Cesarz z przypadku

MAREK ZAJĄC: - Beatyfikacja ostatniego cesarza Austro-Węgier nadal budzi spore kontrowersje. Czy z perspektywy historyka może Pan Profesor stwierdzić, że Karol prowadził świątobliwe życie?

STANISŁAW GRODZISKI: - Mam wątpliwości, czy był osobą świątobliwą. Jestem natomiast pewny, że był człowiekiem głęboko nieszczęśliwym, a nieszczęście umiał znosić z godnością.

  • Życie w koszarach

Szereg przyczyn od niego niezależnych wyniósł go bardzo wysoko, niespodziewanie wysoko dla niego samego. Po Franciszku Józefie tron miał dziedziczyć jego syn, Rudolf, który jednakże popełnił w 1889 r. samobójstwo, uprzednio zastrzeliwszy kochankę. Franciszek Józef nie miał drugiego syna, więc prawo do sukcesji przeszło na cesarskiego brata, Karola Ludwika, i jego dwóch synów: Franciszka Ferdynanda i Ottona. Otto był enfant terrible: nie tylko nadużywał alkoholu, ale także wszelkich innych uciech, co spowodowało, że zmarł przedwcześnie. Pozostał Franciszek Ferdynand i jego potomstwo. Kłopot w tym, że Franciszek Ferdynand wbrew woli cesarza zawarł małżeństwo ze zwykłą czeską hrabianką, a więc osobą, która - jak się wówczas mówiło - nie była mu równorzędna. Franciszek Józef zdecydował więc, że Franciszek Ferdynand będzie następcą, ale już jego potomstwo nie będzie miało żadnych praw dynastycznych; przestaną być Habsburgami. I rzeczywiście, jego dzieci nosiły nazwisko Hohenberg. Jak wiemy, Franciszka Ferdynanda zamordowano w Sarajewie w czerwcu 1914 r., zatem po śmierci cesarza tron przypadł - 21 listopada 1916 r. - synowi Ottona, Karolowi.

- Czy Karol był przygotowany do rządzenia ogromnym państwem, zaangażowanym w wielką wojnę?

- Był tylko jednym z wielu arcyksiążąt, nie przygotowywanym do najwyższych godności. Pełnił służbę wojskową w różnych koszarach kawaleryjskich, najpierw czeskich, a potem galicyjskich, co nie mogło rozwijać intelektualnie. Prowadził żywot stale awansującego, ale jednak tylko oficera armii. Po zamachu w Sarajewie Franciszek Józef wziął go pod uwagę jako następcę, ale nie wiązało się to z żadnym szczególnym kształceniem Karola. Proszę zauważyć, że przez dłuższy czas rezydował w koszarach w Kołomyi - niemal zesłany z Wiednia gdzieś na rubieże cesarstwa. Wprawdzie pojechał tam z małżonką, ale można sobie wyobrazić, co poza służbą wojskową miał do roboty w małym, prowincjonalnym miasteczku. Mówiąc wprost, jedyną rozrywką pozostawał alkohol z innymi oficerami. Było rzeczą wiadomą, że Karol pił, i to sporo. Ostatecznie jednak trafił do sztabu armii, stamtąd zaś do Wiednia, gdzie rozpoczął rządy.

- Wojna światowa trwała już ponad dwa lata...

- ...i cesarz Karol miał wielką szansę na ciekawą i odważną decyzję polityczną: mógł próbować wyłączyć z niej Austro-Węgry. Nie od razu podjął tę myśl, ale wreszcie postanowił działać. Zlecił szwagrowi, Sykstusowi Burbon-Parma, aby przez Szwajcarię skontaktował się z francuskim rządem i wybadał, czy są możliwości nawiązania rokowań. Misja zakończyła się fiaskiem. Co więcej, naraziła Karola na ostry nacisk ze strony Berlina. Nie umiał wtedy postawić się twardo i kontynuować śmiałego planu. Słynna była jego wypowiedź, że skoro rokowania nie przyniosły skutku, pozostaje argument w postaci armat.

