Chichot ubecji

03.01.2007

Czyta się kilka minut

Andrzej Franaszek: - Przede wszystkim chcę pogratulować zakończonego procesu i uzyskania praw autorskich do książek Pani ojca. Rozumiem, że spowoduje to pojawienie się wreszcie ich wznowień. Bo w ostatnich latach co prawda widać było duże zainteresowanie tą postacią - były liczne artykuły omawiające odkrycia poczynione przez Panią w IPN, ukazała się Pani książka, powstaje film dokumentalny w reżyserii Piotra Morawskiego - ale jednocześnie miałem wrażenie, że doszło do odwrócenia proporcji. Paweł Jasienica stał się znany w pierwszym rzędzie nie jako pisarz, ale jako...

Ewa Beynar-Czeczott: - ...mąż swojej drugiej żony Zofii Neny O'Bretenny, która przez ostatnie lata jego życia donosiła nań Służbie Bezpieczeństwa. Oczywiście chciałam, by tak się nie stało, by nie robić z tego sensacji, ale jest to temat bardzo medialny i chwytliwy.

Dla mnie są to kwestie niezwykle bolesne. Nie lubię o nich mówić. Obawiam się, że dla większości ludzi, którzy się nimi pasjonują, najmniej istotna jest niestety twórczość mego ojca. Aczkolwiek z drugiej strony jestem też wzruszona, że cały czas są czytelnicy, którzy domagają się wznawiania książek Jasienicy oraz zainteresowane tym wydawnictwa. Na przeszkodzie stała jedynie sprawa praw autorskich. Dziś sprawa wreszcie się skończyła, pan Marek O'Bretenny, syn Neny, zachowuje m.in. księgozbiór mojego ojca, ale prawa autorskie pozostają przy mnie.

Przez lata miałam wrażenie, że cała ta historia to pośmiertny triumf Gomułki, chichot ubecji, spóźniona realizacja założonego wtedy celu, by Pawła Jasienicę jako pisarza zniszczyć, usunąć ze świadomości społeczeństwa. Ustrój się zmienił, ale "zapis" - praktycznie rzecz biorąc - pozostał. Pewnie zapyta pan, czy nie chciałam wcześniej zawrzeć jakiegoś kompromisu z panem O'Bretennym. Otóż nie. Jestem pewna, że takie postępowanie nie byłoby zgodne z intencją mojego ojca, że on by się na to nie zgodził.

- Szczerze mówiąc, nie chciałem o to pytać, bo wydaje mi się, że rozumiem Pani stanowisko i wyraźnie przez Panią podkreślany moralny aspekt sprawy. Muszę natomiast zapytać o inną rzecz. Czy Paweł Jasienica, żyjąc pod jednym dachem z donosicielem, mógł o tym nie wiedzieć?

- Myślę, że niczego się nie domyślał. Ojciec tak brzydził się donosicielstwem, że gdyby znał prawdę, to by Nenę natychmiast wyrzucił z domu. Ona była dość inteligentna, np. mówiła otwarcie, że ma znajomości właściwie wszędzie, także w "tej firmie". Owszem, wiele osób domyślało się, że może mieć luźne związki z SB, ale moim zdaniem nikt nie wiedział, że jest po prostu płatnym i bardzo gorliwym informatorem. Ja sama uważałam ją za osobę niezbyt wiarygodną, ale do głowy mi nie przychodziło, jaka jest jej rzeczywista funkcja. Był tu też oczywiście pewien delikatny aspekt. Jeśli np. Władysław Bartoszewski przypomina sobie swoją rozmowę na ten temat z Janem Rzepeckim, to jasne jest, że było im łatwiej snuć jakieś domysły między sobą, niż podzielić się nimi z moim ojcem.

W tamtych czasach w ogóle panował klimat podejrzeń, stałych, ale zawsze niejasnych. Wszyscy wszystkich podejrzewali, krążył dowcip, że jeśli jest gdzieś sześć osób, to na pewno jedna z nich donosi - tak się to oceniało statystycznie. Jedni się tym przejmowali mniej, drudzy bardziej, ale nikt chyba nie traktował tego do końca poważnie. Nie do końca wierzyliśmy w podsłuchy telefoniczne, pluskwy, np. bodaj Melchior Wańkowicz kładł na telefon poduszkę i był przekonany, że to załatwia sprawę... Choć czasem w domu istotne informacje pisało się na kartce, a poważne rozmowy raczej odbywano w parkach, gdzie co najwyżej można było zostać sfotografowanym. W sumie podejrzewało się wszystkich i nikogo, i nie mieliśmy pojęcia, jak rzeczywiście olbrzymia jest skala inwigilacji.

