych, zebranych przez agentów bezpieki. Artykuł opiera się więc na jednostronnej i z natury rzeczy wymagającej szczególnej ostrożności podstawie źródłowej. (...) Autorzy nie podjęli również trudu konfrontacji dokumentu, na którym się oparli, z dokumentami już opublikowanymi oraz opracowaniami powszechnie dostępnymi historykom. Doprowadziło to do wprowadzenia w szeroki obieg danych nieprawdziwych".
Friszke przedstawia jeszcze inne pominięcia faktów, dziwnym trafem zawsze świadczących na korzyść środowisk opozycyjnych, które dzisiejszym nieprzejednanym po prostu mało pasują. Konkluduje: “Zlekceważenie tak istotnego epizodu dotyczącego reakcji posłów Znaku, zwłaszcza Mazowieckiego (...) jest niezrozumiałe. A oparcie się na przekręconej wypowiedzi w donosie agenta, skoro dostępne są tak wiarygodne źródła, jak notatka prymasa Wyszyńskiego, trudno wytłumaczyć". Inne pominięcia artykułu już bez ogródek nazywa Friszke tendencyjnymi.
To tyle w charakterze zastępczego przeglądu prasy. Może jednak morał sięgać powinien i dalej: być jeszcze jednym ostrzeżeniem przed ową przedziwną nadzieją, iż “wyzwoli nas" “prawda" zawarta w teczkach bezpieki.
Wstrząsającego dowodu dostarcza w tym samym numerze “Plusa-Minusa" inny materiał, właściwie trudny do uwierzenia: artykuł Ryszarda Terleckiego o odkryciu tajemnicy własnego ojca, znanego pisarza i historyka, również zawartej w zdobytych teczkach. Gdybym nie miała w rękach tych arkuszy gazety, zwyczajnie nie uwierzyłabym, że można, zamiast wybrać ostateczne milczenie, napisać to, co zostało napisane.