W 1916 r. Karol nie stanął na wysokości zadania, ale nie obwiniam go o to, bo bardzo ciężkie obowiązki spadły na niego zupełnie bez przygotowania. Jeszcze raz podkreślam: nie był kształcony na następcę tronu. Ot, zwykły młody wojskowy.

- Karol raz jeszcze próbował rozpocząć negocjacje pokojowe.

- Późno, zdecydowanie za późno, bo w październiku 1918 r., znów usiłował wycofać rozpadające się Austro-Węgry z wojny, jednocześnie reorganizując ustrój w stronę federacji odrębnych narodów. Jeden ze współczesnych polityków stwierdził, że ów krok był jak wrzucenie pochodni do zrujnowanego, rozsypującego się domu: tylko przyspieszył upadek cesarstwa.

- To nie była katastrofa tylko Austro-Węgier, ale i Karola jako cesarza.

- Karol zrezygnował z pełnionych funkcji, lecz nie abdykował. Początkowo liczył, że - choć nie będzie cesarzem Austrii - pozostanie królem Węgier, które później zachowały ustrój monarchiczny z regentem na czele. Dwa razy bez sukcesu usiłował przejąć tam władzę, w końcu został zesłany na Maderę, gdzie zmarł w 1922 r. Świadectwa o jego życiu na wygnaniu dowodzą, że był wówczas świadomy katastrofy zarówno Austro-Węgier, jak i dynastii habsburskiej oraz w ogóle formy ustrojowej, jaką było cesarstwo. Wiedział także, że sam przyczynił się do tych klęsk, ponieważ nie umiał doprowadzić do zakończenia wojny. Ta świadomość tylko jątrzyła jego cierpienie.

- Hagiografowie przypominają, że na Maderze Karol mieszkał w upokarzających warunkach.

- Nie był zamożny, żył bardzo skromnie. Republika austriacka znacjonalizowała majątek Habsburgów, który składał się z dwóch części: świadczeń państwa na rzecz dynastii oraz prywatnych majątków. Tylko ci Habsburgowie, którzy złożyli przysięgę na wierność Republice, mogli odzyskać część prywatną. Karol nie chciał abdykować, pozostawała mu zatem np. wyprzedaż biżuterii.

  • Zabrakło charakteru

- Przed i po beatyfikacji pojawiło się pod adresem Karola sporo zarzutów, na które z kolei starali się ripostować jego obrońcy. Najcięższe oskarżenie dotyczyło użycia gazów bojowych na froncie włoskim, np. podczas bitwy pod Caporetto w październiku 1917 r. Zwolennicy ostatniego cesarza twierdzą, że Karol osobiście był przeciwny tym metodom walki, ale zmusili go do nich wojskowi, przede wszystkim niemieccy.

- Postawiłbym w takim razie pytanie: czy Karola można jako najwyższego dowódcę armii austro-węgierskiej całkowicie uwolnić od odpowiedzialności za to, co uczynili jego podwładni? Znalazłbym się wśród tych, którzy wyrażają wątpliwości, choć trzeba przyznać, że Karol osobiście nie podjął decyzji o użyciu gazów.

- A może było tak, że w czasach pierwszej wojny światowej atak chemiczny uważano za jedną z wielu metod prowadzenia walki, pod względem moralnym wcale nie gorszą niż np. wielogodzinny ostrzał artyleryjski? Przecież użycia gazów zakazała dopiero Konwencja Genewska z 1926 r.

- Powtórzę raz jeszcze: czy oficer z garnizonu w Kołomyi mógł mieć szerszy ogląd spraw militarnych? Moim zdaniem Karol nie do końca zdawał sobie sprawę, czym są gazy bojowe. Ale cóż, powinien. Przecież gazów nie użyto po raz pierwszy w 1917 r. Wtedy już wiedziano, że taka broń niszczy nie tylko żołnierzy przeciwnika, ale także wszystko, co żyje - cywilów, zwierzęta. Jeżeli jednak Karol rozumiał, jak niszczycielską siłą dysponują gazy bojowe, pewnie nie miał na tyle charakteru, żeby wymóc na podwładnych zakaz ich stosowania.