- Uprzytomniły to Pani dopiero wizyty w IPN?

- Z początku byłam wstrząśnięta ilością ludzkiej słabości, a czasem podłości. Później naturalnie oswoiłam się z tą wiedzą, ale jestem zdecydowaną zwolenniczką ograniczania dostępu do akt, uważam, że nie ma sensu wywlekanie tego morza ludzkich grzechów, upadków... Za dużo krzywdy może z tego wyniknąć, choć powinny być prześwietlane osoby, które chcą sprawować jakieś ważne funkcje. Istnieją tu zresztą różne absurdy, bo ja nie mam szans zobaczenia teczki kobiety, która będąc żoną mojego ojca, donosiła na niego, a właściwie każdy dziennikarz może uzyskać do niej dostęp.

- A czy te lektury przypominały dawne lęki?

- Na co dzień strachu raczej nie było. Bardzo poważnie się baliśmy w roku 1968, kiedy nie wiadomo było, czego można się spodziewać - aresztowania? uwięzienia ojca? Jeszcze gorsze mogły być działania tzw. nieznanych sprawców, którzy np. pobili Stefana Kisielewskiego. Nasza znajoma zaproponowała wtedy ojcu ukrycie się w żydowskim schronie, w którym przetrwał jeszcze z czasów okupacji. Było to może odrobinę śmieszne, ale też wzruszające, trochę symboliczne i świadczyło o wielkiej chęci pomocy. Zresztą po słynnym przemówieniu Gomułki w marcu 1968, który niedwuznacznie sugerował, że Jasienica zdradził swoich kolegów z AK i zobowiązał się do współpracy z bezpieką, kiedy do boju ruszył cały olbrzymi aparat propagandowy, opluwając mego ojca, spotykaliśmy się wyłącznie z przyjaznymi reakcjami. Było to aż zaskakujące, ale nie przypominam sobie, żeby ktoś się ode mnie odwracał, udawał, że mnie nie zna itd. Choć z drugiej strony jednak ziarno podejrzeń kiełkowało. W końcu Melchior Wańkowicz w czasie ostatniej rozmowy z moim ojcem ni mniej, ni więcej tylko żądał, by ten przyznał się, że współpracował z UB.

Pod koniec życia był więc ojciec w bardzo trudnej sytuacji. Ciągle dowiadywał się jakichś monstrualnych rzeczy na swój temat, będąc pisarzem, miał zakaz druku... Szczególnie na początku nie potrafił sobie z tym wszystkim emocjonalnie poradzić. Potem stopniowo z tego wychodził, próbował walczyć o dobre imię, rozsyłając sprostowania do gazet, co zresztą nie przynosiło skutku, bo nikt w Polsce nie odważył się takiego oświadczenia wydrukować. Wszystko to musiało przyczynić się do jego przedwczesnej śmierci, ale nie obciążam sprawców tamtych wydarzeń pełną odpowiedzialnością, nie żyję w poczuciu, że to Gomułka dobił mojego tatę.

- Jego córka dziś nadal walczy o dobre imię Pawła Jasienicy. Jakim był on ojcem?

- Z początku, jak to zazwyczaj, zajmowała się mną głównie matka. Rola ojca była tym większa, im bardziej się rozwijałam, im bardziej coś kiełkowało mi w głowie - starał się mnie intelektualnie ciągnąć do góry za uszy. Później zaś, po śmierci mamy, stał się przede wszystkim bliskim przyjacielem.

Był odważnym człowiekiem, potrafił w tamtych strasznych czasach potępiać publicznie polski antysemityzm, otwarcie głosić swoje poglądy. Nie skłaniał się ku różnym, nieraz bardzo daleko posuniętym kompromisom, jak liczni inni literaci, o czym zresztą świadczył nasz status materialny, przez długi czas niski. Ta umiejętność i konieczność mówienia "nie" była czymś oczywistym, w ogóle się na ten temat, przynajmniej w domu, nie dyskutowało.

- A jak oceniałby dzisiejszą Polskę?

- Często się nad tym zastanawiam. Na początku lat 90. byłby zapewne w jednym szeregu z Tadeuszem Mazowieckim i Unią Wolności. A dziś? Był historykiem, interesował się m.in. dziejami Rewolucji Francuskiej, z pewnością nie miał wyidealizowanej wizji naszego narodu. Więc całe polskie piekło "wojny na górze" i późniejsze swary by go raczej nie zaskoczyły.

---ramka 479243|strona|1---

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 01/2007