Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Słowa Chrystusa Pana zobowiązują nas do jednoznacznych wypowiedzi. Nie można głębokich problemów zakrywać ani wielomóstwem, ani pustosłowiem. Znaczone sporami sytuacje życiowe wymagają czytelnego świadectwa prawdy. Nie należy się jednak łudzić, że wszystkie życiowe dylematy można rozstrzygnąć w języku logiki dwuwartościowej. Przykład życia Jezusa świadczy, że wielokrotnie wychodził On poza proste przeciwstawienia. Zarówno wtedy, gdy pytano Go: "Nauczycielu, gdzie mieszkasz?", jak i wówczas, gdy wyrażano niepokój, czy tylko nieliczni będą zbawieni. Subtelność Chrystusowych wyjaśnień chroni nas przed czarno-białymi ujęciami, które cieszą się dziś nadzwyczajną popularnością.
Źródeł tej trwałej popularności należy poszukiwać nie w nauczaniu Chrystusa, lecz raczej w odrzuconej przez chrześcijaństwo sekcie manicheizmu. Fascynował się nią przez dziewięć lat młody św. Augustyn, kiedy usiłował szukać prostych wyjaśnień dla skomplikowanych problemów. Przeciwstawnych wzorców myślenia uczył Sobór Chalcedoński (481 r.), który uznawał jedność dwóch integralnych natur - boskiej i ludzkiej - w jednej osobie Chrystusa. Nie była to bynajmniej doktryna oczywista w okresie, gdy doketyzm głosił, iż natura ludzka w Chrystusie stanowiła jedynie grę pozorów, wiele innych kierunków zaś utrzymywało, że boskość "wchłonęła" człowieczeństwo Jezusa.
Można obawiać się, że nauczanie Chalcedonu zostało dziś zarzucone przez środowiska, które widzą we współczesnej kulturze przede wszystkim walkę absolutnego dobra z absolutnym złem. Po co wysilać się, by poszukiwać ukrytej jedności, gdy wystarczy przyjąć, że istnieje tylko jeden rodzaj dobra, rozdzielanego w dodatku z klucza partyjnego. Wierność tradycji Chalcedonu wymaga jednak poszukiwania jedności ponad różnicami. Tej - obcej manicheizmowi - praktyki uczyła scholastyka, ze swym dowartościowaniem subtelnych dystynkcji. Odmienną tradycję chodzenia po skrajnościach kształtował marksizm. W jego prostym ujęciu zwycięskim siłom postępu zagrażał zawsze obskurantyzm lub wyimaginowani wrogowie ludu. Sieroty po marksizmie usiłują dziś rozwijać jednowymiarowy radykalizm przeciwstawień, zapominając o tej treści, którą chrześcijaństwo wyraziło w nauczaniu Soboru Chalcedońskiego.