- Ta beatyfikacja budzi sprzeciwy także dlatego, że burzy potoczne wyobrażenie o wojnie z lat 1914-1918. Przywykliśmy bowiem do przenoszenia moralnych ocen z pierwszej na drugą wojnę światową: godni potępienia są Niemcy i ich sojusznicy, moralna słuszność leży po stronie aliantów. Tymczasem pierwsza wojna była po prostu konfliktem wielu interesów.

- Tak, na pewno chodziło o konflikt wielu interesów. Warto jednak zauważyć, że wspomniana wojna jako pierwsza została również nazwana światową - nie tylko ze względu na jej zasięg, ale także na zupełnie nowy system walki. To była walka totalna, gdzie zaangażowany był nie tylko frontowy żołnierz, ale także - chcąc nie chcąc - społeczeństwo. W odróżnieniu od drugiej wojny, pierwsza toczyła się na piechotę; fronty przesuwały się z szybkością maszerującej armii, a nie jadących czołgów. Zatem jeżeli przesuwał się front, jednocześnie dochodziło do totalnego zniszczenia terenów objętych działaniami militarnymi, z cywilami włącznie. I z tego można było sobie zdać sprawę stosunkowo szybko, bo już na początku załamała się koncepcja wojny ruchomej i obie strony dążyły do wykrwawienia przeciwnika. Karol, mając doświadczenie frontowe, na pewno wiedział, jak wielkim nieszczęściem dla ludności jest taka wojna. Na plus zapiszmy mu, że usiłował wyprowadzić Austro-Węgry z tej zawieruchy, na minus - że starania jego były nieudolne.

- Niemcy oskarżali Karola o zdradę, ponieważ negocjował z Francuzami bez wiedzy Berlina, a nawet podobno obiecywał im Alzację i Lotaryngię. Obrońcy Karola twierdzą, że cesarz Wilhelm wiedział o wszystkim, a zamian za niemieckie ziemie na Zachodzie Karol miał przekazać sojusznikom Galicję.

- Może nie tyle przekazać Galicję, co wycofać się ze sprawy polskiej. Przypomnę, że Franciszek Józef współuczestniczył w tzw. Akcie Dwóch Cesarzy z 5 listopada 1916 r., gdy utworzono Królestwo Polskie. Poszerzył wtedy autonomię galicyjską, podpisując akt wyodrębnienia tych ziem. W rezultacie powstała koncepcja, że na tronie przyszłego Królestwa Polskiego winien zasiąść Habsburg. Pierwszym kandydatem był Karol Stefan z Żywca, ale i sam Karol myślał o tym tronie dla siebie. To było pisane palcem na wodzie i ostatecznie Karol usunął się, pozostawiając polską kartę w rękach Wilhelma II. Natomiast Prusy w ogóle nie chciały zajmować Galicji. To byłby dla nich zbyt uciążliwy dar: kraina wrzynająca się głęboko na Wschód, połączona z Niemcami jedną nitką komunikacyjną, czyli linią kolejową Wrocław-Kraków-Lwów.

Co do rokowań za plecami Berlina: Karol samodzielnie szukał kontaktu z rządem francuskim, bo wiedział, że Wilhelm II od razu storpeduje jego pomysły. Co więcej, położenie Niemiec i Austro-Węgier jesienią 1916 r. było fatalne. Bitwa pod Verdun przyniosła gigantyczne straty, a żadnych korzyści. Tymczasem zanim na dobre udało się rozpocząć rozmowy księcia Sykstusa z Paryżem, na skutek dwóch rewolucji załamało się cesarstwo rosyjskie. Nagle Berlinowi zabłysła nadzieja, że będzie można przerzucić armię ze Wschodu na Zachód, dobić Francję i wygrać wojnę. Dlatego austriacka próba wyłączenia się z wojny została uznana przez Niemców za zdradę i taka opinia przylgnęła w Berlinie do Karola.

- Jak ocenić dwie próby odzyskania przez Karola władzy na Węgrzech? Jego zwolennicy twierdzą, że za pierwszym razem nie sięgnął po wojsko i powoływał się wyłącznie na własny autorytet. Druga interwencja miała wprawdzie już zbrojny charakter, ale zdradzony przez węgierskich oficerów Karol zrezygnował, nie chcąc prowokować krwawej wojny domowej.

- Karol nie chciał rozlewu krwi na Węgrzech. Gdy cesarstwo się załamywało, kraj odstąpił od wojny i przez pewien czas rządził nim arcyksiążę Józef Habsburg z tzw. linii węgierskiej. Biegle mówił po węgiersku, uważał się za Węgra i był tam bardzo popularny. Stąd koncepcja, że uda się tam utrzymać monarchię z Habsburgami na czele, w co głęboko wierzył Karol. O wiele roztropniejszy od niego okazał się arcyksiążę Józef, który znał nastroje społeczeństwa, dlatego zrezygnował ze stanowiska szefa rządu i wybrał życie prywatne.

  • Moralne eskapady Habsburgów

- Wspominał Pan Profesor, że podczas stacjonowania w garnizonach kawalerii Karol uczestniczył w pijatykach. Jego biografowie są nieco ostrożniejsi i wspominają o "moralnych eskapadach". Karol jednak bardzo żałował tych ekscesów, o wszystkim opowiedział żonie i potem wiódł żywot ascetyczny.

- Zdecydowanie tak, prowadził naprawdę spokojne życie rodzinne. Zresztą cesarzowa Zyta była indywidualnością na wielką skalę, miała ogromny wpływ na męża. “Eskapady moralne" Karola ograniczały się do pijaństwa, w grę nie wchodziła zdrada...

- ...co czasem zarzucała Karolowi niemiecka propaganda.

- Tak. Tu trzeba pamiętać jeszcze o jednym: Karol jako dziecko wyrastał w ciężkich warunkach. Jego ojciec, Otto, był pijakiem i awanturnikiem, ostatecznie zmarł na syfilis. Słynne było jego wejście do kawiarni Sachera - był uzbrojony w pas z szablą i wstęgę Złotego Runa, a poza tym kompletnie goły. Moim zdaniem moralnie dyskwalifikuje go jednak inny wyskok: w okolicach Wiednia szedł chłopski pogrzeb drogą z kościoła na cmentarz. To był wcięty wąwóz, po obu stronach pola. Otton, zobaczywszy kondukt, spiął konia i przeskoczył nad żałobnikami. Znany jest także wypadek, kiedy zabrał pijanych kolegów oficerów do Hofburgu i wprowadził do sypialni, gdzie spała jego żona. Zdarł z niej kołdrę i powiedział: “Chcecie zobaczyć zakonnicę? Oglądajcie". Bo jego żona była faktycznie bardzo nabożna i pod jej opieką dorastał Karol. Wychowywano go tak, aby nie przejął stylu życia Ottona - zatem w spokoju, nieco mieszczańsko, bardzo religijnie i rodzinnie. Zresztą sam musiał mieć złe wspomnienia związane z ekscesami ojca i chciał uniknąć takiego losu. Wiadomo, że prowadził życie rodzinne, że był człowiekiem głęboko wierzącym, a pod koniec życia równie głęboko nieszczęśliwym. Może przy beatyfikacji wzięto pod uwagę ów gorzki okres na Maderze.

Stanisław Grodziski (ur. 1929) jest profesorem historii państwa i prawa na Wydziale Prawa i Administracji UJ. Wydał m.in. książki: “Franciszek Józef I", “Habsburgowie, dzieje dynastii". Wiosną uczestniczył w międzynarodowej konferencji poświęconej cesarzowi Karolowi, zorganizowanej w Wiedniu.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 43/2004